Nie lubię rozpisywać się na temat fabuły, bo wychodzę z założenia, że im mniej wiecie, tym lepiej. Powiem więc tylko tyle, że historia opowiadana w Arkham Knight jest spójna, intrygująca i perfekcyjna od pierwszych, do ostatnich minut. Nie brakuje tu tajemnic, zwrotów akcji czy wyraźnie nakreślonych postaci, a przede wszystkim, mocnego, doskonale zamykającego trylogię od RockSteady zakończenia. Cały czas zastanawiamy się kim jest tytułowy Arkham Knight – tajemniczy człowiek w efektownym pancerzu, co rusz próbujący uprzykrzyć Batmanowi życie. Widać też nienawiść, jaką Rycerz Arkham żywi do Gacka. Początkowo zupełnie niejasną – nawet sam Bruce Wayne wydaje się być nieco zagubiony w tej kwestii. Cholernie dobre i mocne są też sceny, w których Batman ma pewnego rodzaju urojenia, majaki. Znów nie chcę, a nawet nie mogę pisać zbyt wiele – to trzeba zobaczyć na własne oczy. Widać przemianę w psychice Batmana – poprzednie wydarzenia odbiły się na niej zdecydowanie negatywnie. Mroczny Rycerz staje się coraz bardziej bezwzględny w swoich poczynaniach, brutalny i nieprzewidywalny. Są tu sceny, gdy zastanawiałem się, czy Batman nie posuwa się za daleko, nawet w stosunku do bezwzględnych przestępców. Do takich dylematów doprowadzają jedynie wybitnie napisane scenariusze. Ten z Arkham Knight można wymienić w tym niewielkim, elitarnym gronie.
W grze spotkamy też starych znajomych. Liczne są wątki z komisarzem Gordonem, z którym z oczywistych względów często współpracujemy. Nie brakuje też rwącego się do pomocy Robina, nieco tajemniczego Nightwinga czy seksownej Catwoman, w których skóry nawet kilka razy przyjdzie nam się wcielić. Fajnie wypada tu prezentowany przed premierą systemu Dual Play, w wyniku którego w trakcie walki najpierw obijamy jednego przeciwnika ciężkimi rękawicami Gacka, by za chwilę szybko przełączyć się na Kobietę-Kot i poczęstować niegodziwca obcasem.
Warto też robić wszelakie misje poboczne, bowiem w zasadzie tylko tam staniemy do tanga z pozostałymi „kumplami”, jak chociażby Pingwinem czy Dwiema Twarzami, którzy nie zmieścili się w głównym wątku. Questy dodatkowe trzymają jednak poziom, nie są to zwykłe zapchajdziury, więc tym bardziej wypada się nimi zainteresować. Mało tego, podobno jedynie kończąc grę w 100%, zobaczymy „prawdziwe zakończenie”. Przyznam się bez bicia, że mi się to nie udało, więc poratuję się YouTubem, ale jeżeli jesteście gotowi spędzić w Gotham więcej czasu, to macie dodatkową motywację do wymaksowania gry.
Na miasto Gotham City w Arkham Knight składają się trzy połączone ze sobą wyspy. Z lotu ptaka (a raczej Batwinga) nie wygląda to zbyt imponująco, ale już na ziemi, obszar - rozmiarowo - robi wrażenie. Nie są to tereny tak gigantyczne, jak w Skyrimie czy Wiedźminie 3, ale wystarczające na potrzeby rozgrywki. Nawet po uwzględnieniu w niej Batmobilu.
No właśnie, Batmobil. Pojazd Batmana to największa i w zasadzie jedyna pokaźnego kalibru nowość w grze. W wyniku jego zamieszczenia, twórcy znacząco przeprojektowali obszar miasta. Poszerzono wiele ulic, stworzono drogi, po których nietoperzowy czterokołowiec może się poruszać. Mimo wszystko nie trudno odnieść wrażenie, że Batmobil został tu dodany nieco na siłę.
Najczęstsze jego wykorzystanie to walka ze zdalnie sterowanymi czołgami lub fruwającymi nad naszą maską dronami. Pojedynki tego typu w wątku fabularnym są regularne i choć piekielnie efektowne, to już za którymś razem robią się powtarzalne i lekko monotonne. Niby strzela się fajnie, niby jest to grywalne, ale... no jakieś takie średnio tu pasujące. Jeżeli chcę ponaparzać do czołgów, to odpalam sobie World of Tanks albo Battlefielda. W Batmanie liczę na inny rodzaj gameplay'u. Angaż Batmobilu niejako wymusza też rezygnację z podróżowania po mieście przy pomocy linki i peleryny. Jasne, nadal można po nim swobodnie latać, co od Arkham City jest wizytówką cyklu, ale w niejednej sytuacji po prostu musimy dojechać do misji, czy ją wykonać, za kółkiem. Pojazd wiąże się też z licznymi, prostymi łamigłówkami. Sporadycznie przy jego pomocy wyrywamy bramy, rury, korzystamy z niego jako wyciągarki, również przy użyciu sterowania zdalnego. I znów, nie są to sekwencje zrealizowane niepoprawnie, ale wrzucone tak jakoś bez pomysłu, by wydłużyć rozgrywkę i w nie do końca przekonujący sposób ją urozmaicić.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler