Lost Horizon (PC)

ObserwujMam (8)Gram (0)Ukończone (6)Kupię (1)

Lost Horizon (PC) - recenzja gry


@ 20.06.2011, 11:59
Alicja "Toddziak" Wojciechowska

Muszę się przyznać, że mam słabość do filmów przygodowych. Tak to bywa, gdy za młodu namiętnie ogląda się Indianę Jonesa.

Muszę się przyznać, że mam słabość do filmów przygodowych. Tak to bywa, gdy za młodu namiętnie ogląda się Indianę Jonesa. Ciągoty do pradawnych artefaktów, mrocznych kultów i ganiania Nazistów z biczem po dżungli amazońskiej pozostają na zawsze. Dlatego też Lost Horizon – przygodówkę w stuprocentowo (nomen omen) przygodowej konwencji – powitałam fanfarami entuzjazmu. Z drugiej jednak strony, moje oczekiwania były ogromne. Z ulgą donoszę więc, że wszystko jest w porządku i żaden miłośnik gatunku nie może przejść obok Lost Horizon obojętnie.

Zacznę trochę nietypowo i materialistycznie od zwrócenia uwagi na samo wydanie gry. Zwykle nie przywiązuję zbyt wielkiej wagi do estetyki, ale tym razem moje pierwsze wrażenie (a nawet drugie i trzecie) z kontaktu z grą było na tyle dobre, że postanowiłam o tym wspomnieć. Po pierwsze, uroczo kiczowata okładka od razu pokazuje z czym będziemy mieć do czynienia – romans, wybuchy, paskudne czarne charaktery, egzotyka i hitlerowcy. Wstrząsający miks. Miła niespodzianka czekała na mnie również po otworzeniu pudełka. Płyta z grą jest stylizowana na płytę gramofonową, co nie dość, że jest klimatyczne, to jeszcze nawiązuje do jednej z zagadek w grze. Największą i najmilszą niespodzianką jest jednak menu główne, które wita nas po rozpoczęciu zabawy. To po prostu mistrzostwo świata! Możemy zobaczyć tu budynek kina z lat trzydziestych, gdzie właśnie wyświetlany jest film pod tytułem Lost Horizon. Kliknięcie w poszczególne plakaty przeniesie nas do menu wczytania gry, opcji i tak dalej. Pomysł jest naprawdę świetny i genialnie wprowadza w atmosferę przygody.

Lost Horizon (PC)

Sam początek gry jest wyjątkowo enigmatyczny. Jesteśmy świadkami ataku hitlerowców na tybetański klasztor w górach goszczący brytyjską ekspedycję naukową. Richard Weston, ostatni pozostały przy życiu badacz, otrzymuje od umierającego mnicha klucz do ogromnej tajemnicy wraz z przykazem, by chronił święte miejsce przed niegodziwcami. Rzecz dzieje się anno Domini 1936, czyli w wyjątkowo dobrym roczniku na odkrywanie mitycznych sekretów, co potwierdzą wszyscy fani „Poszukiwaczy zaginionej arki”.

Właściwa akcja rozpoczyna się kilka dni później w Hong Kongu. Główny bohater to Fenton Paddock reprezentujący uwielbiany przez kobiety typ uroczego drania. Trudni się on głównie drobnym przemytem, przez co w końcu podpada Triadzie i kończy z biletem w jedną stronę na dno zatoki. Jednak jak przystało na głównego bohatera, radzi sobie z tym problemem bardzo szybko i dostaje nawet od gubernatora propozycję nie do odrzucenia – ktoś w końcu musi wyruszyć do Tybetu i odnaleźć zaginionego syna oficjela, czyli nikogo innego jak właśnie Richarda.

Tak rozpoczyna się cała awantura, która zaprowadzi Fentona do wielu egzotycznych i niebezpiecznych miejsc, jak chociażby Marrakesz czy nazistowski Berlin podczas olimpiady. A czasu jest coraz mniej, gdyż Niemcy nie cofną się przed niczym, by dostać się do mitycznej Szambali, co skończyłoby się dla świata gorzej niż tragicznie.

Gra ma wszystkie cechy dobrego filmu przygodowego. Jest tu sporo akcji, garść ezoteryki, szczypta romansu (Fentonowi towarzyszy czasem Kim, piękna dziewczyna o niewyparzonym języku), mnóstwo egzotycznych lokacji oraz zdrowa dawka humoru, który nie raz i nie dwa pozwoli zachichotać. Najbardziej w pamięć zapadł mi moment, gdy Fenton próbował użyć rzemienia jako bicza przy akompaniamencie charakterystycznej muzyczki z Indiany Jonesa. Ogólnie nawiązań do przygód najsłynniejszego archeologa jest tutaj co niemiara. Same teksty głównego bohatera mogą też niekiedy powalić na klawiaturę. W warstwie fabularnej nie mam grze nic do zarzucenia. Jest śmieszno i straszno, gdy trzeba, a akcja pędzi nas ciągle z miejsca na miejsce, każąc rozwiązywać po drodze tonę problemów. A to przecież najważniejsze.

Lost Horizon (PC)

Sterowanie, jak przystało na przygodówkę, jest banalne i ogarnięcie go zabiera maksymalnie dwie sekundy. Lewy przycisk myszy odpowiada za akcję, a prawy za przyjrzenie się czemuś bliżej i usłyszenie, co bohater ma ciekawego do powiedzenia na dany temat. Na dole ekranu znajdziemy pasek ekwipunku pełen zgromadzonych po drodze gratów. W ich wyszukiwaniu pomaga naciśnięcie spacji, co podświetla wszystkie hot spoty w lokacji. To dobry sposób, by się upewnić, że wszystko zostało już dokładnie przeszukane. Na pasku widnieje również ikonka oznaczona jako „zadania”. Jest to bardzo ciekawa opcja, gdyż nie tylko daje nam podpowiedzi głosem narratora, co też mamy właśnie zrobić, ale również streszcza pokrótce ostatnie wydarzenia. Szczególnie przydaje się to, gdy wracamy do gry po dłuższej przerwie i nie bardzo pamiętamy fabułę.


Screeny z Lost Horizon (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudossenek323   @   21:36, 03.07.2011
Mało wyborów, ale pozatym JEST PRZEBOSKA!