Little Nightmares to projekt firmy Tarsier, mocno nawiązujący do dzieł studia Playdead, odpowiedzialnego m.in. za świetne Limbo oraz Inside. Mamy do czynienia z mroczną platformówką, w której spory nacisk położono na eksplorację oraz rozwiązywanie mniejszych lub większych łamigłówek środowiskowych. Pod przykrywką gry twórcy przemycają też przesłanie - na wypadek gdybyście mieli ochotę także porozmyślać. O tym jednak pisać nic więcej nie zamierzam.
Słów kilka napiszę natomiast w związku z fabułą. W Little Nightmares przejmujemy bowiem kontrolę nad dziewczynką - strasznie głodną, co sprawiło, że początkowo gra zwana była Hunger. Małą znamy jedynie jako Six (po polsku Sześć). Uwięziona jest ona na terenie podwodnego kurortu, a kiedy nadarza jej się okazja by uciec, postanawia z niej skorzystać. Podwija więc żółty płaszczyk i rusza w pełną niebezpieczeństw podróż.
Wzorem wspomnianego Limbo, w projekcie Tarsier nie jesteśmy prowadzeni za rączkę. Samodzielnie musimy do wszystkiego dojść. Domyślić się o co chodzi i w jaki sposób przebrnąć przez wszystkie rozdziały opowieści. Tych jest w sumie 5, a każdy pochłania mniej więcej godzinę – nieco więcej, jeśli szukamy znajdziek. Dotarcie do finału pochłania więc około 5-8 godzin.
Droga do celu pełna jest niebezpieczeństw. Po pierwsze, ze względu na to, że bohaterka jest niewielkich rozmiarów, a wszystko dookoła znacznie większe od niej. Po drugie, ponieważ wiele drzwi jest zamkniętych, a przejście dalej często jest dobrze ukryte i wymaga spostrzegawczości. Jeden niewłaściwy krok wystarczy, by wpaść w jakąś przepaść albo zostać zgniecionym przez mebel. Po trzecie, z powodu przeciwników, których napotkamy na swojej drodze.
Little Nightmares chce być platformówką z elementami horroru. Z tego powodu oponenci na jakich natrafiamy wyglądają jak wyjęci z koszmaru. Co gorsze, nie jesteśmy w stanie z nimi walczyć, a w związku z tym musimy ratować się przy pomocy ucieczki zakończonej w jakiejś kryjówce. Tylko jednej z napotkanych pokrak – niejako – stawimy czoła, ale o walce bezpośredniej nawet nie myślcie. To nie Resident Evil, a bardziej Outlast.
Jeśli chodzi o jakość zagadek, jest różnie. Najczęściej mamy do czynienia z czymś banalnym – szybko da się zatem dostrzec rozwiązanie i zmierzać dalej do przodu. Okazyjnie natrafiamy na coś bardziej zakręconego, jak np. przygotowanie parówek celem stworzenia liny do przeskoczenia w stronę otworu na ścianie. Zdecydowanie najwięcej czasu wymaga jednak poszukiwanie znajdziek – specjalnych posągów oraz tzw. Nomów – dziwnych stworków, ukrywających się w różnych miejscach wirtualnego świata. Twórcy obszary z nimi najczęściej bardzo dobrze ukryli.
Little Nightmares to satysfakcjonujące doznanie, zarówno pod względem samej mechaniki rozgrywki, jak i wrażeń audio-wizualnych. Twórcom udało się przygotować mocno klimatyczne udźwiękowienie, a także mroczną i charakterną oprawę graficzną. Przez większą część zabawy obserwujemy ciemne korytarze i przejścia, a okazyjnie spomiędzy szarości przebijają się jakieś kolory, tudzież światło. Szczególnie dobrze prezentuje się właśnie ono oraz dynamiczne cienie. Nie jest to w żadnym razie graficzna rewolucja, ale naprawdę solidnie to wszystko brzmi i wygląda.
Podsumowując, Little Nightmares to bardzo dobra platformówka. Jej zakup to wydatek niewygórowanych 80 złotych, czyli cena jest całkiem przystępna. Jeśli szukacie więc jakiejś ciekawej przygody z przesłaniem oraz toną klimatu, najnowszy projekt studia Tarsier będzie jak znalazł.
Świetna |
Grafika: Niby minimalistycznie, ale z pomysłem. |
Dobry |
Dźwięk: Jakieś jęki i pomruki, czasem coś stuknie. Klimatyczna muzyka pogrywa w tle. |
Świetna |
Grywalność: Jak zasiadłem, nie mogłem przestać grać. |
Świetne |
Pomysł i założenia: Gra z przesłaniem, co w dzisiejszych czasach jest rzadkością. |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Czasem coś przesuwamy, czasem zrzucamy. |
Słowo na koniec: Little Nightmares to jedna z najlepszych platformówek z domieszką horroru w jakie grałem. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler