Informacja o pracach nad grową wersją kultowego już filmu „Powrót do Przyszłości” bez wątpienia u wielu sympatyków tegoż dzieła wzbudziła duży uśmiech na twarzy (nie ukrywam, że w związku z tym także i na mojej facjacie pojawił się potoczny „banan”). Oczekiwania miałem, rzecz jasna, wysokie. Tym bardziej, że za produkcję zabrało się studio Telltale Games - odpowiedzialne choćby za ciepło przyjęte przygodówki, Tales of Monkey Island i Sam & Max (oczywiście te nowe odmiany - pamiętamy, że za starymi stało LucasArts). Wirtualne Back to the Future także reprezentuje gatunek gier przygodowych i jest utrzymane w podobnym stylu co wyżej wymienione tytuły. Projekt podzielono też na kilka epizodów, które stopniowo będą publikowane przez twórców. Póki co, mamy do czynienia z pierwszą częścią historii, więc zobaczmy, czego możemy się po niej spodziewać. No i jakie nadzieje daje na kolejne epizody przygody…
Akcja rozgrywa się kilka miesięcy po wydarzeniach wieńczących trzecią część filmowej trylogii. Marty McFly – jak doskonale pamiętamy, jeden z głównych bohaterów Powrotu do Przyszłości - od dłuższego czasu nie ma żadnych wieści od swojego przyjaciela, twórcy wehikułu czasu, dr Emmetta Browna. Brak znaków życia sprawił, iż władze miasta uznały, że najwyższy czas wystawić dobytek doktora na aukcję i ostatecznie uznać go za zaginionego w akcji. Marty nie godzi się na taki stan rzeczy, jednak trudno oczekiwać, by mógł w związku z tym poczynić jakiekolwiek skuteczne kroki zapobiegające wyprzedaży. Jedyne co przychodzi mu do głowy, to ocalenie chociaż najcenniejszych przedmiotów z własności ekscentrycznego naukowca, co przypadkiem prowadzi go do starego dziennika Emmetta Browna (który, jak się w przyszłości okaże, odegra dość istotną rolę dla całej przygody). Z biegiem wydarzeń ostatecznie dowiemy się, że Delorean w jakiś sposób dalej jest „na chodzie” (i wcale nie widać po nim, by dostał się pod koła pociągu), ale co gorsza dowiemy się również, że doktor trafił w jakiś sposób do lat 30’ dwudziestego wieku i… ma tam całkiem spore problemy. Nie zastanawiając się długo, Marty – jak to w jego stylu – robi wszystko by cofnąć się w czasie i po raz kolejny uratować swojego towarzysza z opresji. Chłopak odwiedzi przy tym miasteczko Hill Valley z lat kryzysu gospodarczego oraz pozna przy tym sporo ciekawych postaci, jak na przykład… młodą wersja Emmetta Browna czy kolejnego przodka Biffa Tunnena (będącego oczywiście głównym czarnym charakterem przygody). Nie pozostaje więc nic innego, jak docisnąć gaz do dechy, osiągnąć 88 mil na godzinę i ponownie ruszyć w przeszłość!
W kwestii fabularnej, Powrót do Przyszłości faktycznie zachowuje klasę. Atmosferę filmową idealnie udało się przenieść do świata gry, a przy tym, w fajny sposób zabarwić ją o nieco absurdalny, kreskówkowy klimat. Jeśli dodać do tego zupełnie rozbrajające gagi i świetne kreacje występujących tu bohaterów, faktycznie mogłoby się wydawać, iż mamy do czynienia z produkcją zapowiadającą się wprost wyśmienicie. Za gro elementów twórcom należą się brawa, ale wielu aspektów zdecydowanie oklaskać już nie można.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler