W kwestiach technologicznych dopiero się rozgrzewamy. Definitywna Edycja GTA została obdarzona bowiem ogromem wszechobecnych bugów i błędów AI. Zatapiające się w podłożu NPC-e i obiekty otoczenia, rozmaite przedmioty wylatujące w powietrze po wjechaniu na nie (mam tu na myśl lot pionowy, po którym dany obiekt wylatuje w przestrzeń kosmiczną), idioci za kierownicami aut na praktycznie każdym zakręcie i wjeżdżający w co się da. Do tego policja nie podejmująca pościgu mimo faktu, że właśnie wjechaliśmy na chodnik celem masowego mordu, ludki rzucające się pod maskę samochodu zamiast uciekać przed rozjeżdżeniem, towarzysze, którzy decydują się dzielnie przeć w przeciwległą ścianę i wiele więcej. Nie ułatwia to skupienia się nad właściwą grą i często zwyczajnie irytuje. Oczywiście część tych niedociągnięć przeniesiono bezpośrednio z oryginałów, ale czy nie dało się pewnych rzeczy poprawić?
Swoistym rodzynkiem jest również to co uczyniono z dźwiękiem. Część dialogów jest bowiem całkiem niezła, ale są również i takie kwestie, które przeniesiono wprost z początku XXI-wieku. Co by tu nie mówić, no nie godzi się, żeby taki wydawca udostępnił do zakupu remastery gier, które jako jedne z niewielu mogą się cieszyć, aż takim kultem, z tak kiepskim audio. Nie jestem w stanie pojąć jak mogło do tego dojść u Rockstara, który przez wielu jest uważany za wzór w tworzeniu wirtualnych światów. Nawet jeśli za te odświeżenia odpowiadało inne studio (Grove Street Games), to nie usprawiedliwia poziomu technicznego jaki tu napotykamy.
Pozostając w temacie audio muszę wspomnieć o muzyce. Utwory, które nam przygrywają w trakcie m.in. jazdy autem to coś nieodzownego w serii, no i niestety tutaj również nie ustrzegliśmy się problemów. Chodzi o playlisty z dostępnymi kawałkami, a raczej z ich brakiem. Jeśli się nie mylę to w remasterach nie ma ponad 40(!) piosenek, których mogliśmy posłuchać w oryginałach i nie zdecydowano się na zastąpienie ich w jakikolwiek sposób.
Starzy wyjadacze braki na pewno zauważą, bo mowa tu często o kultowych utworach jak np. te Michaela Jacksona z Vice City. Ich brak wywołuje nawet u mnie swoiste uczucie pustki, bo akurat o Billie Jean czy Wanna Be Startin' Something grającym w radiu pamiętam doskonale pomimo wielu lat jakie upłynęły, od kiedy ostatnio ogrywałem oryginał.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler