Licencje to standardowy miszmasz i jednocześnie totalny bałagan. Część lig, jak np. włoskie Serie A, może pochwalić się pełną licencją i dokładnym odwzorowaniem piłkarzy, stadionów oraz trykotów. Większość licencji jest jednak w rękach EA, przez co np. w angielskiej Premier League prawdziwą nazwę, herb, itp. mają jedynie współpracujące z Konami kluby, jak Arsenal czy Manchester United. Jasne, fani zaradzą temu poprzez szybko wydawane modyfikacje, wprowadzające oryginalne inicjały i wszystko co związane z licencją, ale nie każdemu chce bawić się we wgrywanie dodatkowych plików.
Plusem są na pewno regularne aktualizacje formy zawodników, wydawane bodajże co tydzień. Eksperci z Konami na bieżąco śledzą wyniki i statystyki najpopularniejszych zawodników w trakcie trwania sezonu i dostosowują statystyki piłkarzy do ich aktualnej formy. Jeśli nie chcemy, to nie musimy jednak z tej „formy live” korzystać.
Oprawa wizualna nie uległa wielkim poprawkom, a mający już swoje lata silnik Fox Engine ewidentnie chciałby już odejść na emeryturę. eFootball Pro Evoltion Soccer 2020 wygląda niewiele lepiej niż odsłony sprzed kilku lat – stadionom (poza bardzo dobrze oddanymi obiektami klubów współpracujących z Konami) brakuje detali, murawa prezentuje się sztucznie, podobnie zresztą jak modele większości piłkarzy. Trzeba być po naprawdę kilku głębszych, by pomylić dzieło Konami z transmisją live w telewizji.
Japończycy obiecywali też dokładniejsze oddanie ruchów i zachowań najpopularniejszych zawodników. O ile w przypadku Messiego czy Cristiano Ronaldo faktycznie da się zauważyć odmienne animacje, to już nieco mniej medialny Robert Lewandowski czy Antoine Griezmann, poruszają się w zasadzie jak każdy inny napastnik ze zbliżoną budową ciała. To wszystko fajnie brzmi na przedpremierowych zapowiedziach, ale w praktyce – niewiele wnosi.
eFootball Pro Evoltion Soccer 2020 mimo nowej nazwy, nie wnosi większych rewolucji. Samo przemianowanie gry to chęć zwrócenia na siebie uwagi tanim kosztem – Konami mówiło coś o większym nacisku na e-sport i rozgrywki sieciowe. Tu wypada postawić proste pytanie – gdzie są te obiecywane zmiany? Na pewno nie znajdziemy ich w biednych od lat trybach rozgrywki multiplayer.
Tegoroczne Pro Evo zapewne srogo przegra starcie z konkurencją. Nawet jeśli kopanka od Konami oferuje mniej schematyczny, bardziej różnorodny gameplay, to dostaje po tyłku w niemal każdym innym aspekcie. Od nieefektownych strzałów, przez mało różnorodne tryby zabawy czy nawet takie detale, jak licencyjna bieda lub nieefektowne menusy.
Podtrzymuję, że dodanie dopisku „eFootball” to najbardziej rzucająca się w oczy nowość, jaką na ten rok przyszykowało Konami. Dalszy komentarz wydaje się zbędny.
Dobra |
Grafika: Mający swoje lata na karku, silnik Fox Engine nie generuje już oprawy na miarę 2019 roku. Pod tym względem PES od kilku lat stoi w miejscu, choć nie można odmówić Konami precyzji w odwzorowaniu popularnych licencjonowanych stadionów. |
Przeciętny |
Dźwięk: Równie wysłużony jest komentarz, który wymaga definitywnej zmiany. Oczywiście o polskim duecie komentatorów (czy w ogóle - polskiej wersji) możemy zapomnieć. |
Dobra |
Grywalność: Rozgrywka nadal przynosi sporo frajdy, a gra wciąż zaskakuje możliwością kreowania unikatowych akcji. Szkoda tylko, że strzały nie są odpowiednio satysfakcjonujące, a gra obrońców momentami przypomina polską Ekstraklasę. |
Przeciętne |
Pomysł i założenia: Mało zmian, brak świeżych pomysłów. Konami od kilku sezonów stoi w miejscu. |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Fizyka z reguły nie zawodzi, choć starcia bark w bark nie zawsze wyglądają realistycznie. |
Słowo na koniec: Zmiana nazwy całego cyklu przy pomocy dopisku eFootball wróżyła większe innowacje. Finalnie okazało się to jednak brzydkim i nieprzemyślanym zagraniem. Nowe Pro Evo oprócz zmiany tempa rozgrywki i kilku nieporywających nowinek, wygląda niemal na kalkę dwóch poprzednich odsłon. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler