Owa sterylność nieco burzy wrażenie potęgi coraz lepszych broni ze zbioru, jeśli wierzyć twórcom, 87 bazylionów przedmiotów. Praktycznie na każdym kroku spotykamy całą masę skrytek i przeciwników, z których przy odrobinie szczęścia wypadnie jakiś niesamowity loot (zredukowano za to liczbę skrzyń z najwartościowszym stuffem). Wałkowane od samego początku podobieństwo do hack’n’slashów widać choćby po kolorach nazw przedmiotów, z miejsca pozwalających odróżnić „masówkę” od broni unikatowej, nafaszerowanej żywiołami itd. Nieco powiększono wachlarz wyglądu pukawek, lecz mnie osobiście nadal brakuje ficzera znanego m.in. z Tom Clancy's Ghost Recon: Future Soldier, czyli rozmontowywania broni, by zbudować giwerę swoich marzeń. Na szczęście jednak te 87 bazylionów dają poczucie pewności, że gdzieś tam w jakimś kątku czeka coś idealnie odpowiadającego moim gustom. W przypadku znalezienia szczególnie cennego, lecz obecnie nieprzydatnego itemku warto go zdeponować w sejfie bądź w skrytce u claptrapa (co czyni go dostępnym dla każdej Waszej postaci) w mieście pełniącym funkcję bazy wypadowej. Sporadycznie wpadają w rączki zaiste zjawiskowe przedmioty, jak np. gadająca tarcza (prawie jak nanosuit z Crysisa) czy przeklęta broń, głosami karłów-psycholi (kocham tych małych słodziaków!) wykrzykująca, co właśnie robi. To jednak tylko czubek góry lodowej humoru, jaki zaklęto w sequelu, choć od razu zaznaczam, że to smaczki przeznaczone dla dorosłego odbiorcy. Już w jedynce świat gry był zdrowo szurnięty, ale to, co się dzieje w sequelu, niejednokrotnie doprowadza do wybuchu niekontrolowanego śmiechu. Komentarze NPC-ów (zwłaszcza claptrapa; szkoda, że ich rodzaj fabularnie zredukowano, chlip chlip…) są nietuzinkowe i choć ciężko przypiąć im łatkę wysokich lotów, trzymają poziom, podobnie jak wiele questów (jest np. polegający na… samobójstwie). Cieszą także easter eggi w postaci odniesień do wielu innych gier, np. L.A. Noire, Minecrafta czy nawet… Dark Souls! Chwała za to twórcom, że ten dziki glob i jego menażeria nie zostali ugrzecznieni. Dostało się za to masakrowaniu ciał, które wyleciało z obiegu. A szkoda, bowiem naelektryzowany karzeł z wybuchającą czaszką wyglądał przesympatycznie.
Choć dla nas minęły 3 lata, na Pandorze nowy rok fetowano razy pięć. To był dobry okres, w którym planeta nabrała ogłady i wreszcie trudno ją posądzić o marnowanie potencjału, co stanowiło mój główny zarzut wobec pierwowzoru. Ewolucję przeszły zarówno misje poboczne, obecne w większej ilości i często polegające na czymś więcej, niż sztampowe „przynieś 20 ozorów skagów” (pojawiły się nawet zadania limitowane czasowo, zorientowane na co-opa, a także opcjonalne założenia, np. zabij wroga z broni zadającej obrażenia od ognia) i niekiedy rozliczane u różnych osób z nagrodą do wyboru, jak i NPC-e (polecam herbatkę u Tiny Tiny – najniebezpieczniej 13-latki na świecie!), a przede wszystkim fabuła. To już nie kikut z jedynki pod pretekstem obietnicy niewysłowionych dóbr poganiający graczy do Skarbca, a historia z prawdziwego zdarzenia, w której spotkamy starych dobrych znajomych, m.in. Scootera i Zeda, a także… postaci z części pierwszej! Roland i spółka zadomowili się na Pandorze, bynajmniej nie próżnując przez te wszystkie lata. Nowa opowieść orbituje wokół wyraźnie wskazanego czarnego charakteru, jakiego zabrakło poprzednio. W tejże roli obsadzono niejakiego Handsome Jacka – największego dorobkiewicza Pandory, który zbił majątek na dokonaniach głównego bohatera/bohaterów części pierwszej, przypisując sobie ich zasługi i zostając szefem korporacji Hyperion. Scenariusz zręcznie poprowadzono w taki sposób, by gracz wraz z postępami w linii fabularnej pałał do niego coraz większą nienawiścią i choć operuje tanimi motywami, przy odpowiedniej immersji zapewnia to wystarczającą dramaturgię. Dość powiedzieć, że jeśli ugryziecie Jacka raz, to on odgryzie się z nawiązką i będzie jeszcze gorzej. Dzięki temu Borderlands 2 nie odpala się już tylko po to, by znaleźć fioletowy bądź złoty loot, lecz poznać finał opowieści, nieźle trzymającej w napięciu. To jest to, czego brakowało w jedynce!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler