Polski rynek growy bez wątpienia rośnie w siłę i już dawno przestał być niszowy. Naszym rodzimym programistom udało się wylansować kilka znanych na całym świecie marek, a i coraz częściej wydawane są mniejsze, ale również przyzwoite tytuły (Hard Reset, Afterfall: Insanity – które w moim przekonaniu było krytykowane trochę na wyrost i nie zawsze zasadnie). Nic więc dziwnego, że studio DMD Enterprise zapowiadając Uprising 44: The Silent Shadows zrobiło nam wszystkim spory apetyt – w końcu nigdy jeszcze nie mieliśmy okazji zagrać w produkcję, której akcja rozgrywałaby się podczas Powstania Warszawskiego. Oczywiście obietnice były duże, zapowiadano rewolucję i multum ciekawych rozwiązań. Mogliśmy mieć naprawdę nadzieje na fajny, wysokiej klasy tytuł. Wszystko wyglądało ładnie, aż do momentu, w którym dotychczasowy dystrybutor Uprising 44 – Cenega Poland – wycofał się z wydawania produkcji na terenie Polski. Był to pierwszy sygnał ostrzegawczy dla wszystkich optymistów i mimo tego że DMD szybko znalazło nowego dystrybutora, firmę LEM, ta również zrezygnowała ze współpracy z twórcami Silent Shadows, co mogło być swojskim gwoździem do trumny wszelkich spekulacji. Ostatecznie, aplikacja nie znalazła wydawcy w Polsce i została rozpowszechniona jedynie za pośrednictwem systemów elektronicznej dystrybucji. I niestety teraz już wyraźnie widać, co jest powodem wycofania się kolejno Cenegi i LEM z inwestycji. Chcecie go poznać? Zapraszam do lektury.
Pierwszy policzek graczom DMD wymierza praktycznie na samym początku „przygody” z tytułem, kiedy poznajemy głównych bohaterów. Cóż, trzymajcie się mocno, bo ja prawie padłem (i to nie jak w reklamie Powerade). Liczyliście na przejęcie kontroli nad dzielnymi żołnierzami walczącymi w szeregach Armii Krajowej? No to zapomnijcie - DMD ma dla Was coś lepszego i bardziej trendy. Otóż w Uprising 44 kierujemy losami niejakiego Jimmiego – Anglika zwerbowanego do oddziału Cichociemnych (pomijam już w ogóle fakt, że Cichociemni byli organizacją polską), który swą odwagą i zdolnościami wspomoże Warszawę w walce przeciwko nazistom. Generalnie, opadła mi szczęka i nie wiedziałem co powiedzieć (a raczej pomyśleć, przed komputerem siedziałem bowiem sam). Owszem, bądźmy otwarci na świat, ale nie popadajmy w tak wielkie skrajności! Wszyscy bez wątpienia liczyli na możliwość wcielenia się w polskich herosów wojennych, ale także na ukazanie ich losów odbiorcy zagranicznemu – nie będącemu aż tak zorientowanym w tematyce Powstania, które bądź, co bądź jest dla nas wydarzeniem arcyistotnym. W pewien sposób mogę zrozumieć, że DMD chciało „uelastycznić” swoje dzieło, ale weszli zarazem w grunt bardzo śliski i wrażliwy na wszelkie „zmiany”. Nie mam w zwyczaju chorować na przesadny patriotyzm, ale w historii Powstania Warszawskiego doprawdy nie brakuje Polaków, wokół których można by skupić akcję. Zasmucił mnie taki stan rzeczy i z miejsca odebrał chęć do dalszych zmagań z Uprising 44. A to dopiero początek problemów.
Drugim potwornym zarzutem do DMD – w kwestii fabuły – jest zupełne olanie faktów historycznych i stworzenie własnej, luźnej historii osadzonej w realiach Powstania Warszawskiego. Także i to szkoda komentować, bowiem z całą pewnością każdy szanujący się scenarzysta nie widziałby problemu w przeczytaniu dowolnej książki poświęconej Powstaniu i nakreśleniu wydarzeń zgodnych z faktami roku 1944. Twórcy dali tym samym popis całkowitego lekceważenia odbiorców, ale i także samej tematyki swojego dzieła. Jeżeli natomiast pominąć już smutny fakt nieprawdziwości przedstawionej tu przygody, to sama fabuła i sposób narracji nie jest jakoś bardzo tragiczny. Mamy prostą opowieść o dzielnych bohaterach walczących z nazistami, drobne wątki miłosne, całkiem przyzwoite rozmówki pomiędzy postaciami. Nie ma jakiejś wielkiej katastrofy, choć oczywiście w żaden sposób nie ratuje to mizernego wrażenia pozostawionego przez ignorancję scenarzystów.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler