theHunter: Call of the Wild (PC)

ObserwujMam (16)Gram (8)Ukończone (1)Kupię (3)

theHunter: Call of the Wild (PC) - recenzja gry


@ 03.05.2017, 12:09
Adam "Dirian" Weber
Chwalmy Słońce!

Symulator wirtualnego myśliwego, skierowany wyłącznie do fanów gatunku.

Bycie myśliwym to wcale nie jest łatwe hobby, o czym przekonać się można grając w theHunter: Call of the Wild. To jedna z niewielu strzelanek (choć w tym przypadku to mocno umowne określenie), która zamiast wymagać ona nas prucia ołowiem na lewo i prawo, nagradza obserwację i skupienie. Tylko czy na dłuższą metę potrafi dostarczyć odpowiedniej porcji rozrywki?

Produkcja powstała przy współpracy studia Expansive Worlds z ekipą Avalanche, ojcami serii Just Cause. To kontynuacja wydanej w 2009 roku gry theHunter, z tym że w przeciwieństwie do swojego pierwowzoru, nie została oparta o model biznesowy free-to-play. Już przy pierwszym kontakcie z Call of the Wild widzimy, że twórcy mieli znacznie większy budżet na rozwój swojego dzieła i dzięki temu nie jesteśmy ograniczeni przez upierdliwe mikropłatności, które w przypadku pierwszej części potrafiły mocno zniechęcać do zabawy.

Rozgrywkę rozpoczynamy od zapoznania się z samouczkiem, który próbuje zrobić z nas myśliwego. Szukamy punktu obserwacyjnego, by następnie rozglądać się z jego szczytu za zwierzyną. Chwilę później dostrzegamy pierwszą sarnę i ruszamy jej tropem. Dosłownie, bo po drodze szukamy śladów, w którym kierunku udało się zwierzę, obserwując wgniecioną trawę czy widoczne ślady kopyt na błocie. Nie mija wiele czasu, gdy zdobywamy pierwszego "fraga". Gdy już wiemy co i jak, możemy wyruszyć na łowy bez wspomagaczy, choć czasami warto zerknąć do dziennika, by zobaczyć "co się z czym je".

Nie zawsze jest to oczywiste, bo samouczek "tak sobie" tłumaczy, jak korzystać np. z wabików. Co bardziej doświadczeni łowcy pewnie będą to wiedzieć, ale taki świeżak jak ja nie ma pojęcia do czego służy jakieś gwizdkopodobne urządzenie. Gra w ogóle dość kiepsko, mimo chęci twórców, wyjaśnia swoje założenia, przez co początkowo ciężko zrozumieć jej mechanikę oraz rządzące wirtualnym światem prawa. Podczas zabawy w dolnym rogu mamy przykładowo kompas, który wyświetla jakąś zieloną poświatę. Początkowo myślałem, że to kierunek do celu, w którym zgarnę misję czy coś w ten deseń. Ruszyłem więc w tamtą stronę, a tu co? Nic. Dopiero w sieci znalazłem, że... to wskaźnik kierunku wiatru.

Gdy jednak ogarniemy co i jak, rozgrywka zaczyna być ciekawa. Trzeba mieć jednak świadomość, że to produkcja skierowana do graczy cierpliwych. Faktycznie stara się ona symulować polowania. Nie jest to Call of Duty w lesie, gdzie zwierzaki wyskakują zza każdego krzaka. Tutaj trzeba przystanąć, przyjrzeć się tropom i podążać w kierunku zwierzyny z nadzieją, że może ją dopadniemy. A może nie.


Screeny z theHunter: Call of the Wild (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosshuwar   @   10:26, 05.05.2017
A czy recenzji theHunter nie powinien pisać Hunter? Uśmiech
0 kudoshunter   @   12:56, 05.05.2017
Hunter ledwo ma czas wejść na kompa a co dopiero grać xD
0 kudosdenilson   @   21:03, 06.05.2017
Coś jak Silent Hunter. Trzeba mieć duże pokłady cierpliwości i spokojnie kalkulować swoje poczynania.
0 kudossebogothic   @   12:22, 11.05.2017
Chyba sobie zakupię, zawsze chciałem wcielić się w wirtualnego myśliwego. Pierwsza część mnie zawiodła, bo opierała się na mikropłatnościach. Tutaj kupujemy grę raz i mamy dostęp do całej zawartości.