Raaistlin @ 23.09.2011, 17:59
Wojciech "Raaistlin" Onyśków
Gry z pozoru darmowe zbierają ostatnimi czasy spore żniwo wśród graczy. Oparte na mikro-transakcjach, przekonują do siebie zarówno tych, którzy są skorzy do wysupłania z portfela kilku monet, jak i totalnych skąpców.
Gry z pozoru darmowe zbierają ostatnimi czasy spore żniwo wśród graczy. Oparte na mikro-transakcjach, przekonują do siebie zarówno tych, którzy są skorzy do wysupłania z portfela kilku monet, jak i totalnych skąpców. O dłuższej popularności takich produkcji decyduje przede wszystkim wyważenie strefy premium, aby ta nie uprzykrzała życia zwykłym graczom. Jak na tym tle prezentuje się World of Tanks? Cóż, drugie League of Legends to nie jest, ale gra się nawet przyjemnie.
Na wstępie muszę zaznaczyć, iż tematyka czołgów jest dla mnie zupełnie obca, do gry podchodziłem jako zwykły użytkownik, który chce sobie po prostu pograć i trochę się zrelaksować. I z takiej perspektywy będzie pisana ta recenzja – maniacy i tak mają już wyrobione swoje zdanie na temat tytułu Wargaming.net.
Dla tych, którzy nigdy wcześniej nie słyszeli o World of Tanks, należy się kilka słów wyjaśnienia. Otóż jest to tytuł nastawiony tylko i wyłącznie na potyczki sieciowe. Naprzeciwko siebie stają dwie grupy czołgów z okresu II Wojny Światowej z jednym celem – zniszczyć przeciwnika. A można to zrobić na dwa sposoby – doszczętnie wystrzelać żelastwo wroga bądź też przejąć jego bazę. Oczywiście drugie rozwiązanie również wiąże się z walką - nikt o zdrowych zmysłach nie pozostawia swojej siedziby bez obrony.
Czołgi zostały podzielone na dziesięć poziomów. Zaczynamy od najprostszych, najlżejszych maszyn zwiadowczych, by w późniejszym czasie zasiąść za takimi potworami, jak rosyjski T-54 czy niemiecki Maus. Zanim jednak do nich dotrzemy, należy się sporo napracować. Za każdą rozegraną bitwę dostajemy bowiem doświadczenie oraz monety. Doświadczenie wydajemy na kolejne ulepszenia w drzewku technologicznym, aby nasz ukochany czołg stawał się coraz silniejszy, ewentualnie aby odblokować kolejny, mocniejszy model. System działa bardzo fajnie, lata świetlne upłyną, zanim dobijemy się do najmocniejszych puszek, już nie mówiąc o odblokowaniu wszystkiego. Zacięty gracz spędzi przy tytule całkiem sporo czasu. Kolejne bitwy mają sens, wszak każda z nich przybliża nas do wymarzonego celu. Zadanie jest o tyle utrudnione, iż każda frakcja posiada własne drzewko technologiczne. Zatem jeśli zdecydujemy się na armię rosyjską i tam będziemy pakować doświadczenie, pojeździmy głównie czołgami naszych wschodnich „towarzyszy”. Oczywiście raz obrana ścieżka nie wyklucza w późniejszym czasie zmiany frontu, jednak ponowne, żmudne odblokowywanie technologii może niektórych zniechęcić.
Do wyboru mamy trzy frakcje – niemiecką, rosyjską oraz amerykańską. W ostatnim uaktualnieniu doszła także zakładka chińska, jednak na dzień dzisiejszy znajduje się tam aż jeden czołg, w dodatku dostępny tylko za prawdziwe pieniądze (o czym za chwilę). Oczywiście czołgi są mniej więcej wyważone, w dodatku, podczas samej potyczki nie ma podziału na nacje. Wszyscy wrzucani są do jednego worka i walczą z równymi sobie, a przynajmniej powinno tak być w teorii.
W praktyce zdarza się niestety, iż system odpowiedzialny za dobieranie drużyn szwankuje, wrzucając słabsze czołgi do jednego teamu, a w drugim wystawiając same kolosy. Oczywiście istnieją pewne bariery – pojazd z T1 nigdy nie zagra z tym z T10 i odwrotnie, aczkolwiek czasami jesteśmy świadkami dość dużej dysproporcji, co może porządnie zniechęcić do dalszego grania.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler