Raaistlin @ 16.12.2011, 13:07
Wojciech "Raaistlin" Onyśków
Pierwsza część Trine była pozytywnym zaskoczeniem dla wszystkich. W końcu ktoś pokazał, że gry to nie tylko krew, flaki i latające kończyny.
Pierwsza część Trine była pozytywnym zaskoczeniem dla wszystkich. W końcu ktoś pokazał, że gry to nie tylko krew, flaki i latające kończyny. Przy niewielkim nakładzie można czasami stworzyć tytuł wybitny, oferujący świetną zabawę dla każdego – bez względu na fakt, czy dana osoba zarywa nocki przy kolejnym Call of Duty. Skoro jedyneczka, mówiąc kolokwialnie, dała radę, to od dwójki wymagano chociażby powtórzenia sukcesu. Jak sprawa przekłada się na rzeczywistość?
Historia opowiedziana w Trine 2 znów skupia się na trójce bohaterów, których poznaliśmy przy okazji pierwszej części. Już od samego początku widać, iż twórcy nie mieli zamiaru wprowadzać innowacji w postaci innych herosów, a raczej skupili się na ulepszeniu elementów, które niekoniecznie dobrze funkcjonowały w przeszłości. Takim oto sposobem po raz kolejny wcielamy się w poczciwego maga w swoim charakterystycznym kapeluszu, złodziejkę posługującą się łukiem oraz rycerza, zakutego w stalową zbroję. W tym przypadku gameplay zbytnio się nie zmienił. Mag wciąż wyczarowuje skrzynki, kładki, a gdy zachodzi taka potrzeba, potrafi unieść w powietrze jakiś przedmiot. Zapomnijcie jednak, iż wzorem innych produkcji, wystrzeli on z kulą ognia czy zamrozi nadciągającego przeciwnika. Scharakteryzowałbym go raczej jako poczciwego nadwornego magika, którego zadanie zamyka się na rozbawieniu odwiedzającej zamek gawiedzi. Zwinna złodziejka, oprócz strzelania z łuku, posługuje się także wystrzeliwaną linką, dzięki której może wspiąć się w miejsca z pozoru dla niej niedostępne. Rycerz natomiast jest ucieleśnieniem siły. Wraz ze swoim mieczem oraz tarczą (a okazjonalnie także młotem) sieje postrach wśród nadciągających przeciwników i najlepiej radzi sobie w ferworze walki.
Jak zatem widać, same założenia nie zmieniły się zbytnio. Grając w pojedynkę nadal w dowolnym momencie przełączamy się pomiędzy postaciami, w zależności od tego, czego wymaga od nas sytuacja. Przepaść jest zbyt duża, żeby spokojnie ją przeskoczyć? Skorzystajmy z usług maga i przedłużmy rozpęd, wyczarowując kładkę. Sterta kamieni blokuje tryby, które mają otworzyć wrota? Rycerz wraz ze swoim młotem skutecznie przemieni je w pył, po wcześniejszym zamachu, rzecz jasna. Zbyt wysoko, aby dostać się do dźwigni? Linka wystrzelona w sufit pomoże złodziejce osiągnąć dany szczyt.
Zależności jest tu całkiem sporo, a zagadki przygotowane przez twórców często i gęsto zmuszają do ruszenia mózgownicą. O ile w części pierwszej zazwyczaj istniał jeden sposób rozwiązania danego problemu, tak tutaj możliwości jest już znacznie więcej. Teoretycznie każdą planszę można przejść, korzystając z usług tylko jednej postaci – stanowi to jednak nie lada wyzwanie dla naszych szarych komórek. Zdecydowanie łatwiej wykorzystać pełny wachlarz zdolności naszych bohaterów.
Same zagadki nie ograniczają się do pospolitego „znajdź dźwignię, otwórz drzwi, ewentualnie przeskocz urwisko”. Tym razem panowie z fińskiego studia Frozenbyte pokusili się dodać elementy opierające się na czysto fizycznych okolicznościach. W magicznej krainie, którą przemierzamy wraz z trójką bohaterów, występuje równie magiczna woda, powodująca natychmiastowy wzrost roślin. Te swoją drogą są wielkie, dlatego często służą jako kładki, po których przeskakujemy. Często zdarza się zatem, iż należy za pomocą umiejętności naszych podwładnych doprowadzić wodę ze źródła do miejsca, w którym wyrośnie roślina i umożliwi dalszą podróż. Sprawa fajna i dająca dużo satysfakcji. Nie każda zagadka jest na tyle prosta, by zgłębić ją w minutę. Trine 2 stosuje prostą zasadę – im dalej w las, tym trudniej. Końcowe etapy zmuszają do niejednokrotnego zastanowienia się.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler