Walka jest prowadzona przeciwko różnym zbirom i stanowi wyzwanie, ale nie jest szczególnie interesująca ani satysfakcjonująca. Rozbudowane kombinacje z dwóch pierwszych gier zostały porzucone, co stanowi dużą poprawę, bo zamiast zapamiętywać przyciski dla określonego ruchu, a następnie samodzielnie spamować je na opuszczonym parkingu, aby je ulepszyć, możemy teraz sparować z innymi ludźmi, celem podrasowania techniki. Walka i kombinacje są przystępne dla każdego i nie wymagają Bóg wie jakich umiejętności i pamięci. Łatwo, przyjemnie, ale jak chcesz, to możesz poeksperymentować.
Walka jest w miarę efektowna, ale nie ma w niej swobody. Na każdym poziomie trudności przeciwnicy ciągle blokują i czułem się, jakbym uderzał w ścianę, dopóki nie odpuścili. Oponenci nie są agresywni i nie potrafią wykorzystywać okazji. Na domiar złego, nasza postać jest jakby podczepiona pod rywala i swobodnie w ramach aren się nie poruszamy. Zapomnijcie o wolności znanej z takich gier, jak chociażby God of War. Tutaj jest raczej cios za cios i niewidzialny klincz - nie odepniesz się od wroga, ciągle stoisz na jego linii i możesz tylko stosować uniki.
Pojedynki to jedyny element gry, który wybudza ze snu. W zasadzie, należy się do każdego z nich bardzo dobrze przygotować. Nie wyzwiesz każdego. Masz wyselekcjonowane osoby, z którymi możesz się bić. W samym starciu Ys Net zastosowało niestety różne przedpotopowe rozwiązania, przykładowo nie ma tutaj wytrzymałości, a jest ona połączona ze zdrowiem. To oznacza, że nawet gdy poruszasz się po wiosce tracisz życie. Jeśli chciałbyś zawalczyć w bardziej nowoczesnej grze, zdrowie Ci zostanie przywrócone po czasie, a od - przykładowo - szybszego poruszania się masz poziom kondycji. Nie u Suzukiego. Tutaj możesz w środku dnia paść z wycieńczenia od kręcenia się po wiosce i gadania. A co, gdy dołączysz akurat do walki? W takim przypadku przeciwnik będzie miał pełny pasek zdrowia, a Ty dostaniesz po tyłku.
Shenmue III ma wiele męczących mechanik. Jedna z nich to ograniczenie czasowe. Po lokacjach możemy poruszać się i rozmawiać za dnia. Tracimy czas i wytrzymałość, ale nie możemy również zapisać stanu zabawy w momencie, w którym chcemy (na wypadek źle poprowadzonej rozmowy). W przypadku, gdy coś chlapniemy jęzorem, należy zresetować zabawę. Zazwyczaj zapisujemy grę w miejscu, w którym śpimy, ale żeby się tam dostać, musimy (na przykładzie wioski) przebiec wieleset metrów, czyli, jak wynika z wcześniejszego opisu, stracić zdrowie (bo przecież staminy nie ma). Czyli gdy już mamy zapisaną rozgrywkę i chcemy wrócić do wioski, by spróbować walki, lub dialogu, to praktycznie jest już po czasie... albo mamy po zdrowiu i tak w kółko. Aby mieć kondycję, to znaczy w ogóle zdrowie, musimy się odżywiać. Jedzenie i napoje kupujemy w sklepach. Aby mieć na nie pieniądze, jak wspominałem wcześniej, musimy wykonywać aktywności, które pożerają czas i zasoby, a także odrywają nas w zasadzie od walki i pchania fabuły na przód.
Gra idzie pod prąd rynkowych trendów w wielu kwestiach. Posiada maksymalnie archaiczne menu, którego obsługa to gimnastyka olimpijska. W świecie nie zobaczymy żadnych znaczników, a sama postać blokuje się często o najmniejsze przedmioty. Graty, które chcielibyśmy podnieść należy najpierw podświetlić widokiem pierwszoosobowym, aby potem jeszcze raz wcisnąć przycisk interakcji, oglądając archaiczną animację. Podniesienie czegokolwiek trwa kilka sekund. W jednym miejscu miałem zakupić starszy alkohol, ale sprzedawca nic o nim nie mówił. Musiałem przeklikać kilkanaście przedmiotów, by samemu przekonać się, że go tutaj nie ma. Trwało to kilka minut i wyrywałem sobie włosy z głowy. Na koniec sprzedawcy się przypomniało, że faktycznie nie dostanę u niego takiego alkoholu.
A jak wygląda sprawa oprawy audiowizualnej? Pod tym względem Shenmue III może się w zasadzie podobać. Wioska jest wykonana ślicznie, szczególnie jej panorama cieszyła moje oczy. Nie brakuje też przywiązania do detali. Jest kolorowo, bajecznie, a do tego nagrano piękną muzykę. Jedyne do czego można się przyczepić, to drewniane animacje oraz męczące i drętwe dialogi. Ryu jest sztywnym, przesadnie uprzejmym (liczba wypowiedzianych przez niego "excuse me" to jakiś rekord Guinessa) i niemrawym bohaterem. Dialogi są sztuczne, powtarzalne i drętwe. Ale jako wizualna widokówka gra daje radę.
Podsumowując, Shenmue III to tytuł niedzisiejszy, drętwy i pokazujący, jak długą drogę przebyły gry wideo, aby stać się tym, czym dzisiaj są hity pokroju Assassin's Creed, God of War czy Marvel's Spiderman. Shenmue III to produkcja niszowa, raczej skierowana do konkretnego odbiorcy, który jest zainteresowany samą historią. Niczego nowego do branży gier nie wnosi, a i jakoś szczególnie zapamiętana nie zostanie. Hołduje przeszłości, ale myślę, że wielu po niego sięgnie z uwagi na nostalgię. Jeżeli należysz do grona tych osób, to bierz i graj, jeżeli nie kojarzysz marki, to lepiej niech tak zostanie.
Dobra |
Grafika: Momentami widoczki potrafią zachwycić, ale generalnie jest to wczesny poziom obecnej generacji, lub też standard końcówki ery PlayStation 3. |
Świetny |
Dźwięk: Muzyka jest poruszająca i piękna, aczkolwiek powtarzające się i drętwe dialogi szybko męczą. |
Przeciętna |
Grywalność: Cóż by tutaj napisać, pamiętaj, aby zjeść cebulę przed walką. Musisz też przebrnąć przez drętwy, powtarzalny dialog i ekran ładowania. Także ten... |
Przeciętne |
Pomysł i założenia: Pomysł wydania gry rodem z 2000 roku w roku 2019 uważam za "interesujący". |
Przeciętna |
Interakcja i fizyka: Możesz porozmawiać praktycznie z każdą osobą w świecie gry. Nie zapomnij też o grzecznościowym "excuse me". |
Słowo na koniec: Średniej jakości gra, która jedzie na nostalgii do czasów tak dawnych i archaicznych, że aż trudno uwierzyć, że została wydana "dzisiaj". |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler