Raaistlin @ 21.05.2012, 17:54
Wojciech "Raaistlin" Onyśków
Dwanaście lat czekania. Dekada grania w niesamowitą dwójkę tylko po to, by teraz przesiąść się na next-genową (w stosunku do części poprzedniej) trójkę i… No właśnie.
Dwanaście lat czekania. Dekada grania w niesamowitą dwójkę tylko po to, by teraz przesiąść się na next-genową (w stosunku do części poprzedniej) trójkę i… No właśnie. Z jednej strony jest to stare, dobre Diablo, z drugiej produkt zupełnie odmienny, z nowymi rozwiązaniami, które niekoniecznie muszą każdemu przypaść do gustu. Jednak już na wstępie napiszę, że jest to niesamowicie grywalna i wciągająca odskocznia od poważniejszych tytułów, zmuszających nas do myślenia. Bo w Diablo III myśleć nie trzeba w ogóle.
Jeszcze przed przystąpieniem do omawiania poszczególnych elementów gry pragnę wyjaśnić pewną sprawę. Problemy techniczne, które spotkały nas kilka godzin po premierze były rzeczą normalną i nie będą brane pod uwagę w ocenie końcowej. Niedyspozycja serwerów trwała maksymalnie kilkanaście godzin, po czym można było spokojnie zalogować się i grać. Narzekania osób, dla których Diablo III rzekomo jest niegrywalne, wyssane są z palca. Już wieczorem 15 maja spokojnie odpaliłem kampanię i zostałem wessany na całą noc.
Przygoda standardowo podzielona jest na cztery akty. Są one jednak niesymetryczne, zatem najwięcej czasu w moim odczuciu spędza się w pierwszym, troszkę mniej w drugim, natomiast trzeci i czwarty są stosunkowo krótsze. Tradycji stało się zadość , wszak w dwójce czwarty akt również był wyjątkowo krótki.
Fabułę zapewne każdy z Was już zna, jednak z recenzenckiego obowiązku muszę o niej wspomnieć. Akcja rozpoczyna się w momencie, gdy obok Nowego Tristram spada gwiazda, siejąc przy okazji niemałe spustoszenie. My natomiast, po wybraniu swojej klasy postaci, przeczuwamy, iż dzieje się cos złego i ruszamy do miasta. Na miejscu okazuje się, iż żołnierze odpierają ataki nieumartych. W środku konsultujemy się z przywódczynią i wyruszamy na pierwszą misję. Dla tych, którzy jeszcze otoczki fabularnej nie znają, zatrzymam się w tym momencie. Nie ma sensu specjalnie spoilerować, tym bardziej, że w Diablo III narracja jest bardziej złożona. Od samego początku widać, iż większą wagę przywiązano do fabuły, która w poprzedniej części była jedynie pretekstem do wycinania kolejnych zastępów przeciwników. Żeby było jasne – tutaj również chodzi tylko i wyłącznie o walkę, jednak całość oblana jest bardziej zjadliwym sosem fabularnym.
Przemierzając kolejne krainy Sanktuarium miałem nieodparte wrażenie, iż koncept poszczególnych aktów został żywcem wyjęty z poprzedniczki, co początkowo trochę odrzuca. W końcu ile możemy biegać po tych samych terenach? Pierwszy akt zarówno kosmetyką jak i wykonaniem przypomina początkowe etapy z Diablo II. Do pełnego obrazu zabrakło tylko kowala, którego należałoby utłuc w lochach. Zamiast niego jest natomiast naczelnik więzienia – skojarzyć zatem można całkiem sprawnie. Nie lepiej jest, gdy po utłuczeniu pierwszego większego bossa przenosimy się do drugiego aktu i… wirtualny piasek zaczyna zgrzytać pomiędzy zębami naszego bohatera. Trzeci etap gry zrywa z powtarzalnością, choć w zasadzie i tu również odwiedzamy tereny, które w dwójce dane nam było przemierzać. Czwarty natomiast zupełnie mi się nie podoba – zrywa on z mroczną koncepcją świata i tego, co widzieliśmy w wielokrotnie przywoływanej już drugiej części (niemożliwym jest bowiem nieodwołanie się do genialnej poprzedniczki). Dość jednak marudzenia, wszak każdy etap zaplanowany jest z głową i kolejne poziomy zachęcają do dalszej eksploracji. Przeszkadza jednak powtarzalność lokacji. Całość jest teraz mniej losowa. Ze względów fabularnych, część etapów powtarza się za każdym razem. Zatem przechodząc grę trzeci raz można niechcący ziewnąć. A przecież w Diablo o to chodzi – o nabijanie poziomów i zdobywanie coraz to lepszego oręża.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler