Jak wspomniałem powyżej, autorzy Broken Sword: Anioł Śmierci zdecydowali się na powrót do formuły sprawdzonej w częściach poprzedzających nieszczęsną „trójkę”. Przywrócenie systemu Point & Click wymagało zrezygnowanie z beznadziejnych zagrywek zręcznościowych. Tym razem liczy się jedynie szybkie myślenie i wykorzystywanie otoczenia do swoich celów. W niektórych zadaniach elementem budującym klimat jest czas… dzięki czemu rozgrywka staje się bardziej emocjonująca i wciągająca.
Jak widać strona merytoryczna gry przypomina znaną z wcześniejszych edycji formułę, która sprawdza się wręcz idealnie i przykuwa do ekranu komputera na wiele długich dni i wieczorów. Czynnikiem dodatkowo napędzającym naszą ciekawość i pobudzającym zmysły jest oczywiście oprawa audio-wizualna. Pod względem technicznym Broken Sword: Anioł Śmierci nie odbiega znacząco od Sleeping Dragon, można jednak zauważyć, że modele postaci są bardziej szczegółowe, lokacje posiadają więcej elementów, a całość robi wrażenie dojrzalszej i bardziej przejrzystej. Ogólnie, pomimo tego że program nie jest technicznym arcydziełem, jednak prezentuje się bardzo dobrze i ciężko znaleźć elementy warte ganienia.
Brak wpadek zanotowałem także w oprawie dźwiękowej oraz polonizacji gry, za którą odpowiedzialna jest firma CD Projekt. Specjalnie na potrzeby Broken Sword: Anioł Śmierci skorzystano z głosów Magdaleny Cieleckiej oraz Borysa Szyca. Dzięki nim bohaterowie brzmią bardzo naturalnie i świetnie słucha się ich kolejnych pogawędek. Całość zamyka i uzupełnia klimatyczna i przenikająca muzyka.
Warto jeszcze wspomnieć, że gra korzysta z systemu amBX, za sprawą którego wokół gracza tworzy się środowisko odpowiadające temu w grze. Niestety do jego działania potrzebny jest zestaw specjalnych mebli, generujących szumy, podmuchy wiatru, odpowiednie oświetlenie itd. Ja takowym sprzętem nie dysponuję, a co za tym idzie nie byłem w stanie sprawdzić funkcjonowania amBX.
Podsumowując muszę przyznać, że Broken Sword: Anioł Śmierci to bardzo dobra gra przygodowa, znacznie lepsza od części poprzedniej. Autorzy wysunęli wnioski ze swojej wpadki, i tym razem zaserwowali nam naprawdę bardzo dobry i wciągający tytuł, opowiadający dalsze losy George’a Stobbarta.
Dobra |
Grafika: |
Świetny |
Dźwięk: |
Świetna |
Grywalność: |
Świetne |
Pomysł i założenia: |
Świetna |
Interakcja i fizyka: |
Słowo na koniec: |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler