Można chyba zaryzykować stwierdzenie, że we Władcach Tytanów Pirahna próbowała znaleźć kompromis pomiędzy charakterem pierwszego Risena (i Gothiców, oczywiście), a swoimi dokonaniami w Mrocznych Wodach. Od samego początku mamy dostęp do kilku dużych wysp (i dwóch bonusowych, mniejszych, znanych też z The Dark Waters), po których praktycznie bez przeszkód możemy podróżować (pływamy między nimi statkiem). Firma wprawdzie zostawiła nam kilka terenów „na później”, za sprawą kilku odgrodzonych lokacji i jednej finałowej wyspy, ale ogólnie terytoria są w pełni otwarte. Odwiedzimy więc znane z poprzedniej odsłony Antiguę i Tacariguę (choć nieco zmodyfikowane), jak i nowe wysepki, pokroju Calador, Kila, czy Taranis. Trzeba tu od razu podkreślić, że nie wszędzie będzie dominował kontrastowy, żywy, tropikalny klimat. Niektóre lokacje będą bardziej stonowane, inne wręcz mroczne i nieprzyjazne. Bardzo mnie cieszy, że Pirahna postawiła na wyraźną różnorodność, dzięki czemu Risen 3 ciągle mnie zaskakiwał.
Bardzo mi się spodobało, że ponownie zmuszono nas do wyboru jednej z trzech dostępnych frakcji, tj. w tym przypadku: Piratów, tzw. Strażników i Łowców Demonów. Sytuacja wygląda banalnie. Każda ma swoją siedzibę na jednej z wysp, a my, wykonując odpowiednie zadanka (niezbyt długie), możemy (a nawet musimy) przystąpić do jednej z nich. Oczywiście od razu przychodzą na myśl piękne klimaty pierwszych dwóch Gothiców i pierwszego Risena, w których to wybór frakcji był jednym z bardziej absorbujących elementów podczas całej przygody. Fajnie, że twórcy ponownie skorzystali z tej koncepcji i, co najważniejsze, skorzystali z niej nadzwyczaj trafnie.
Wybór nie będzie łatwy, bo – na dobrą sprawę – każda z „ekip” już na wstępie zapowiada się co najmniej ciekawie. Przede wszystkim warto wspomnieć, że grupy różnią się od siebie dostępem do innej szkoły magii. Pirahna zrobiła tu fajny ukłon w stronę pierwszego Risena, udostępniając graczom magię kryształów (tu rozbudowaną o kilka nowych zaklęć), magię runiczną (też odpowiednio zmodyfikowaną) i oczywiście magię Voodoo – goszczącą w Mrocznych Wodach. I tak, jeżeli wstąpimy do Strażników, poznamy sekrety magii kryształów, Łowcy Demonów zaznajomią nas z sekretami magii runicznej, a dzięki piratom (choć bardziej powinniśmy mówić o jakby Indianach , niż o piratach) odkryjemy sekrety tajemniczych rytuałów Voodoo. Frakcje pozwolą nam też nieco lepiej (lub gorzej) wyczuć się pewne elementy walki wręcz lub w posługiwanie się bronią palną (i kuszą), niemniej nie są to akurat wielkie różnice. Kluczowe są przede wszystkim tajniki magii i to w nich należy doszukiwać się podstawowych różnic pomiędzy stronnictwami.
Zanim tak naprawdę zdecydujecie się przyłączyć do jakiejś grupy, Risen 3 zdąży dać Wam porządny wycisk. Twórcy zaserwowali nam naprawdę duży świat, a w nim mnóstwo rzeczy do zrobienia. Oprócz samych zadań, związanych z wyborem frakcji, musimy przecież: zniszczyć portale, przez które wychodzą demony; zorganizować flotę przeciwko statkom-widmom; zebrać załogę dla swojego okrętu (a potem znaleźć jakiś większy), a przy okazji wykonać dziesiątki pomniejszych zadań, czy to na prośbę naszych towarzyszy podróży, czy innych, napotkanych person. Warto dokładnie zwiedzać dostępne wyspy i odpowiednio je „ogołocić”. Przed przystąpieniem do jednego z ugrupowań wypada wykonać sobie „zapasowego save’a”, a potem zacząć grę od pewnego punktu, przyłączając się do odmiennego zrzeszenia. Władcy Tytanów oferują ogrom rzeczy do załatwienia, a gracza czeka wiele biegania, jeśli ma ambicję to wszystko ogarnąć. I wiecie co? Strasznie mi się to podobało!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler