Gry RPG, które wywarły na mnie naprawdę ogromne wrażenie mógłbym policzyć prawdopodobnie na palcach jednej, no może obu dłoni. Z tych ostatnich wymienić na pewno mogę Dragon Age: Początek, Divinity: Grzech Pierworodny II, Wiedźmin 3: Dziki Gon oraz Disco Elysium. Do tego zacnego grona zaliczyć mogę też bez wątpliwości najnowsze przedsięwzięcie studia Larian, czyli Baldur’s Gate III. Dlaczego już na wstępie tak chwalę dzieło irlandzkiego dewelopera? O tym dowiecie się z niniejszej recenzji.
Proces powstawania Baldur’s Gate III śledzę od dawna, albowiem miałem przyjemność uczestniczyć w jednej z pierwszych prezentacji, ukazujących projekt, a potem mogłem obserwować postępy w ramach wczesnego dostępu Steam. W stosunku do tego, co deweloperzy pokazali przed laty, zmian jest multum i są one naprawdę gigantyczne. Można powiedzieć, że mamy do czynienia z całkiem nową grą. Urosła jej skala, poprawie uległa oprawa wizualna… autentycznie nic nie zostało nie zmienione i faktycznie widać, że to najambitniejsze dzieło Irlandczyków.
Recenzowany tu Baldur’s Gate III to cRPG – takie prawdziwe, oparte na zasadach Dungeons and Dragons w piątym wydaniu. Larian postanowił reguły te wykorzystać i przekuć je w prawdziwie epicką opowieść. Taką, przy której nie musimy sobie wyobrażać bohaterów oraz ich przygód, ale faktycznie możemy wziąć w niej udział i mieć realny wpływ na przebieg scenariusza. Wkraczając do wirtualnego świata BG3 musicie być tego świadomi. To nie jest przygoda na kilka godzin. Pochłania ona na całe tygodnie, a jeśli chcecie odkryć wszystkie sekrety, przygotujcie się na miesiące upakowane wyzwaniami i wspaniałymi historiami.
Jak wspomniałem, Baldur’s Gate III to gra cRPG. Nasza przygoda zaczyna się od scenki przerywnikowej, z której dowiadujemy się, że wykreowanemu przez nas bohaterowi zostaje wszczepiona tzw. kijanka. Za proces ten odpowiada Łupieżca Umysłów, a jeśli owej kijanki się nie pozbędziemy, wcześniej czy później także staniemy się Łupieżcą. Nie zostaje nam zatem nic innego, jak znalezienie sposobu na przetrwanie, a w drodze do celu wesprze nas grupa wiernych (ale czy na pewno?) kompanów. Wszyscy także chcą się pozbyć kijanki, a przy okazji mają własne cele. Czy to zemstę, czy znalezienie spokoju i miejsca dla siebie. Każdy towarzysz to świetnie napisana i ciekawa postać.
Scenariusz najnowszego przedsięwzięcia studia Larian jest naprawdę niesamowicie rozbudowany, a do jego ukończenia, jeśli zdecydujecie się tylko na przejście głównego wątku fabularnego, wygospodarować musicie około 80 godzin wolnego czasu. Podkreślam, że wynik ten dotyczy samej fabuły… no może z okazyjnymi aktywnościami bonusowymi, tudzież misjami pobocznymi, ale nie ma mowy o zaglądaniu w każdą możliwą szczelinę oraz rozmawianiu ze wszystkimi napotkanymi postaciami niezależnymi. Zaliczenie wszystkich dodatkowych aktywności i misji wydłuża zabawę co najmniej o kilkadziesiąt kolejnych godzin, więc naprawdę mamy do czynienia z projektem ogromnym, przy którym możecie spędzić nawet 150 i więcej godzin, a nadal nie zobaczycie wszystkiego.
Świat po którym poruszamy się w recenzowanym Baldur’s Gate III wypełniono gadatliwymi postaciami, ciekawymi miejscami, niebezpiecznymi przeciwnikami oraz tajemniczymi przedmiotami. Docierając do jakiejkolwiek, choćby najmniejszej osady, możemy się spodziewać, że coś na pewno w niej znajdziemy. Może jest studnia, do której da się wskoczyć? A może w zrujnowanym budynku nieopodal znajduje się grupa trolli, których damy radę przekonać do wsparcia nas, gdy zajdzie taka potrzeba (otrzymujemy do tego specjalny róg, choć mamy z niego skorzystać tylko w sytuacji kryzysowej). Może w pobliskiej stodole – tej, z której dochodzą dziwne dźwięki – nietypowy duet bawi się w zapaśników, jeśli wiecie o co mi chodzi (wink, wink). Jeśli szara rzeczywistość nie stłamsiła w Was jeszcze dzieciaka, to jestem przekonany, że wielokrotnie sprawicie mu ogromną przyjemność grając… choć zaglądanie do każdej dziury nie zawsze jest dobrym pomysłem… przynajmniej początkowo.
Jak na staroszkolne cRPG przystało, przeciwnicy w Baldur’s Gate III do łatwych nie należą. Podążając główną ścieżką fabularną możecie czuć się względnie bezpiecznie. Szansa na to, że natraficie na oponenta, którego umiejętności istotnie wykraczają poza Wasze własne, jest raczej niewielka, a nawet jeśli jakiś przeciwnik, tudzież grupka oponentów, sprawi Wam trudności, za drugim podejściem (pamiętajcie, by regularnie zapisywać postępy) najpewniej uda się go zgładzić i pchnąć opowieść do przodu. Zbaczanie z głównej ścieżki nie jest natomiast zbyt dobrym pomysłem, szczególnie w pierwszych kilkudziesięciu godzinach rozgrywki, kiedy nasz bohater oraz jego sojusznicy, dopiero gromadzą doświadczenie oraz umiejętności. W wirtualnym świecie stworzonym przez Larian nie brakuje wyzwań i musicie być tego świadomi. Nie poddawajcie się też w razie niepowodzenia, tylko przyjcie do przodu. Wiedzcie, że frustracja wreszcie ustąpi miejsca satysfakcji! Jakże ogromnej!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler