Mamy końcówkę września, a to oznacza premierę kolejnej odsłony cyklu FIFA. "Osiemnastka" zapowiadała się… tak sobie. Twórcy nie chwalili się większymi innowacjami na przedpremierowych zwiastunach, raczej sugerując, że na rewolucję liczyć nie ma co. I faktycznie, pierwsze minuty z FIFA 18 nie budzą większych zachwytów, jeżeli ograliśmy zeszłoroczne wydanie. Na szczęście im więcej minut spędzimy z padem w dłoniach, tym wrażenia stają się lepsze.
FIFA 18 to przede wszystkim garść sensownych poprawek w samym gameplayu, który, choć jest dość podobny do FIFA 17, to jednak wyraźnie lepszy. Jeżeli graliście w „siedemnastkę” sporadycznie, to nie liczcie na rewolucję, ale jeśli na ostatniej FIFIE połamaliście pada, na pewno dostrzeżecie ulepszony system kontroli piłki, która teraz jeszcze fajniej trzyma się nogi i można zrobić z nią znacznie więcej, także za sprawą szybszych reakcji zawodników na nasze polecenia. Szczególnie jeżeli specjalizujemy się w rozmaitych sztuczkach, a Neymar czy Cristiano Ronaldo szaleją na naszych skrzydłach zupełnie jak w prawdziwej piłce. Celowo zresztą wspominam o najlepszych kopaczach, bo w ich przypadku zastosowano system Real Players Motion, jeszcze dokładniej odwzorowujący ich ruchy z realnego boiska. W akcji wygląda to naprawdę świetnie, a z odsłony na odsłonę liczba "spersonalizowanych" piłkarzy rośnie.
Sama rozgrywka nieco spowolniła, co pozwala konstruować ciekawsze akcje. Mamy te pół sekundy więcej na podjęcie decyzji, a do tego jeszcze lepiej niż rok temu, współpracują z nami zawodnicy z pola. Napastnicy zdecydowanie sprawniej szukają dziur w obronie, skrzydłowi ze wszystkich sił próbują się urwać i czekają na efektowne, długie podanie ze środka pola. FIFA 18 jest przez to wyraźnie bardziej widowiskowa i grywalna od „siedemnastki”, nawet mimo nieco wolniejszego tempa akcji. Niemniej, to nadal nie jest rozgrywka symulacyjna, ale raczej arcade momentami próbujące udawać symulator. Twórcy ewidentnie nastawiają się na widowiskowość oraz frajdę płynącą z rozgrywki - wychodzi im to wybornie.
Spory udział w kreacji tej „rozrywkowej” otoczki mają strzały, które także doczekały się pewnych ulepszeń – mimo braku jasnych deklaracji ze strony dewelopera. Uderzenia są jakby bardziej soczyste, ale chyba najbardziej cieszą oko nowe animacje, gdy piłka grzęźnie w sieci lub uderza w trybunę. Czuć tu moc, czyli to coś, za co uwielbiamy wirtualne „bomby”. Doszło też całkiem sporo nowych animacji, czy to przy bramkach zdobywanych z powietrza, czy też ziemnych „szczurach”. EA Sports zdarza się premiować efektowne uderzenia z dystansu, bo dość często zamieniałem je na bramki, choć dobrze sklepana akcja i wykończenie z bliskiej odległości też z reguły kończy się sukcesem. Tutaj najlepiej spisują się wprowadzone rok temu, niezawodne strzały po ziemi.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler