Raaistlin @ 12.11.2011, 16:07
Wojciech "Raaistlin" Onyśków
Skok na łatwą kasę to kusząca propozycja dla każdego dewelopera. O ile jednak w większości przypadków kończy się na ukrytych marzeniach, tak niestety czasami owa myśl przeradza się w realne działanie.
Skok na łatwą kasę to kusząca propozycja dla każdego dewelopera. O ile jednak w większości przypadków kończy się na ukrytych marzeniach, tak niestety czasami owa myśl przeradza się w realne działanie. Takim oto sposobem w moje ręce wpadła kolejna część city buildera – Cities XL 2012 – bezczelnej kalki tytułu sprzed roku, który nie potrafi zaoferować żadnej sensownej nowości, a sprzedawany jest jako pełnoprawna kontynuacja.
Długo zastanawiałem się, czy jest w ogóle sens pisać recenzję czegoś, co w zasadzie stanowi klon produkcji wydanej rok temu. Skoro włodarze na tak wysokim szczeblu pozwalają sobie na kopiowanie treści i sprzedawanie jej jak nówki, postanowiłem zrobić to samo. Zamiast na nowo opisywać poszczególne zagadnienia, skopiuję poszczególne fragmenty z własnej recenzji. Na koniec oczywiście możecie liczyć na tonę jadu w ogólnym podsumowaniu. Zatem jedziemy!
Cities XL 2012 „wita nas wielkim globem, mnóstwem lokacji do wybrania oraz brakiem jakichkolwiek celów. No właśnie, jeśli lubicie nałożone z góry wyzwania, to opisywana tu produkcja Was nie zadowoli. Rozwiązanie dość ryzykowne, a przy tym trochę dziwne – tryb wolnej budowy można przecież wrzucić jako bonus, a kampanię wypełnić ciekawymi i wymagającymi zadaniami. Niestety nie tutaj.”
Rozgrywka jest typowa dla tegoż gatunku gier. ”Każdą zabawę zaczynamy od wybudowania drogi, poczynając od krawędzi mapy. Później w ruch idzie urząd miasta, a dalej… co dusza zapragnie. Ciekawym rozwiązaniem jest ograniczenie ilości dostępnych budynków wprost proporcjonalnie do wielkości miasta tudzież ilości mieszkańców. Tak więc nie zgubimy się w natłoku możliwości, a spokojnie rozpoczniemy planowanie mieściny. W miarę powiększania naszych włości, odblokowujemy kolejne budynki, a przy tym otrzymujemy przeogromną ilość „Achievementów”. Fani kolekcjonowania wirtualnych punktów będą wprost wniebowzięci.” Albo i nie będą, bo po dłuższym zastanowieniu się stwierdzam, iż jednak natłok wyskakujących „aczików” potrafi doprowadzić do szewskiej pasji. Zasłania to połowę ekranu, nie oferując w zasadzie nic w zamian. Jakaż jest satysfakcja z otrzymania setnego odznaczenia dotyczącego powiększenia populacji miasta? No właśnie…
”Jako dobry burmistrz, musimy dbać o potrzeby naszych mieszkańców. Ci dzielą się na cztery grupy, poczynając od zwykłych roboli, poprzez wykwalifikowaną kadrę, a na elicie społeczeństwa kończąc. Ci ostatni spełzną do miasta dopiero po konkretnym rozbudowaniu naszych włości. Aby poziom ogólnego zadowolenia rósł, należy budować sklepy ( nie przesadzając jednocześnie z ich ilością, gdyż prowadzi to do zwycięstwa podażu nad popytem, co równoznaczne jest z bankructwem sklepików), zapewniać miejsca pracy, opiekę medyczną, rozrywkę etc. Oczywiście wszystko działa na zasadzie pewnych zależności. Zwykłe fabryki zapewniające miejsce pracy robolom, potrzebują paliwa, by funkcjonować, oraz kadry kierowniczej, która zapewni zbyt produkowanym dobrom. Kadra kierownicza rozbija się natomiast po biurach, co wymusza na nas postawienie osobnych budynków oraz zapewnienie dobrej komunikacji drogowej pomiędzy nimi. Do tego w późniejszym czasie dochodzą manufaktury, laboratoria techniczne itp., zatem na nudę narzekać nie możemy. Każdy budynek dodatkowo posiada stopień zaludnienia, ot przykładowo parcele mieszkalne mogą być domkiem jednorodzinnym albo wysokim blokiem, co pozwala zaoszczędzić sporo miejsca.”
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler