Żeby trochę rozruszać tryb kariery, studio umieściło tu jakieś pierdoły, w postaci podpisywania kontraktów z zespołami, lubiących się powtarzać komentarzy mediów czy sponsorów, ale umówmy się, że bardzo szybko przestaje się zwracać na nie uwagę. Powiedzmy sobie wprost – Project CARS nie jest grą dla osób szukającej długiego i sowicie wynagradzającego kolejne sukcesy trybu kariery. To gra, którą odpalamy dla samego ścigania się i poprawiania własnych rekordów, a nie wygrywania zawodów w celu odblokowywania nowego Porsche czy trofeum, jakie postawimy na wirtualnej półce (te co prawda istnieją, ale jakoś nie odczułem potrzeby ich gromadzenia). Trzeba mieć tego pełną świadomość, bo inaczej tytuł może szybko zniknąć z waszych dysków.
Zostając jeszcze w kwestii trybów gry, oprócz kariery mamy też wariant próby czasowej, w którym możemy pobrać przejazdy np. znajomych i ścigać się z ich duchem, a następnie porównywać wyniki i wyzywać do ich pobicia; a także pojedynczą sesję, w której wystartujemy w tzw. "weekendzie wyścigowym". Turniej ten mamy prawo dowolnie skonfigurować – zadecydować o konieczności kwalifikacji, ustawić liczbę przeciwników (maksymalna ilość kierowców na torze to aż 36!), warunki pogodowe czy konkretną trasę. Cały komplet zawartości dostępny jest - rzecz jasna - od samego początku.
Na podobnych warunkach działa multiplayer. Zapomnijcie o poziomach doświadczenia, kupowaniu nowych fur czy czymkolwiek, co wyróżniałoby Was na tle innych graczy. Po prostu dołączamy do sesji i jedziemy. Można założyć swój pokój, zaprosić znajomych, ustalić reguły i trasę, albo wskoczyć do innego gracza lub znaleźć losowy pokój. Nie zabrakło rankingów online, co dla niektórych osób może stanowić motywację do zabawy, a zastosowanie systemu kar dla graczy, którzy często opuszczają sesję lub uprzykrzają życie innym, doprowadzając do bezsensownych kolizji, powinno przydzielać nam współzawodników dopasowanych do naszych umiejętności, jak i stylu rozgrywki, zaś wszelakich trolli wrzucać do jednego, szczelnie zamkniętego worka.
Tryby, trybami, ale trzeba się mieć na czym ścigać. Na szczęście ilość tras nie zawodzi. Jest ich łącznie kilkadziesiąt. Większość to bardzo szczegółowo odwzorowane, realne i licencjonowane tory. Mamy więc tor w Spa, Nürburg czy Silverstone. Wybór jest spory, choć część odcinków to po prostu odwrócone wersje oryginalnych odpowiedników. Jest też kilka fikcyjnych lokacji, jak m.in. efektowne trasy widokowe w słonecznej Kalifornii, stanowiące świadectwo wyobraźni projektantów.
Mniej optymistycznie wygląda lista dostępnych w grze wozów. W porównaniu do Forza czy - tym bardziej - Gran Turismo, jest ona mocno skromna. Choć gra oferuje szeroki wybór kategorii, w jakich możemy się ścigać, od gokartów, przez samochody turystyczne, a na ultraszybkich bolidach kończąc; szybko okazuje się, że na każdą z nich przypada z reguły góra kilka pojazdów. Część osób twierdzi, że to wystarczająca ilość, ale ja jestem przeciwnego zdania. W tak rozbudowanej grze niecałe 80 (w dniu premiery) samochodów to bardzo skromny wybór. Tym bardziej, że nie każda kategoria wyścigów mnie interesuje, co mocno kurczy zasoby garażu. Pocieszeniem może być fakt, że gra ma być regularnie aktualizowana o nowe wozy, a większość z dostępnych obecnie posiada co najmniej kilka barw sponsorów, przez co na torze nie czuć aż tak bardzo ataku klonów.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler