Id Software dało ciała i to dość istotnie. Firma, która słynęła z wydawania gier dopiero w momencie gdy były całkowicie gotowe i dopracowane, skompromitowała się totalnie, publikując klocka technicznego, zwanego potocznie RAGE. Czekałem na tą grę tyle lat, tylko po to, by na premierę rzucać mięchem i wertować przeróżne fora dyskusyjne celem doprowadzenia jej jako tako do stanu normalnej grywalności. Nie interesuje mnie, że gdzieś tam pod toną problemów technicznych i błędów jest grywalność. To tak, jakby człowiek dostał samochód z dziurą w silniku i nadzieją, na to, że może kiedyś tam, ktoś przyjdzie i ją załata. Albo lizaka, ale bez możliwości odwinięcia go z papierka. Tak mniej więcej czuję się po kilku godzinach obcowania z tytułem. I tak, nie skończyłem jej, przyznaję. Co nie zmienia faktu, że się starałem. Starania te okazały się daremne, mimo że szpila sama w sobie ma potencjał – ale po kolei.
Zabawę rozpoczynamy w środku specjalnej kapsuły należącej do programu Ark, mającego na celu zapewnienie przetrwania gatunkowi ludzkiemu. Wchodzimy tam ze względu na wielki, ogromniasty asteroid, który nieubłaganie zmierza w kierunku ziemi, a wszelakie próby jego unicestwienia skończyły się wierutną klęską. Nie pozostaje nam więc jako gatunkowi nic innego, jak wpełznąć gdzieś do najgłębszej dziury licząc na to, że może jakoś się uda. Nasz bohater jest jednym ze „szczęśliwców”, dla których miejsce w takowej kapsule czasu się znalazło. Po ponad stu latach budzimy się ze snu kriogenicznego i trafiamy do świata zgoła odmiennego, od tego, który zostawiliśmy za sobą. Nie ma już cywilizacji jaką znaliśmy. Krajobraz jest wyniszczony, wszędzie grasują mutanty, a skromne skupiska ludzi walczą ciągle o przetrwanie z bandytami. Nie jest łatwo. Gra tworzy bardzo fajny klimat beznadziei oraz walki o przetrwanie, ale jeśli chodzi o fabułę nigdy tak naprawdę nie ma w niej niczego wyjątkowego i zaskakującego. Taki w sumie dość standardowy wątek o konspiracjach, kombinatorstwie i zarabianiu na czyimś nieszczęściu. Co gorsze, w drugiej połowie scenariusza robi się nieco nudnawo. Choć nie aż tak, że człowiek zasypia przed ekranem. Zaczyna brakować rozpędu i całość siada. Nie wiem natomiast jak wygląda zakończenie, bo do niego nie dotarłem, chwała zaś producentowi za to, że strzela się wyśmienicie.
Jak zapewne wiecie, RAGE jest strzelanką pierwszoosobową, a zatem biegamy z bronią w ręku, a całą akcję obserwujemy oczami naszego protagonisty. Już na samym początku rozgrywki w nasze łapska wpada pistolet. Chwilę później mamy też shotgun, karabin snajperski, a wreszcie bardziej zawansowane środki do mordowania niemilców, takie jak broń automatyczna czy wyrzutnie rakiet. Zestaw giwer jest całkiem w porządku. Wszystkie zostały wyśmienicie zaprojektowane i często oferują więcej niż jeden sposób ostrzału. Taki pistolet np. może korzystać ze zwykłych naboi, ale nic nie stoi na przeszkodzie by załadować do niego coś konkretniejszego. Bandytów kładziemy wówczas jednym strzałem, a każde zabójstwo jest efektowniejsze. Superaśnie wygląda też strzał z dwururki. Leci sobie taki mutant w naszym kierunku, a tu BAM! i ścierwo frunie do tyłu niczym marionetka. W ogóle przyznam, że system wykrywania trafień został mądrze zaprojektowany. Gra rozpoznaje, w które miejsca strzelamy, a nieprzyjaciele reagują wtedy w realistyczny sposób. Po trafieniu w rękę potrafią się za nią chwycić, ugodzeni w nogę zaczynają kuleć, a czasem zdarza się, że na wpół martwi leżą gdzieś za jakąś zasłoną i kiedy wystawimy łeb, resztkami sił próbują pokazać nam gdzie raki zimują. Akcja jest szybka i dynamiczna, jedyny problem to bugi techniczne. Mamy przenikające się elementy, dziwacznie powyginane ciała przeciwników, niewidzialne murki, których nie da się przeskoczyć, ukryte zasłony, uniemożliwiające strzelanie pomiędzy elementami wystroju i tym podobne cuda. To oczywiście nie wszystko, ale o tym szerzej za chwilę.
Wracając do samej zabawy. Rozgrywka podzielona została na trzy zasadnicze etapy. Pierwszym z nich jest rozpoznanie terenu. Po dotarciu do jakiegoś nowego miasta czy osady, warto się rozglądnąć i pogadać z tubylcami. Część z nich podzieli się jakimiś ciekawostkami odnośnie pobliskiej fauny i flory, tudzież poukrywanymi włazami do tuneli pełnych skarbów – i mutantów, oczywiście. Niektórzy może nawet sypną jakimś zadaniem. Te, przeważnie są standardowe. Brakuje zapasów, po które musimy skoczyć. Bandyci zablokowali przejście i trzeba się z nimi rozprawić. Gdzieś tam ktoś zaginął, a my ruszamy na misję ratunkową. Są też na szczęście zlecenia bardziej rozbudowane, podczas których zwiedzamy nowe tereny i wyżynamy dziesiątki, a nawet setki oponentów.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler