Zidan @ 17.09.2013, 13:41
Gdy blisko trzy lata temu wystawiłem wysoką notę świetnej grze Amnesia: Mroczny Obłęd nie podejrzewałem, że dziecko firmy Fictional Games utknie w świadomości graczy na tak długo (świadectwem wysokiej jakości projektu niechaj będzie fakt, iż za każdym razem, gdy na rynku pojawia się nowy survival horror, wszyscy porównują go do Amnesii).
Gdy blisko trzy lata temu wystawiłem wysoką notę świetnej grze Amnesia: Mroczny Obłęd nie podejrzewałem, że dziecko firmy Fictional Games utknie w świadomości graczy na tak długo (świadectwem wysokiej jakości projektu niechaj będzie fakt, iż za każdym razem, gdy na rynku pojawia się nowy survival horror, wszyscy porównują go do Amnesii). Trzy lata później projekt nie ma praktycznie żadnej realnej konkurencji i wszystko wskazywało na to, że dopiero kontynuacja, zatytułowana The Machine for Pigs, takową będzie. Na rynek wkroczyło jednak studio Red Barrels, ze swoim Outlast. Czy aby jednak na pewno można mówić (pisać) o konkurencji? Sprawdźmy.
Do tej pory Outlast zdołało zebrać bardzo dużo pozytywnych opinii ze strony zagranicznej prasy, co z pewnością musi napawać optymizmem wszelkich miłośników horrorów (również tych graczy, którzy czekają na produkt detronizujący Mroczny Obłęd). Nie trzymając Was w niepewności, od razu odpowiem na pytanie, czy Outlast faktycznie ma szanse pobić swojego przeciwnika. Odpowiedź jest niestety przecząca. Choć dzieło Red Barrels to bez wątpienia niezwykle klimatyczna i interesująca produkcja, nieco brakuje jej do poziomu Amnesii i w wielu płaszczyznach po prostu z nią przegrywa. Niemniej, nadal mamy do czynienia z naprawdę przyzwoitym tytułem, który swoją atmosferą i nastrojem zjeży głos niejednemu graczowi o niby-stalowych nerwach.
W grze wcielamy się w postać niejakiego Milesa Upshura, nadzwyczaj ciekawskiego dziennikarza, którego wścibskość zaprowadza go do tajemniczego zakładu dla psychicznie chorych, Mount Massive Asylum. Z anonimowego źródła dowiedział się, że w miejscu tym dzieją się dziwne i przerażające rzeczy, które nasz dzielny podopieczny postanawia zbadać. Dojeżdża więc do złowieszczo wyglądającego zakładu, wkrada się do środka i… zaczyna się prawdziwy horror. Na każdym kroku napotyka rozbryzgi krwi, miejsce przypomina wielkie pobojowisko, a w powietrzu unosi się intensywna aura zła i pożogi. A będzie tylko gorzej. Wariatkowo okaże się budynkiem skrajnie niebezpiecznym dla samego Upshura, opętani i zdeformowani chorzy będą próbowali go zabić, a wszystko będzie związane z diabolicznymi rytuałami i mrocznymi eksperymentami. Jednym słowem: prawdziwy koszmar.
Klimat w Outlast może uchodzić za wyjątkowy. Twórcy sprawnie podtrzymują atmosferę zaszczucia przez dokładnie całą rozciągłość produkcji, a odkrywanie nowych kart z historii Mount Massive Asylum rzeczywiście intryguje. W tego typu grze nie chodzi jednak o fabułę jako taką, a o „straszącą” odbiorcę atmosferę, za sprawą której niejednokrotnie podskoczyłem na fotelu. Outlast takie właśnie jest. Non stop odczuwa się zagrożenie i tylko czeka się na coś, co za chwilę podniesie nam ciśnienie. A takie rzeczy zdarzają się prawie na każdym kroku. Albo coś na nas wyskoczy, albo trzaśnie, albo ktoś przebiegnie nam przed nosem, niespodziewanie się na nas rzuci. Dzieje się tu dużo i w dużej części produkcji faktycznie udało się utrzymać intensywną aurę grozy. Niestety nie we wszystkich, są bowiem momenty, w których napięcie opada i produkcja zaczyna trochę tracić na klimacie. Tyle plus, że nie zdarza się to zbyt często.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler