
Dead Rising 3 było do tej pory jedną z koronnych gier, dostępnych na wyłączność konsoli Xbox One. Nie minął jednak nawet rok i tytuł zadebiutował dziś na komputerach PC. Od razu napiszę, że jest się z czego cieszyć, ponieważ mamy do czynienia z prawdopodobnie najlepszą grą o zmienianiu zgniłych zombie w rozmazane plamy na ulicy.
Główną treść recenzji zacznę standardowo, czyli od nakreślenia historii. Od razu umówmy się, seria Dead Rising nigdy nie należała do grona wybitnych fabularnie projektów i to samo tyczy się „trójki”. Jednak, ku memu zaskoczeniu, przygody Nicka Ramosa są całkiem interesujące. Nie porywające, nie chwytające za serce, nie zmuszające do zastanowienia się nad… czymś, ale sprawiają, że z zaciekawieniem śledzi się kolejne scenki przerywnikowe. Pisząc w wielkim skrócie, akcja rozgrywa się kilka lat po wydarzenia ukazanych w Dead Rising 2, w mieście Los Perdidos, które jest oczywiście opanowane przez zombie. Nick dość szybko natrafia na grupkę ocalałych, którzy starają się wydostać z tego piekła. Ich losy są tym bardziej przekichane, że wojsko za kilka dni zmiecie w pył całą metropolię, nie bacząc na to, czy ktoś z żywych jeszcze tam będzie, czy też nie. Deweloperzy zatroszczyli się o małą intrygę, wątek miłosny, kilka zakończeń i takie tam. Krótko pisząc, nie ma co marudzić.
No dobra, fabuła fabułą, ale to, czym tak naprawdę od zawsze szczyciła się seria firmy Capcom to zabawa w zabijanie zombie, a tego elementu w „trójce” nie brakuje. Ba, wydaje się, że jest go jeszcze więcej, niż wcześniej. Co ja piszę, nic się nie wydaje! Nieumarłych jest po prostu od cholery! Po 10 godzinach gry na liczniku mam około 8 tys. nieumarłych i to tylko z tego względu, że nie zgłębiałem się zbytnio w liczne misje poboczne, a podczas śmigania pojazdami starałem się omijać większe skupiska chodzących zmarłych. W Dead Rising 3 jest po prostu tak, że gdzie się nie pójdzie, tam czeka na nas przynajmniej z 50 zombiaków, a jak wyjedziemy na ulicę, to ich ilość idzie w setki na bardzo niewielkiej przestrzeni. Niby nic, bo podobnie było wcześniej, ale uwierzcie, że w tym przypadku skala przedsięwzięcia budzi podziw, a co najważniejsze, daje spore pole do popisu w kwestii eksterminacji przeciwników.
■ Dead Rising: Chop Till You Drop (2009),
■ Dead Rising 2 (2010),
■ Dead Rising 2: Off the Record (2011),
■ Dead Rising 3 (2013).
W tym momencie przechodzimy do kolejnego akapitu, bo kombinowanie przy nowych narzędziach mordu jest strasznie satysfakcjonujące. Sytuacja wygląda tak: po całym mieście porozrzucano instrukcje, dzięki którym możemy łączyć ze sobą pewne rzeczy. W ten sposób da się np. scalić pistolet na flary z kwasem, dzięki czemu będzie on strzelał pociskami chemicznymi, wypalającymi przeciwników niczym lampa na solarium pryszcze gimnazjalistki. Nic nie stoi na przeszkodzie, by paliwo „zmieszać” z kuszą, uzyskując łatwopalne strzały. Bawiąc się w ten sposób można wytwarzać rozmaite bronie, które są skuteczniejsze od zwykłych i nieco wytrzymalsze. To jednak nie wszystko, gdyż budować da się także pojazdy, tworząc np. zabójczego vana, czy moto-walec (nie mam pojęcia czy istnieje takie słowo) z kolcami. Fani majsterkowania będą mieć co robić.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler