Jump Force (PC)

ObserwujMam (3)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (0)

Jump Force (PC) - recenzja gry


@ 24.03.2019, 18:28
Kacper "Itchytude" Kutelski
I AM ERROR.

Na domiar złego, większość misji pobocznych, a nawet tych z głównej linii fabularnej, to typowe “zapychacze” porównywalne do znanego fanom mangi i anime fillera. Bicie kolejnych zastępów kitowców (zwanych tu Venomami) czy stworzonych na potrzeby zadań zespołów znanych z anime wrogów jest mało różnorodne, co przy istnym zatrzęsieniu dostępnych zadań sprawia, że do zabawy w pojedynkę szybko wkrada się rutyna. Co więcej, dużą część z nich musimy sobie ręcznie “wyklikać” ze statycznego menu misji, łudząc się, że kolejne starcie będzie chociaż poprzedzone wątpliwej jakości scenką przerywnikową. Zaprezentowanie wszystkiego w formie Huba łączącego graczy za pośrednictwem internetu w stylu Xenoverse’a (przy braku możliwości współpracowania czy toczenia drużynowych bitew) dodaje tylko kilka dodatkowych kropel do istnego morza singleplayerowego chaosu.

Aby nieco przypudrować powtarzalność starć twórcy zaoferowali nam system rozwoju postaci oraz stale rosnący poziom trudności, oparty m.in. o poziom naszego wojownika. Progresję w trybie zabawy dla pojedynczego gracza zapewniać mają nam zarówno stale wzrastające paski doświadczenia, jak i inkasowane za postępy kredyty, które mogą posłużyć do zwiększenia naszych zdolności bojowych (albo kupienia nowych spodni). Poziomy, poza sztucznym regulowaniem naszych statystyk bojowych w walkach fabularnych, wydawać możemy jednak głównie na cudaczne i niezbyt odczuwalne bonusy dla wspierających nas w fabularnych walkach bohaterów. Walutę zaś przyjdzie nam przeznaczyć m.in. na zakup nowych technik, elementów garderoby oraz przedmiotów pozwalających ulepszać wyekwipowane umiejętności aktywne i pasywne. Brzmi to nie najgorzej, jednak w praniu troszeczkę niepotrzebnie rozrzedza i tak mocno monotonną strukturę następujących po sobie starć - zwłaszcza, że niewątpliwie główną atrakcję w tego rodzaju produkcji stanowi możliwość korzystania ze znanych i lubianych bohaterów. A ci, po wielu akapitach gadaniny o technikaliach, aż rwą się do walki!

Jak na epicki (przynajmniej w zamyśle) crossover przystało, potyczki rozgrywane są w trzyosobowych składach. Jednak w odróżnieniu od większości drużynowych bijatyk, w Jump Force wszyscy nasi bohaterowie współdzielą ten sam pasek życia. Aby zachęcić nas do korzystania z wielu postaci twórcy opisali każdego z wojowników zestawem atrybutów zawierających jego silne i słabe strony, a nawet obdarzyli wybrane ataki właściwościami przypisanych doń żywiołów. Prawda jest jednak taka, że mimo tych widocznych “na papierze” różnic, wszyscy bohaterowie wypadają do siebie bardzo podobnie, różniąc się głównie potencjałem posiadanych ataków specjalnych oraz preferowanym dystansem. W efekcie nic nie stoi na przeszkodzie, by przez całą walkę kontrolować jednego bohatera, wspomagając się asystami i zmianami jedynie celem ratowania się z opresji bądź przedłużania kombosów.

Przedstawiony w grze system walki oparty jest w dużej mierze na umiejętnym łączeniu prostych, szybkich ataków w combosy wzbogacane umiejętnie dawkowanymi technikami specjalnymi. Ze względu na uniwersalne dla wszystkich postaci mechanizmy systemu, klejone w trakcie walki kombinacje ciosów są oczywiście stosunkowo podobne do siebie, jednak wyciągnięcie największych obrażeń każdym z bohaterów wymaga chwili zastanowienia i ogrania, co jest samo w sobie sporym plusem, a do walki do ostatniej kropli krwi zachęca mechanika Awakening, pozwalająca wykorzystać ukrytą moc naszego bohatera w zamian za energię zyskiwaną wskutek odnoszenia obrażeń. Oczywiście nie samą ofensywą człowiek żyje - większość szlagów można zatrzymać zwyczajnie podnosząc gardę i umiejętnie przechodząc do kontrataku, jednak nadmierne duszenie bloku można z łatwością ukarać uniwersalnym rzutem, naładowanym ciosem czy częścią technik specjalnych.

Brzmi całkiem jak klasyczna bijatyka? W istocie, jak na rasowego arena fightera przystało, Jump Force przemyca do swojego systemu wiele klasycznych, “fajterowych” zależności, oczywiście w odpowiednio przystępnej formie. Oczywiście ciężko tu mówić o głębi i wyważeniu porównywalnym z tuzami gatunku fighterów, ale w systemie jest nieco miejsca na finezję i wymasterowanie umiejętności. Mimo prostoty swych założeń i sterowania, Jump Force zawiera w sobie całkiem sporo pomniejszych mechanik co przy “jednokopytyzmie” bohaterów dodaje systemowi sporo miodku, ale niestety w tym wybuchowym wywarze różnistych mechanik nie wszystko współgra ze sobą idealnie. Mam tu na myśli np. decyzję o dodaniu dodatkowych rodzajów tzw. Breakerów, pozwalających na przerywanie wrogich ataków. Choć domyślnym sposobem na wyjście z tego rodzaju opresji jest wydanie zawartości paska mobilności na automatyczną ucieczkę, tak twórcy wprowadzili dodatkową możliwość kontrowania i unikania ataków poprzez wciśnięcie przycisku w odpowiednim momencie wrogiego natarcia. W zamyśle wydaje się to być całkiem ciekawym twistem, mającym sprowadzić starcia na najwyższym poziomie do sekwencji efektownych kontr. W efekcie jednak świadomość, że niemalże każda kombinacja normalnych ciosów może zostać przerwana jednym trafnym naciśnięciem guzika wprawnego gracza zdaje się jeszcze bardziej zachęcać do polegania na superach i asystach oraz czujnej grze w obronie.


Screeny z Jump Force (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?