Czymże byłby XCOM: Enemy Unknown bez odpowiednio bogatego bestiariusza? Ano nudną grą ekonomiczną, a więc chwała twórcom za to, że postarali się wykreować sporą gamę cudaków do eksterminacji. Mamy małych, z pozoru słabych pokurczy, którzy stanowią najliczniejszą gromadę na polu bitwy. Chudzielców, pozostawiają po śmierci chmurę toksycznego gazy. Latające roboty-popiersia, potrafiące szybko zmieniać pozycje na mapie, czy dziwne istoty, zbudowane w głównej mierze z energii. Co ciekawe, nie zawsze trzeba wszystkich od razu zabijać. Czasem przydaje się też paralizator, z pomocą którego łapiemy oponenta, a następnie badamy jego fizjologię i zapisane w mózgownicy wspomnienia w specjalnie do tego celu skonstruowanej klatce. Strzelić, czy złapać – decyzje, decyzje, decyzje.
Hasło to powinno przyświecać każdemu, najmniejszemu nawet posunięciu. Żołnierze zbierają bowiem punkty doświadczenia, pozwalające im podnosić własne umiejętności i czyniące z nich coraz konkretniejszych zabójców. Utrata wartościowego snajpera czy szturmowca może oznaczać niemałe problemy z ukończeniem kolejnych misji. Przynajmniej dopóty, dopóki zastępujący go żołnierz nie nabierze nieco ogłady. System taki sprawia, że realnie dbamy o swoich podopiecznych, starając się zawsze doprowadzić ich do końca misji w jednym kawałku.
Do tej pory wszystko wygląda tak, jakbyśmy mieli do czynienia z projektem idealnym. Niestety tak nie jest, bo wkradło się kilka błędów, a i niektóre decyzje producenta nie do końca mnie usatysfakcjonowały. Po pierwsze, widać że tytuł był przenoszony z konsoli, a konkretniej z Xboxa 360. Pojawiają się bowiem komunikaty, w których treści widnieją przyciski maszynki Microsoftu (np. rozbrajanie bomby wymaga wciśnięcia „A”, podczas gdy na komputerze jest to lewy przycisk myszy). Po drugie, mapki na których walczymy są raczej małych rozmiarów i często musimy po nich krążyć tam i z powrotem. Niektóre misje są bowiem skonstruowane tak, że najpierw idziemy na koniec danego kompleksu, a później wracamy się do początku (np. eskortowanie). Po trzecie, fabuła, choć ciekawa nie jest tak spójna, jak można by sobie tego życzyć. Misji jest od groma, często się powtarzają i w pewnym momencie zaczynamy mieć wrażenie deja vu. Niby nie jest to coś strasznie irytującego, ponieważ nuda nigdy tak naprawdę się nie wkrada, niemniej jednak okazyjny ziew zaczyna mimowolnie okupować twarz grającego. Po czwarte, czasem w tyłek daje interfejs. Statów żołnierzy nie da się oglądnąć po najechaniu myszką, tylko trzeba w każdego z osobna „wchodzić”; czasem też zacinał się widok jakiegoś pomieszczenia i nie mogłem z niego „wyskoczyć”. Na koniec jeszcze jeden element, który najbardziej mnie w sumie irytował – kamera. Ta, zamiast słuchać moich poleceń, zawsze wie lepiej co pokazać. Już nie chodzi o to, że okazyjnie nie uchwyci jakiejś akcji, albo zamiast pokazać efektowną śmierć, widzimy kubeł na śmieci; ale o to, że jak oddalę ją od pola bitwy by rozmieścić poszczególne jednostki, to po kliknięciu na kolejną z nich, widok zbliży się, wymuszając na mnie ponowne operowanie rolką. Niby pierdoła, ale denerwująca. Zbiór takich drobnostek potrafi lekko uprzykrzyć, pod innymi względami świetną zabawę.
Prócz tego nie znalazłem większych niedociągnięć. Interfejs ogólnie jest przejrzysty i łatwy w obsłudze. Grafika, ze względu na to, że tytuł śmiga na Unreal Engine 3 nie wzbudza większych zastrzeżeń – tekstury są ostre, animacje ładne, efekty specjalne mnogie, a optymalizacja trzyma solidny poziom. Dźwięk i muzyka również są opracowane z zachowaniem pełnego profesjonalizmu. Długość gry oscyluje zaś w granicach 25 godzin, co jest całkowicie satysfakcjonującą liczbą.
Podsumowując, XCOM: Enemy Unknown to świetna, choć nie idealna produkcja. Bawiłem się przy niej wyśmienicie. Fantastycznie było wreszcie zagrać w coś innego, aniżeli kolejny FPS. Liczę na to, że produkcja sprzeda się w wystarczającej ilości egzemplarzy, co zachęci może wydawców i deweloperów do inwestowania i kreowania czegoś więcej, niż bezmyślnych shooterów na szynach. Następny w kolejce prawdziwy Syndicate? Oby!
Świetna |
Grafika: Tekstury na większych zbliżeniach wyglądają przeciętnie, kiedy jednak obserwujemy akcję tak, jak deweloper przykazał, jest bardzo dobrze. |
Świetny |
Dźwięk: Wszystko począwszy od efektów specjalnych, przez muzykę (choć jest jej mało), na dialogach skończywszy brzmi jak należy. |
Świetna |
Grywalność: Syndrom jeszcze jednej misji występuje w XCOM: Enemy Unknown powszechnie. Gdyby zadania poboczne były ciekawsze, nie sposób byłoby się oderwać. |
Dobre |
Pomysł i założenia: Drobne głupoty w interfejsie, a sama koncepcja odkrywcza nie jest. Mimo to, wszystkie elementy produkcji dobrze ze sobą współgrają. |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Czasem można coś zniszczyć, ale to nic w porównaniu z więzią jaka kształtuje się pomiędzy graczem, a żołnierzami. Realnie czujemy żal kiedy któryś z nich ginie. |
Słowo na koniec: XCOM: Enemy Unknown to próba wstrzyknięcia czegoś unikatowego w wirtualny świat opanowany przez brygady anty-terrorystyczne. Jeśli tytuł sprzeda się dobrze, a powinien, bo na to zasługuje, to może dostaniemy więcej podobnych pyszności. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler