Bez przydługich wstępów i zbędnych wywodów muszę powiedzieć, że Legend of Grimrock jest jedną z przyjemniejszych rzeczy jaka mnie ostatnio spotkała (ale nie myślcie, że najprzyjemniejsza…). O Grimrocku od kilku tygodni mówi się dość dużo, a już najwięcej gadają o nim "staroszkolni" gracze - nowe dziecko niewielkiego, niezależnego studia Almost Human jest bowiem absolutnym hołdem i ukłonem w stronę "growych antyków". Być może zdążyliście się już dowiedzieć (bądź zauważyć), że Legend of Grimrock jest powrotem do niemal wymarłego już podgatunku cRPG, zwanego dungeon crawlerem (potocznie nazywanego też labiryntówką). Wystarczy tylko spojrzeć na gameplay, aby od razu mieć skojarzenia z takimi klasykami jak Dungeon Master czy Eye of the Beholder (dla ciekawskich – zapraszamy do naszego artykułu w RetroStrefie, poświęconego właśnie EotB) – którymi zresztą twórcy bardzo wyraźnie się inspirowali. Zobaczmy więc od podstaw czym dokładnie jest Legend of Grimrock.
Podstawą każdej labiryntówki jest istnienie planszy (najczęściej lochu czy jaskini) składającej się z samych pól kwadratowych – w związku z czym nasi bohaterowie poruszać się mogą jedynie w czterech kierunkach, a każdy ich krok jest przemieszczeniem się o jedno takie pole. Legend of Grimock oczywiście całkowicie spełnia te klasyczne założenia. Ważne też, że "crawlery" były na ogół grami o widoku pierwszoosobowym – co nie znaczy jednak, że kierowaliśmy tylko jednym bohaterem. Na ogół było ich czterech (w EotB prowadziliśmy nawet szóstkę herosów), a cała nasza ekipa poruszała się w ustalonym przez nas kwadratowym szyku. Rzecz jasna i w tym aspekcie opisywane tu dzieło w niczym nie odbiega od klasycznych założeń – panowie z Almost Human całkowicie wcielili je w życie i nie pozwolili sobie na żadne odstępstwa.
Fabuła gry nie zalicza się do zbyt skomplikowanych, a śmiem nawet twierdzić, że stare Eye of the Beholder miały bardziej złożone wątki fabularne. Otóż wcielimy się w grupę cztery persony, które za swe przewinienia skazane zostały na zamknięcie w kondygnacji tuneli wewnątrz góry Grimrock. Nie mając niczego lepszego do roboty, więźniowie muszą zebrać się w sobie i zmierzać kolejno do coraz niższych partii góry, by – być może – mieć szansę na ujście z życiem. Poza dosłownie drobnymi urozmaiceniami scenariusza, wiele więcej się tu nie wydarzy – ale spokojnie, nie jest to zbyt boleśnie odczuwalne.
Zabawę zaczniemy od wykreowania własnej, czteroosobowej drużyny. Co charakterystyczne, do wyboru oddano cztery rasy bohaterów, w tym trzy zupełnie oryginalne – oprócz bowiem tradycyjnego człowieka, zdecydować się możemy na minotaura, humanoidalnego insekta oraz humanoidalną jaszczurkę. Wprawdzie wybór nie jest zbyt obszerny, ale w tej materii akurat zupełnie wystarczający. Dodatkowo, sporą rekompensatą jest dość duże zróżnicowanie ras: każda ma zupełnie inne cechy, inne odporności, itp. Może tylko trochę szkoda, że nie zdecydowano się na wprowadzenie płci dla naszych więźniów – jedynie poprzez wybór stosownego portretu możemy określić, czy chcemy kierować mężczyzną czy kobietą, nie wpływa to jednak na przebieg rozgrywki.
Gdy już określimy rasę skazańców, zdecydujemy o ich klasach. W tym aspekcie poczułem już dość duży niedosyt, ponieważ dysponujemy tylko te trzy najbardziej podstawowe profesje, takie jak wojownik, łotrzyk i mag. W gruncie rzeczy nie wymagam, żeby w tym zestawieniu znaleźli się łowcy, paladyni, ninja czy druidzi, ale stanowczo zabrakło mi np. kapłana. Bez wątpienia przydałby się podczas zabawy i nie do końca rozumiem, dlaczego z niego zrezygnowano – charakter gry jednoznacznie sprawia, że możliwość tworzenia magicznych opok czy rzucania zaklęć leczniczych byłaby niejednokrotnie zbawienna i przydatna. Cóż – mam nadzieję, że w przyszłości autorzy wprowadzą go do produkcji.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler