Odosobniony guzik z zakończenia Buntu Ludzkości nie dawał nadziei na kontynuację historii Adama Jensena. Rozdarta moralnie opowieść ukazana z perspektywy człowieka, który nigdy o nią nie prosił, zdawała się kończyć na pierwszej odsłonie. Ale do tego na szczęście nie doszło. Zeszłoroczna zapowiedź rozwinięcia cyberpunkowego konfliktu sprawiła, że dosłownie wyleciałem z kapci, a niestandardowe kampanie reklamowe jedynie podsycały apetyt. Musicie coś wiedzieć. Po ograniu Rozłamu Ludzkości pantofle nie wróciły na swoje miejsce, bo nowy Deus Ex aspiruje do miana gamingowego archetypu sequela perfekcyjnego, choć nie spodziewajcie się rewolucji.
Minęły dwa lata od tragicznych wydarzeń z instalacji Panchaea. Na świecie doszło do mechanicznego apartheidu, będącego wynikiem tego, że ludzie z implantami stracili kontrolę nad własnymi ciałami. Przerażona ludzkość odwróciła się od wszczepowej technologii, a osoby z niej korzystające stały się obiektami społecznych prześladowań. Uszczypliwe dogryzki ze strony współpracowników nie ominęły także Adama Jensena, jedynego zmodyfikowanego agenta Interpolu. Jego oddział otrzymał niespodziewaną misję rozbicia szajki przestępczej. Według informacji szpiega, drużyna przebywała najbliżej miejsca, w którym miało dojść do nielegalnej transakcji. Policyjna obława została jednak przerwana przez atak tajemniczych terrorystów w złotych maskach. Jensen szybko zorientował się, że rzekomo bliska lokalizacja zespołu była podpuchą. Innymi słowy, ktoś chciał zastawić na niego śmiercionośną pułapkę.
W uniwersum Deus Ex nic nie dzieje się przypadkowo, a pozory zawsze mylą. Adam Jensen znów wpakował się w sam środek spisku, w który zamieszane są największe światowe organizacje, rodziny mafijne, a nawet religijna sekta. Nie mamy do czynienia z ugrzecznionym popcorniakem, a wielowarstwową opowieścią z zatartymi granicami między szeroko pojętym dobrem i złem. Gra zwodzi nas nie udzielając odpowiedzi na pytanie co konkretnie wydarzyło się na instalacji Panchaea. Deweloperzy przygotowali też dwunastominutowe podsumowanie wydarzeń z Buntu Ludzkości z myślą o graczach niezaznajomionych z poprzednią odsłoną cyklu.
Z Detroit do Pragi. Czeska stolica stała się naszą bazą wypadową, co oczywiście znajduje swoje fabularne uzasadnienie. Ulice miasta spowija terror. Lokalna policja nadużywa swoich praw względem zmodyfikowanych obywateli. Potrzebują oni specjalnych przepustek, żeby gdziekolwiek się dostać; nie mogą nawet jechać tym samym wagonem metra co ludzie pozbawieni implantów. Techniczne rzecz ujmując, ponownie nie możemy mówić o mieście piaskownicy, gdzie co sekundę czekałaby nas aktywność poboczna. Tu zagranie w cyberpunkowy bilard, a tam pogłaskanie drucianego ogona jakiegoś psa. Nie. Pragę przemierzamy, aby dotrzeć do celu misji i wrócić z powrotem albo ewentualnie odwiedzić sklep, tudzież zagadać do cywila. Można też przeczesać mieszkanie sąsiada w poszukiwaniu kredytów, ale trzeba zachować ostrożność, bo każda podejrzana akcja przykuwa uwagę policji albo wścibskiego przechodnia, który - przestraszony - wezwie najbliższego funkcjonariusza.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler