Blackguards (PC)

ObserwujMam (30)Gram (1)Ukończone (3)Kupię (1)

Blackguards (PC) - recenzja gry


@ 09.02.2014, 22:43

System RPG The Dark Eye osiągnął w Niemczech nadspodziewanie dużą popularność, nic więc dziwnego, że jest coraz chętniej wykorzystywany przez producentów gier komputerowych. Do tej pory nie zrobiono z niego co prawda użytku w prawie żadnej górnolotnej produkcji (poza Drakensang jesteśmy bowiem karmieni głównie przygodówkami), ale myślę, że w końcu doczekamy się czegoś faktycznie wartego uwagi.

System RPG The Dark Eye osiągnął w Niemczech nadspodziewanie dużą popularność, nic więc dziwnego, że jest coraz chętniej wykorzystywany przez producentów gier komputerowych. Do tej pory nie zrobiono z niego co prawda użytku w prawie żadnej górnolotnej produkcji (poza Drakensang jesteśmy bowiem karmieni głównie przygodówkami), ale myślę, że w końcu doczekamy się czegoś faktycznie wartego uwagi. Taki stan rzeczy bez wątpienia chciało przełamać studio Daedalic Entertainment, aczkolwiek ostatecznie, wydane przez nich Blackguards, choć skrupulatnie prezentuje kwintesencję reguł The Dark Eye, jest w dłuższej perspektywie grą wtórną i tendencyjną. Dlaczego? Przekonacie się czytając dalej.


Więcej filmów na MiastoGier.TV


Dość mocnym aspektem tytułu jest jego fabuła. Spodobał mi się przede wszystkim ciężki, mroczny klimat, wyraźnie nawiązujący do atmosfery dark fantasy. Zapomnijcie o szlachetnych i dobrodusznych bohaterach: wasz podopieczny, już na wstępie, zostaje oskarżony o brutalne morderstwo, a co gorsze – sam nie wie, czy faktycznie jest winny zarzucanych mu czynów, czy został wrobiony. Zmysły podpowiadają mu, że nie ubrudził sobie rąk, ale logika i fakty sugerują coś zgoła innego. Jak by nie było - trafia do więzienia, a w ucieczce pomagają mu inne, szemrane i niezbyt przyjazne typki (trochę nieokrzesany krasnolud i lekko szalony czarownik). Sprawę trzeba jakoś wyjaśnić i dowiedzieć się co tak naprawdę stało się tej feralnej, smutnej nocy. Unikatowa aura produkcji będzie Wam towarzyszyła przez praktycznie cały okres trwania gry. Zawsze mieć będziecie do czynienia z niezbyt przyjaznymi osobistościami, z pomocą których zmierzycie się z licznymi przeciwnościami. W tym miejscu od razu trzeba powiedzieć, że nakreślony przez twórców scenariusz jest ciekawy i godny pochwały. Zarówno on, jak i fajna stylistyka, przypadły mi do gustu i powinny spodobać się także innym graczom. To one też są w stanie przytrzymać przy ekranie monitora do samego finału opowieści.

Blackguards (PC)

W kwestii rozgrywki Blackguards ciężko zaliczyć do gier o szczególnie skomplikowanej mechanice. Na dobrą sprawę, 95% tytułu polega na toczeniu turowych bitew, reszta zaś to proste przerywniki fabularne, rajdy po mapie oraz odwiedzanie miast (ewentualnie jakiś krypt), będących niczym więcej, jak jednym, interaktywnym, animowanym tłem. Do minimum ograniczono elementy podróżnicze (na mapie wyświetlają się ciągle nowe punkty, do których można kolejno przechodzić), a w miastach pogadamy zawsze z garstką osób (jakiś sklepikarz, nauczyciel czy ktoś związany z misją). Praktycznie cała gra składa się - dosłownie - z dziesiątek potyczek, natomiast wszystko co dzieje się oprócz nich, zostało zmarginalizowane. Z jednej strony, walka jest ciekawa, ale z drugiej, przez jej nadmiar czuć szybko monotonię.

Blackguards (PC)

Nim jednak w ogóle rozpoczniemy grę, musimy od postaw stworzyć bohatera. Drogi są dwie: albo wybierzemy jedną z gotowych klas (wojownik, mag, łowca) albo od zera zdefiniujemy właściwości podopiecznego – rozdysponowując pewną pulę punktów na całą masę różnych właściwości. Tu od razu warto podkreślić, że za punkty doświadczenia wykupimy dokładnie wszystkie zdolności, umiejętności walki, czary czy nawet cechy postaci (związane z siłą, percepcją, szybkością, itp., etc.). Wszystko pobieramy dokładnie z tego samego koszyka. Jest to dość ciekawy i bogaty system, ale ostatecznie nie został wykorzystany całkowicie bezbłędnie. Przede wszystkim – choć może zabrzmi to irracjonalnie – liczba zdolności jest zbyt duża. Doprawdy ciężko stwierdzić w co powinniśmy inwestować, a w co niekoniecznie. Nie sposób również dostosować to wszystko do własnego stylu gry. Poza tym, większość z talentów do rozbudowy potrzebuje dość dużej liczby doświadczenia, które – w moim przekonaniu – jest przyznawane zbyt wolno i niewspółmiernie do wysiłku włożonego w rozliczne boje. Niejednokrotnie, za naprawdę trudne bitki, wygramy dokładnie tyle samo „expa”, co za zwykłe, proste starcia. Powoduje to frustrację i nie daje poczucia satysfakcji.

Blackguards (PC)

Dla równowagi, tutejszy system rozwoju ma też swoje mocne strony. Fajnie, że np. wraz z rozwojem danej umiejętności we władaniu bronią, możemy decydować o proporcjach pomiędzy defensywnym, a ofensywnym nastawieniem walki. Poza tym, nasze czary dysponują kilkoma poziomami mocy i w walce możemy wybrać czy chcemy rzucić czar słabszy, ale kosztujący mniej energii magicznej, czy silniejszy, acz pożerający więcej "surowców". Wszystko to drobnostki, niemniej dobrze wpływają na zabawę.

Jeśli chodzi o progresję, trzeba dodać, że niemożliwe jest rozwijanie umiejętności czy zaklęć, jeśli uprzednio nie wyćwiczymy ich u jakiegoś nauczyciela. Choć jest to rozsądne podejście, wykorzystywane w całej masie innych gier tego typu, tu jednak także można mieć zastrzeżenia do dzieła Daedalic. Nauczyciele są porozstawiani w miastach, do których docieramy z biegiem fabuły. Tyle tylko, że mieścin jest naprawdę sporo, a aplikacja nie tworzy żadnego dziennika mentorów. Jeśli w przyszłości chcemy powrócić do któregoś z mistrzów, powinniśmy albo własnoręcznie prowadzić jakieś zapiski albo, miasto po mieście, szukać interesującego nauczyciela. Bywa to strasznie uciążliwe - jakikolwiek prosty mechanizm notujący bardzo by ułatwił życie.


Screeny z Blackguards (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosJayL   @   22:15, 10.02.2014
To widzę, że od czasu Early Access do premiery wady pozostały. Z początku gra się naprawdę przyjemnie, ale im dalej tym bardziej razi monotonia i powolny rozwój. Szkoda, trochę lepiej zbalansowana rozgrywka i może byłaby warta swojej obecnej ceny.