The Medium jest najambitniejszą i najbardziej dopracowaną grą polskiego studia Bloober Team – to nie ulega wątpliwości. Nie do końca jestem jednak przekonany co do otaczającej ją kampanii reklamowej. Często wspominano w niej o mrocznych sekwencjach, klimacie grozy oraz nawiązywano do cyklu Silent Hill. Z komunikacji wynikało, że dostaniemy prawdziwy horror, a finalnie tak nie jest. To bardziej thriller, w którym przez większą część rozgrywki kompletnie nic nam nie zagraża. Czy to źle? Oczywiście, że nie. Osoby oczekujące jednak na jakiegoś duchowego spadkobiercę dzieła Konami mogą być zawiedzione. Chcecie wiedzieć dlaczego? Czytajcie dalej naszą recenzję.
Główną bohaterką The Medium jest kobieta o imieniu Marianne. Akcja początkowo rozgrywa się w jednej z kamienic w Krakowie, a później przenosi nas do Ośrodka Wypoczynkowego Niwa, także w niegdysiejszej siedzibie królów. Protagonistkę wzywa tam dziwny głos w telefonie, a na miejscu dość szybko okazuje się, że doszło tu do jakiejś tragedii. W ramach prowadzonego śledztwa, poznajemy przeszłość, zarówno swoją, jak i tego niezwykłego miejsca. Co ciekawe, wątek całkiem nieźle trzyma nas w niepewności do samego końca. Dopiero w okolicy finału mamy jasność co tu zaszło, a także jaką rolę w tym wszystkim odgrywa Marianne. Jeśli chodzi o zakończenie, mnie osobiście pasuje, choć potencjalnie nie wszystkim przypadnie do gustu.
Co do mechaniki rozgrywki, odpowiada ona gatunkowi, na który zdecydowali się deweloperzy: przygodówce. Poruszamy się więc po wirtualnym świecie, eksplorując poszczególne lokacje, rozmawiając, oglądając scenki przerywnikowe oraz rozwiązując różne łamigłówki. Nie wszystkie zagadki są równie ciekawe, ale niektóre – szczególnie ta z domkiem dla lalek – mogą się podobać. Twórcy sprytnie wykorzystują w nich dwa światy, po których może się poruszać Marianne: prawdziwy oraz duchowy (eteryczny).
Czasem obie płaszczyzny widzimy w tym samym momencie. Chodzimy po nich i prowadzimy interakcję z różnymi obiektami – w zależnie od tego, jaką rolę spełniają w danej rzeczywistości. W takiej sytuacji mamy też możliwość opuszczania ciała po to, by przedrzeć się przez jakieś normalnie niedostępne miejsce: np. zamknięte w materialnym świecie drzwi. Poza ciałem Marianne nie może przebywać zbyt długo, a przy okazji natrafia na unikatowe dla duchowej rzeczywistości przeszkody. Wymagany jest tu więc pośpiech, planowanie oraz myślenie. Wiadomo, że tego ostatniego elementu nie ma przesadnie dużo, ale czasem trzeba pokombinować.
W miarę postępów otrzymujemy jeszcze jedną ciekawą zdolność. Otóż dziewczyna dostaje możliwość przechodzenia pomiędzy rzeczywistościami za pomocą luster. W takiej sytuacji nie podróżujemy po dwóch płaszczyznach jednocześnie, a ale po jednej, wybranej. Nadal obowiązuje jednak podstawowa zasada: światy się między sobą różnią i tylko sprawne dostrzeganie i wykorzystywanie różnic pomoże nam przebrnąć przez kolejne łamigłówki. Także i tym razem nie są one specjalnie skomplikowane i najczęściej wymagają po prostu dużo chodzenia i eksplorowania. Okazyjnie coś też przełączymy lub aktywujemy. Wszelkie potrzebne przedmioty, jak np. klucze i dźwignie są często niedaleko miejsca, w których mamy je wykorzystać.
Eksploracja sama w sobie potrafi być najnudniejszym elementem The Medium, o czym nie mogę nie wspomnieć w recenzji. Mimo że od początku do końca grało mi się nieźle, były fragmenty, które mocno przynudzały. Twórcy niepotrzebnie je tak bardzo przeciągnęli, bo nie miały w sumie większego wpływu na opowieść. Wygląda to tak, jakby graficy, tudzież projektanci poziomów, chcieli nieco poszaleć, a w efekcie po prostu delikatnie przesadzili. Na szczęście takich fragmentów jest raptem kilka, a cała reszta gry jest dość dobrze przygotowana, jeśli chodzi o szybkość postępów i ogólne dawkowanie emocji.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler