Tom Clancy's Ghost Recon: Wildlands (PC)

ObserwujMam (30)Gram (6)Ukończone (9)Kupię (8)

Tom Clancy's Ghost Recon: Wildlands (PC) - recenzja gry


@ 11.03.2017, 12:06
Adam "Dirian" Weber
Chwalmy Słońce!

Na Ghost Recon: Wildlands czekało wielu graczy, pokazały to testy beta. Sprawdzamy więc czy było warto i czy The Division w Boliwii oferuje niezapomniane doznania.

Francuski koncern Ubisoft ostatnimi czasy wręcz zasypuje nas coraz to nowymi grami z otwartym światem, utrzymywanymi w specyficznej dla firmy formule. Kolejny Assassin's Creed, Far Cry oraz Watch_Dogs - wszystkie były dobrymi grami, ale siłą rzeczy wyglądającymi podobnie. Tymczasem zadebiutowało Ghost Recon: Wildlands, które kroczy nieco inną ścieżką - to nadal open world w Ubisoftowym wydaniu, ale z kilkoma urozmaiceniami.

Akcja Ghost Recon: Wildlands ma miejsce w niedalekiej przyszłości, a konkretniej w 2019 roku. Wcielamy się w członka elitarnej jednostki "Duchów" (postać tworzymy na początku w całkiem rozbudowanym kreatorze), która zostaje wysłana do Boliwii. Ten południowoamerykański kraj od dobrych kilku lat opanowany jest przez fikcyjny kartel narkotykowy Santa Blanca, dowodzony przez wytatuowanego oprycha zwanego El Sueno. Naszym zadaniem jest zaprowadzenie porządku w kraju, z czym zupełnie nie radzi sobie skorumpowana władza. Działamy jednak po cichu, zaczynając od "przeszkadzania" w najniższych szeregach potężnej organizacji. Do samego El Sueno czeka nas bowiem długa droga, a przeszkodą są nieco mniejsi szefowie, odpowiedzialni w kartelu za dystrybucję, przemyt oraz terroryzowanie okolicznej ludności. Fabuła nie jest specjalnie zawiła i stanowi raczej dodatek do rozgrywki niż jej motor napędowy. Gra opowiada nam historię poprzez swego rodzaju narratora, którym jest nasza blond włosa przełożona, kontaktująca się z nami głównie drogą radiową i nakreślająca sytuację miejsca, w którym się aktualnie znajdujemy. Sporadycznie obejrzymy też świetnie zmontowane, animowane cut-scenki, nie brakuje ponadto standardowych, całkiem fajnie napisanych i mięsistych dialogów z czarnym humorkiem w tle.

Rozgrywka polega więc w pewnym sensie na czyszczeniu kolejnych prowincji, co jest dość standardowym rozwiązaniem w tego typu grach, kojarzonym chociażby z Just Cause 3 oraz Mafia III. Ciężko zaimplementować coś innego na potrzeby gry z otwartym światem, dlatego Ubisoft nie wymyślało koła na nowo, ale nieco zmodyfikowało założenia ze swoich wcześniejszych gier. Już na samym początku zabawy otrzymujemy dostęp do praktycznie całej mapy gry, podzielonej na bodajże 20 regionów. Wirtualna Boliwia jest wręcz przerażająco ogromna i po kilku pierwszych misjach wiemy, że Wildlands to gra na wiele godzin. Aby jednak nie było nudno, twórcy musieli odpowiednio urozmaić zabawę. Da się zauważyć, że dokonano pewnego nieformalnego podziału na misje fabularne i rozmaite czynności poboczne. Te pierwsze są dość sztampowe i na dobrą sprawę, całą fabułę przechodzimy w podobnym stylu. Musimy zlikwidować bossa danej prowincji, ale pierw trzeba do niego dotrzeć, co nie jest takie łatwe, jak by się początkowo mogło wydawać. Konieczne jest przesłuchiwanie świadków i dokładna infiltracja terenu. Mocnym plusem jest fakt, że nie brniemy ściśle wyznaczonym schematem – misje możemy wykonywać w niemal dowolnej kolejności, więc sami wybieramy, w którym miejscu najpierw chcemy „posprzątać”.

Gdy mamy info, co do lokalizacji danego szefa, przystępujemy do działania. Bossowie z reguły siedzą w jakichś większych bazach, pilnowanych przez dobrze uzbrojonych oprychów. Trzeba więc się tam dostać i zlikwidować jegomościów. Twórcy dają nam sporo możliwości w tej kwestii - możemy wyeliminować wroga po cichu w stylu Solid Snake'a, korzystając z broni z tłumikiem, ale nic też nie stoi na przeszkodzie by w kilka sekund wywołać lokalną wojnę, niczym Rico Rodriguez, w której z reguły ochoczo wesprą nas lokalni rebelianci. Gra nie promuje wyraźnie żadnego ze stylów rozgrywki, ale twórcy zadbali o odpowiednie dostosowanie większości miejscówek do obu wariantów - taktycznego i "na Rambo". To zresztą ogromne osiągnięcie Ubisoft Paris, że mimo tak ogromnej lokacji, udało im się naprawdę dobrze zaprojektować większość terenów. Szczególnie na wyższych poziomach trudności warto wykorzystywać topografię otoczenia - ustawienie się w dobrym punkcie wzniesienia z karabinem wyborowym, albo wejście do wrogiej bazy jakimś mało strzeżonym przejściem z reguły przynosi wymierne korzyści. Warto więc kombinować.


Screeny z Tom Clancy's Ghost Recon: Wildlands (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudoskrzywy_banen   @   12:47, 11.03.2017
Kolejny nudnawy sandbox od ubi.
0 kudosdabi132   @   14:41, 11.03.2017
Może być, aczkolwiek bardziej podobały mi się poprzednie części serii.
0 kudosVerdyct   @   18:10, 11.03.2017
Za mną kolejne ponad 30 godzin rozgrywki.
W sumie z betą to grubo ponad 50 godzin.
To już zanosi się na poważny, stały związek, taki aż do końca,
a nie żaden romans hahaha Uśmiech
Jak dotąd dopadł mnie tylko jeden błąd:
otóż, co jakiś czas znika siatka dalmierza w optyce celownika.
A zaczęło się tak dziać po ostatniej aktualizacji.
Poza tym nVidia wreszcie włączyła obraz 3D.
Niestety, trza poczekać na poprawki, obraz jest koślawy.
W mojej opinii gra jest udana, i to w znacznym stopniu,
aczkolwiek nie do samego końca; a szkoda,
bo byłaby bliska ideału. Uśmiech
0 kudosdabi132   @   19:24, 11.03.2017
@Verdyct: a jak z odpornością na obrażenia? Można zginąć od jednej kulki, czy nasz postać to typowy Rambo który może przyjąć na klatę cały magazynek?
0 kudosVerdyct   @   19:48, 11.03.2017
Jest tak jak w większości gier od Ubi,
czyli z góry ustalony poziom zgonu,
w zależności od algorytmów zaimplementowanych w danej misji,
niezależnie od naszych ustawień w menu: poziom łatwy czy trudny.
Z tym, że poziom łatwy jest, jak na Ubi,
rzeczywiście łatwy, spacerowy w przeważającej mierze,
i każdy kolejny poziom trudności wyraźnie różni się od poprzedniego.
Na poziomie łatwym, pomijając te z góry ustalone zgony
(wplecione pewnie po to, by nie było monotonii),
można bez większych emocji pograć w niedzielne popołudnie.
W drzewku rozwoju jest również odporność od kul.
0 kudosDirian   @   20:29, 11.03.2017
Od jednej kuli nie zginiesz ale postać ma nieco niższą tolerancję na przyjmowanie obrażeń, niż w większości tego typu gier.
0 kudosIgI123   @   22:03, 11.03.2017
A ten tryb bardzo trudny czy tam hardkorowy? Zapowiadali one shoot one kill.
0 kudosRoo23th   @   04:41, 12.03.2017
w końcu mogę powiedzieć że gram w grę raczej Multiplayer i gram solo a bawię się przednio
0 kudosVerdyct   @   08:53, 12.03.2017
Przykładowo: zdobywanie helikopterów.
Zadania poboczne, zróżnicowane metody.
Czasami warto powoli likwidować wrogów,
innym razem lepiej pozbyć się 2 lub 3 i
biegiem wsiąść do śmigłowca i odlecieć.
Bywa, że nie da się ani powoli, ani na rympał.
I wtedy robi się naprawdę najciekawiej.
Trza rozpracować ścieżki wrogów, które
choć zaprogramowane, to co jakiś czas ulegają małym zmianom.
Możemy też sami wpłynąć na zmianę ścieżek,
ale wymagana jest ostrożność, bo najmniejszy błąd,
helikopter odlatuje i po ptokach.
Takie rozpracowywanie trwa wiele dziesiąt minut,
wymaga dużej dozy cierpliwości jak i powściągliwości,
planowania i analizy.
I to jest to, co tygrysy lubią najbardziej.

Taka mała sugestia z mojej strony:
najlepiej te zadania rozgrywać w pojedynkę,
bo w koopie jest łatwiej, za łatwo
i nie ma tego rajcu jak i frajdy z wygranej.
0 kudosDirian   @   22:39, 21.03.2017
Cytat: IgI123
A ten tryb bardzo trudny czy tam hardkorowy? Zapowiadali one shoot one kill.

Zapomniałem odpisać Dumny Tam jest faktycznie trudniej, ale nie zawsze jest to jedna kula. Zresztą no jak w realu - jedna kula trafiona nie tam gdzie trzeba nie zabija. Ale tak, na najwyższym poziomie to nie jest łatwa gra gdy jest dużo wrogów na ekranie.
1 kudosshuwar   @   07:28, 22.03.2017
Trochę nie na temat, ale nie mogłem się powstrzymać:

Jak patrzę na wypowiedzi Verdyct,
to jakby wiersze czytał Uśmiech
Dodaj Odpowiedź