Max: The Curse of Brotherhood (PC)

ObserwujMam (4)Gram (0)Ukończone (4)Kupię (0)

Max: The Curse of Brotherhood (PC) - recenzja gry


@ 08.06.2014, 15:10
Kamil "zvarownik" Zwijacz

Platformówki, jak pewnie zauważyła większość naszych stałych czytelników, to jeden z moich ulubionych gatunków gier wideo. W związku z tym na mojej liście „musiszmieć-ów” od kilku miesięcy brylował Max: The Curse of Brotherhood studia Press Play.

Platformówki, jak pewnie zauważyła większość naszych stałych czytelników, to jeden z moich ulubionych gatunków gier wideo. W związku z tym na mojej liście „musiszmieć-ów” od kilku miesięcy brylował Max: The Curse of Brotherhood studia Press Play. Niestety produkcja dostępna była do tej pory wyłącznie na konsoli Xbox One, a dopiero w maju ukazała się na Xboksie 360 i komputerach PC. Z racji, że nie posiadam next-gena Microsoftu, to czym prędzej rzuciłem się PC-tową wersję. Już teraz mogę napisać jedno – to jedna z fajniejszych tego typu produkcji w jakie miałem okazję zagrać.



Jak zwykle na wstępie pasuje nakreślić tło fabularne, które jest, co tu dużo pisać, sztampowe. Gracz wciela się w tytułowego Maxa – nastolatka z bujną czupryną, który stracił cierpliwość do swojego młodszego brata. W Internecie wyszukał więc zaklęcie, za pomocą którego pozbędzie się gówniarza. O dziwo wymówiona na głos formułka zadziałała, a tajemniczy stwór porwał Felixa do innego świata. Max to jednak dobry chłopak, więc bez namysłu rzucił się w portal, by ratować brata. Fabuła nie jest zbytnio angażująca, bo z góry wiadomo (uwaga, będzie oczywisty spoiler!), że wszystko skończy się dobrze. Niemniej, ważne, że mamy jakiś cel w tym całym skakaniu i… rysowaniu.

Max: The Curse of Brotherhood jest bowiem klasyczną platformówką, w której czeka na nas niezliczona ilość zręcznościowych sekwencji. Deweloper jednak odróżnił się od konkurencji magicznym markerem, którym malujemy sobie drogę, o ile jej oczywiście brakuje.

Max: The Curse of Brotherhood (PC)

Nie myślcie jednak, że można rysować co się chce i kiedy się chce. Marker bowiem włada żywiołami, a dostęp do kolejnych odblokowuje się wraz z postępami w rozgrywce. Na starcie możemy tworzyć małe górki, tudzież kopce z ziemi (jak zwał, tak zwał). Z czasem twórcy zezwalają na kreowanie gałęzi, lian; używanie wody i strzelanie jakąś różową energią. Wszystkie moce oznaczone są odpowiednimi kolorami i z ich pomocy skorzystać możemy w punktach naznaczonych na danym terenie tą samą barwą. Wydaje się to mocno ograniczonym rozwiązaniem, ale w rzeczywistości jest zupełnie inaczej i nieraz trzeba się zatrzymać na dłuższą chwilę, i zastanowić się, jaką gałąź stworzyć, czy doczepić do niej lianę (o ile jest taka możliwość) i jak poprowadzić wodę, by dostać się do kolejnej lokacji.

Mimo wszystko zagadki nie są przesadnie trudne i wystarczy kilka chwil, ewentualnie kilka podejść (check pointy rozstawiono doskonale – nie ma mowy o powtarzaniu zbyt długich fragmentów poziomu w razie śmierci), by dojść z wszystkim do ładu. Jednocześnie system ten nie sprawia wrażenia, że został stworzony z myślą o rozwielitkach – poziom trudności łamigłówek jest po prostu w sam raz.

Wątek fabularny skończyłem w niecałe 5 godzin, ale zebrałem zaledwie 1/3 oczek, a dodatkowo twórcy przyszykowali jeszcze bardzo rzadkie znajdźki, do których trudno się dostać. Sądzę więc, że osoby liżące ściany pobawią się przez jakieś 10 godzin, zanim zrobią grę na 100%. Niby niedużo, ale Max: The Curse of Brotherhood to takie Call of Duty wśród platformówek – krótkie, ale mega emocjonujące.

Max: The Curse of Brotherhood (PC)

Nawiązanie do słynnej serii strzelanek nie jest wcale takie głupie, jak mogłoby się wydawać. W produkcji studia Press Play dzieje się bowiem naprawdę sporo i skryptowanych akcji jest w niej co nie miara. W jednej chwili przedzieramy się przez gęsty las, by zaraz uciekać przed wielkim stworem, ślizgać się po blokach skalnych, skakać nad lawą, a w między czasie, podczas słynnego „bullet time” kreślić lianę, która uratuje Maxa przed zanurzeniem się w magmie. Tego typu atrakcji jest naprawdę sporo, więc przez te 5 godzin nie sposób się nudzić.

Dodatkowo muszę napomknąć, że gra jest momentami całkiem wymagająca. Nie jest to może Super Meat Boy, ale często zdarzają się sekwencje, podczas których liczą się niemal idealnie wyliczone skoki. Dodatkowo główny bohater, z racji swojego wieku i nikłej postury, nie jest w stanie poradzić sobie z wrogami w bezpośredniej walce, więc musi wykorzystywać swój spryt i możliwości markera. O ile w przypadku zwykłych „pionków” wystarczy, np. narysować gałąź nad przepaścią, a później ją zniszczyć, gdy przeciwnik na nią wejdzie, tak jeżeli chodzi o bossów, nierzadko wymagane jest wykorzystanie wszystkich mocy, oferowanych przez nasz magiczny mazak.

Max: The Curse of Brotherhood (PC)

Do tego wszystkiego dochodzi naprawdę świetna oprawa graficzna 2,5D, stworzona dzięki technologii Unity, zróżnicowane środowiska (pustynia, las, podziemia, mroczna wieża, wnętrze wulkanu, itd.) i… to właściwie tyle. Jedyną poważną wadą produkcji jest brak trybu współpracy. W tym przypadku marzy mi się patent, w którym jeden gracz steruje Maxem, a drugi markerem. Niestety, twórcy nie pokusili się ani o to, ani o nic innego. Może następnym razem? Tak czy siak, w ogólnym rozrachunku Max: The Curse of Brotherhood wypada znakomicie i zdecydowanie zasługuje na uwagę, nie tylko osób kochających platformówki.


Długość gry wg redakcji:
5h
Długość gry wg czytelników:
5h 55min

oceny graczy
Świetna Grafika:
Kreskówkowe cudeńko 2,5D.
Dobry Dźwięk:
Dubbingowane kwestie, przyjemne głosy postaci, niezła muzyka.
Świetna Grywalność:
Call of Duty wśród platformówek.
Świetne Pomysł i założenia:
Połączenie klasycznej, często całkiem wymagającej platformówki, z nutką kreatywności (rysowanie) i nieskomplikowanej gry logicznej.
Świetna Interakcja i fizyka:
W tym przypadku sami tworzony niektóre elementy otoczenia.
Słowo na koniec:
Od momentu zapowiedzi Max: The Curse of Brotherhood czułem, że to będzie bardzo fajna produkcja, ale okazało się, że efekt końcowy przerósł moje oczekiwania. To zdecydowanie jedna z fajniejszych tego typu gier i chyba najlepsza platformówka od czasów Rayman Legends.
Werdykt - Świetna gra!
Screeny z Max: The Curse of Brotherhood (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosFox46   @   23:09, 09.06.2014
Czyli nic tylko się zaopatrzyć w grę