Zapowiedź odświeżonego Diablo II spadła nam niczym grom z jasnego nieba. Choć większość młodszych graczy nie miała okazji zagrać w ten tytuł w oryginale, warto chociaż mieć na uwadze, że przez długie lata "drugi diabeł" był wzorem dla innych gier z gatunku hack'n'slash. Nic więc dziwnego, że grono nieco starszych już fanów z wypiekami na twarzy wyczekiwało debiutu zapowiedzianego przez Blizzard remake'u. Firma od razu dała też do zrozumienia, że nie powtórzy karygodnych błędów, jakie przydarzyły się przy rekonstruowaniu WarCrafta III - i w dużej mierze dotrzymała obietnicy!
Diablo II: Resurrected jest z grubsza tym, czym powinien być remake klasyka - wizualnym odrestaurowaniem kultowej gry, z zachowaniem wszystkiego tego, z czego dany tytuł słynął. I to się tutaj udało niemal perfekcyjnie!
Gra wita nas zmodernizowanym menu (i legendarnym dźwiękowym wstępniakiem - aż ciary przechodzą!), które jest jednym z największych odstępstw od oryginału. Nie ma tutaj jednak żadnych udziwnień czy innowacji, więc szybko rozpoczynamy wybór postaci. Tam pojawia się charakterystyczne ognisko i siedmioro bohaterów - ponownie, łezka w oku kręci się niemal sama.
Twórcy remake'u nie pokusili się o dodanie nowej postaci, choć pierwotnie podobno rozważali taki pomysł. Finalnie uznano jednak, że mogłoby to zaburzyć balans gry - pozostano więc przy tych archetypach, które doskonale znamy od lat. Same postacie nie doczekały się większych zmian, oprócz wizualnych usprawnień - przeskok z pikselowej grafiki pozwolił wykreować bardziej szczegółowe twarze i wzbogacić modele o więcej detali. Wszystko jednak z zachowaniem ducha oryginału.
Ten brak większych zmian sprawia, że w Diablo II: Resurrected gra się niemal identycznie jak w oryginał, gdy z wypiekami na twarzy zasiadaliśmy do kwadratowych monitorów w lokalnej kafejce dobrych kilkanaście lat temu. Już pierwsza wizyta w Obozowisku Łotrzyc daje nam do zrozumienia, że chłopaki z Vicarious Visions doskonale czują klimat pierwowzoru. Nowe-stare Diablo II wygląda dokładnie tak, jak pierwowzór. Podano je po prostu we współczesnych standardach wizualnych. Wydaje się to wręcz niemożliwe, z jaką dokładnością i wiernością twórcy przygotowali remake! Modele postaci, potworów, bossów. Cmentarz, na którym walczymy z Krwawą Orlicą, Sanktuarium Demonologa, Świątynia w Kurast, Rzeka Płomieni czy nawet Sekretny Krowi Poziom. Wszystko wygląda tak samo, jak dwadzieścia lat temu... tyle tylko, że wygląda nowocześnie. A gdy dorzucimy do tego całkowicie odrestaurowane, ociekające klimatem cut-scenki z oryginału... Piorunujące wrażenie, szczególnie dla osób, które zagrywały się przeszło dekadę temu w oryginał.
Jednocześnie jeśli odpalicie Diablo II: Resurrected bez znajomości pierwowzoru, to zobaczycie po prostu szalenie klimatyczną (dark fantasy pełną gębą), fantastycznie wyglądającą produkcję hack'n'slash. Wizualnych usprawnień jest cała masa. Najbardziej efektownie wyglądają wszelakie czary - błyskające pioruny, lodowe czy ogniste pociski. Wybuchy, płomienie, okrzyki Barbarzyńcy, klątwy Nekromanty - ekran monitora cały czas błyszczy, migocze, wylewa się z niego cała feeria barw, ciesząc nasze oczy. Bardzo dobre wrażenie robi oświetlenie - zwiedzanie podziemnych jaskiń, ciemnych grobowców, tylko w blasku wiszącej tu i ówdzie pochodni. Znacznie lepsza oprawa to także cała masa dodatkowych detali, które występowały w oryginale, ale pikselowa grafika ograniczała ich szczegółowość. Rozlana po ścianach krew, ucięte głowy, leżące w grobowcach kości. Strzępki ubrania po jakimś torturowanym nieszczęśniku. Tu i ówdzie posadzono więcej trawy, tam dodano brukowaną ścieżkę. Twórcy remake'u nie bali się popuścić wodzy fantazji, ale zawsze trafiali w zamysł kreatorów pierwowzoru. Chapeau bas dla ekipy z Vicarious Visions!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler