Ostatnio jesteśmy świadkami powrotu dodatków do gier przez duże "D", czego kolejnym przykładem są Serca z Kamienia. To fabularne rozszerzenie przygotowane z myślą o Wiedźmin 3: Dziki Gon jest nie tylko rewelacyjną zachętą do powrotu na Szlak, ale przede wszystkim historią, którą każdy, kto grał w podstawkę, powinien czym prędzej ukończyć.
Rozszerzenie przynosi ze sobą około 10, w porywach do 15 godzin bonusowej rozgrywki. Jego akcja toczy się na Ziemi Niczyjej, a konkretniej (znaczy, przez większość czasu) w Oxenfurcie i jego okolicach, którego potencjał nie został dostatecznie wykorzystany w głównym wątku fabularnym. Był to zresztą jeden z zarzutów, jaki gracze kierowali w stronę CD Projekt RED. Całość obraca się głównie - co nie jest spoilerem - wokół tajemniczego Pana Lusterko, jegomościa pomagającego nam wcześniej odnaleźć Yennefer. Szybko poznajemy jednak kolejne postaci, takie jak chociażby Olgierd von Everec, szlachcica i hulajduszę, przypominający nieprzemienionego jeszcze Kmicica, czy też - a może przede wszystkim - rudowłosą medyczkę Shani, jedną z bardziej lubianych i charakterystycznych postaci z pierwszej odsłony cyklu.
Jak na CD Projekt RED przystało, każda z tych person wykreowana jest w sposób bliski ideału. Postaci są świetnie zagrane, ich modele cieszą oko szczegółami, a obfite i gęste dialogi śledzi się z uwagą, przerywaną dość regularnie napadami śmiechu, wywołanego zabawną docinką ze strony Geralta, soczystym przekleństwem czy też sytuacyjnym komizmem. Warto jednak dodać, że dodatek jest nadzwyczaj przegadany, momentami wydaje się, że nieco za bardzo. Choć ani razu się nie nudziłem w trakcie konwersacji, to sporadycznie odnosiłem dziwne wrażenie, jakby twórcy na siłę chcieli przedłużyć daną rozmowę - gdy ja sam się rwałem by dotrzeć do umówionego punktu i jak najszybciej ujrzeć dalszą część historii, to mój rozmówca skutecznie próbował mnie od tego odciągnąć. To jednak pojedyncze przypadki, nie psujące odbioru całości.
W trakcie grania w Serca z Kamienia w oczy rzuca się przede wszystkim specyficzny styl, jakiego nie znajdziemy w podstawce. Wspólne jest tu pakowanie się Geralta we wszelakie kłopoty, ale część elementów wprowadza do zabawy jakby inny klimat. Widzimy to chociażby po bandzie Olgierda, stanowiącej lustrzane odbicie typowego szlacheckiego stereotypu - ludzi wiecznie opróżniających kufel, zawadiaków. Twórcy bardzo zręcznie nawiązują zresztą do polskiego dorobku nie tylko literackiego (Ogniem i Mieczem, Potop), ale też współczesnej popkultury. Zapewne słyszeliście już o poborcy podatkowym, który nawiedza gracza, jeśli ten wykorzystywał "krowi exploit" w podstawce? Obecność tego typu smaczków to jeden z elementów, które wyróżniają gry wideo na tle innych źródeł rozrywki, pozwalając autorom popuścić wodze fantazji.
Ja sam jestem pełny podziwu dla scenarzystów, którzy po raz kolejny bardzo sprawnie poprowadzili narrację. Z pozoru zupełnie różne od siebie pod względem atmosfery i akcji wątki, szybko splatają się w sensowną całość, dopełnianą przez całkiem niezłe misje poboczne czy fabularyzowane poszukiwania skarbów. Dodatek to także świetna okazja do odnowienia (w pełnym tego słowa znaczeniu...) relacji z Shani, skompletowania pełnego setu Żmii czy oficerskiego rynsztunku. Osoby mające na stanie większą ilość orenów będą zaś mogły udać się do Zaklinacza, specjalisty zdolnego dość solidnie (i za sowitą opłatą) ulepszyć ekwipunek Geralta, nanosząc na niego znaki runiczne, poprawiające statystyki i nadające mu nowe właściwości.
Dodatek na tle podstawki wyróżnia też inna rzecz - poziom trudności. Ten okazuje się być niebywale wysoki, szczególnie, że już po kilkudziesięciu minutach zabawy czeka nas starcie z wymagającym bossem, prawdopodobnie najtrudniejszym, na jakiego do tej pory trafiliśmy. Do rozgrywki w rozszerzeniu na pewno nie ma co podchodzić bez Geralta z minimum 30 poziomem doświadczenia, dopakowanego porządnym sprzętem, bo inaczej możemy szybko się przejechać - nawet na najniższym poziomie trudności! Głupie utopce mają tu podobny level, a ja sam, po ukończeniu podstawki kilka tygodni temu, ku własnemu zaskoczeniu, musiałem odświeżyć podstawy mechaniki walki i chwilowo obniżyć ustawienia trudności rozgrywki. Warto też dodać, że jeśli dopiero rozpoczęliście przygodę, a chcecie najpierw przejść dodatek, to gra pozwala "wygenerować" Geralta na 32 levelu ze statystykami do rozdania i dość ubogim - jak na ten poziom - wyposażeniem. Ale z uwagi na spoiler z wydarzeń w Kaer Morhen, jaki czeka na nas w Sercach z Kamienia, za rozszerzenie zdecydowanie lepiej zabrać się już po ujrzeniu napisów końcowych podstawki. Widocznie założono, że gracz chwytający się za rozszerzenie, przeszedł już główny scenariusz.
Kilka dyszek, jakie trzeba wydać na Serca z Kamienia, to inwestycja zdecydowanie obowiązkowa dla każdego fana Wiedźmina 3. W nasze ręce trafia kompletna, angażująca opowieść, która pod żadnym pozorem nie jest zapchajdziurą czy ukutym na szybko, póki żelazo gorące, przeciętnym dodatkiem, jakich na rynku od groma. Choć niewiele tu nowych lokacji i typowo powiązanej z mechaniką rozgrywki zawartości, to jestem pewien, że nikogo nie trzeba przekonywać do wydania tak niewielkiej kwoty na kilkanaście dodatkowych, fabularnie intensywnych, godzin w jednej z najlepszych gier ostatnich lat. Dyszki jednak nie będzie - tę rezerwuję dla Krwi i wina, drugiego i jeszcze większego rozszerzenia, zaplanowanego na przyszły rok.
Genialna |
Grafika: Równie świetna, co w podstawce. |
Genialny |
Dźwięk: Nowe kawałki w soundtracku i cała masa świeżych dialogów - z najwyższej półki. |
Genialna |
Grywalność: Rozgrywka wciąga równie dobrze, co w przypadku podstawki. |
Genialne |
Pomysł i założenia: Fajnie poprowadzona fabuła i nieco inny klimat, niż w pierwowzorze. |
Świetna |
Interakcja i fizyka: Sterowanie momentami wciąż potrafi irytować, ale idzie się przyzwyczaić. |
Słowo na koniec: Kto nie kupi, ten utopiec. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler