Materdea @ 08.07.2012, 13:18
Klikam w komputer i piję kawkę. ☕👨💻
Mateusz "Materdea" Trochonowicz
Dead Hungry Diner to powtarzalny gameplay, sztampowa fabuła, mało urozmaicone postacie – a jednak ta gra ma „to coś”! Coś, co pozwala pozostać przy monitorze na kilka godzin, bez przerwy.
Dead Hungry Diner to powtarzalny gameplay, sztampowa fabuła, mało urozmaicone postacie – a jednak ta gra ma „to coś”! Coś, co pozwala pozostać przy monitorze na kilka godzin, bez przerwy. Tak przynajmniej było w moim przypadku, kiedy po rozpoczęciu zabawy ok. 20 zakończyłem ją o północy. Brawa dla twórców!
Dzieło studia Black Market Games to nietypowa produkcja, urzekająca przede wszystkim rodzajem rozgrywki jaki reprezentuje. W tytule chodzi o wykręcanie jak najwyższych wyników poprzez podawanie posiłków… umarlakom i innych tworom znanym z książkowych opowieści! Całość przyprawiona jest komiksową grafiką i lekkim klimatem. Rozgrywka jest również przyjazna młodszemu pokoleniu graczy, dzięki właśnie charakterystycznej oprawie graficznej, która momentami przywodzi na myśl liczne kreskówki znane z Cartoon Network. Wielki plus: na godzinkę, półtorej możemy mieć rodzeństwo z głowy i zająć się własnymi obowiązkami.
Fabuła (jeśli można tak powiedzieć o opowiadanej historyjce) przedstawia losy dwójki bliźniaków – Gabe i Gabby. Odkrywają oni sekretną wioskę Ravenwood i postanawiają otworzyć restaurację. Jednak nie spodziewają się tego, jaka klientela będzie nawiedzała ich lokal – rozpoczynając wyliczankę od zwykłych zombie, przez wilkołaki, bunshee, a kończąc na wampirach i ograch! Niestety, na 5-6 godzin rozgrywki to już cały przekrój tejże menażerii. Co prawda występuje jeszcze jeden typ – wściekły zombie – lecz to już naprawdę wszystko. Jeśli nie przeszkadza Wam oglądanie tych samych cudaków przez dłuższy okres czasu, nie zrazicie się DHD, zapewniam!
Do dyspozycji gracza deweloperzy oddali pięć światów. Różnią się one od siebie scenerią (m.in. cmentarz, stara opera, albo ruiny opuszczonego zamczyska) – spowodowane jest to odwiedzinami łowczyni truposzy. Kobitka (pewnie z racji wykonywanego zawodu) nie przepada za naszymi gośćmi. Na szczęście Gabby posiada specjalną umiejętność (aktywowaną automatycznie), która pozwala na ochronienie stołujących się klientów. Żeby nie było za łatwo, w tym momencie czas jest ograniczony, a my musimy w błyskawicznym tempie przemieścić się między stołami. Po wykonaniu tej czynności do akcji wkracza ochroniarz – Frank. Jest niemal 1:1 przeniesiony z filmu o Frankensteinie – przygłupi, mówiący bezokolicznikami mięśniak, głównie przesypiający cały dzień. Co by o nim nie mówić, jest skuteczny – i to bardzo, gdyż w późniejszym etapie gry, gdzie dochodzą nowe typy klientów, może zdarzyć się sytuacja wzajemnej nieprzyjaźni paskudztw (np. wilkołaków i wampirów). Wtedy – pod groźbą bójki – nie należy usadawiać ich koło siebie. Ani w pionie, ani poziomie (kamera umiejscowiona jest w lekko przekrzywionym rzucie izometrycznym). Jeśli jednak do zapłonu dojdzie, wtenczas do akcji wkracza Frank i bezlitośnie kończy zadymę, wyrzucając awanturników.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler