Zwierzęta z Elektrowni (PC)

ObserwujMam (3)Gram (1)Ukończone (1)Kupię (0)

Zwierzęta z Elektrowni (PC) - recenzja gry


@ 19.12.2010, 20:17
"Hieronimus"

Są chwile kiedy człowiek zaczyna wątpić w sensowność bytowania na tym świecie. Różni ludzie mają takie nieprzyjemne myśli w różnym czasie, mnie na ten przykład naszły podczas rozgrywki w Zwierzeta w Elektrowni.

Są chwile kiedy człowiek zaczyna wątpić w sensowność bytowania na tym świecie. Różni ludzie mają takie nieprzyjemne myśli w różnym czasie, mnie na ten przykład naszły podczas rozgrywki w Zwierzeta w Elektrowni. Nie jest to gra pospolicie zła, osobiście uważam, że najlepszym określeniem jest „żałosna”. Jednakże, recenzowany tu produkt jest czymś więcej niż tylko przykładem kiepskiej gry, oj nie, to raczej studium złej rozrywki. Aż strach pomyśleć co twórcy by poczęli, gdyby byli bardziej uzdolnieni i mieli większy budżet.

Filmik początkowy, jak i następne, to pomieszanie średniej jakości filmu animowanego i „aktorskiego” (w tej roli Milena Lisycyna, idee fixe Zwierząt z elektorowni). Dowiemy się z niego o zwykłej sobaczce, Bruno, która po wybuchu w elektrowni Czarnobrujskiej zmieniła się z psa w osiedlowego imprezowicza-swojaka (ma nawet srebrny zegarek ściśnięty na włochatej łapie). Po tym nieszczęśliwym wypadku prowadzi spokojną egzystencję w domu swojego pana/przyjaciela, kiedy pewnego dnia odbiera mail od starego drucha. Prosi on Bruna, by przyniósł do elektrowni biojogurt (jak on trafił w łapy Bruna i co robił w jego lodówce – kto wie?).

Zwierzęta z Elektrowni (PC)

Jak widać, fabuła wygląda jakby nabazgrało ją kilku gimnazjalistów w przerwie między lekcjami. Otwarcie historii to jednak nic w porównaniu z resztą – wszystko jest bez sensu i to nie jest komplement. Poszczególnie lokacje, których jest z piętnaście, następują po sobie w tylko umownie logiczny sposób, pojawiają się to idziemy. Na miejscu za każdym razem do rozwiązania jest raptem jedna, góra dwie zagadki i może nawet przedmiot. Najbardziej złożona, a zarazem najgłupsza pod tym względem, jest lokacja pierwsza – by zdobyć kluczyki do auta musimy kolejno: połknąć truciznę, zabrać garnek odchodów z wygódki i postawić go na sprężynie, zabrać kosę śmierci, która oberwała nieczystościami, ściąć licie marihuany, zrobić z nich skręty i dać właścicielowi samochodu. Później nie jest już tak „złożenie”, lecz bezsens czynności jakie wykonujemy pozostaje. Gdyby możliwości interakcji z otoczeniem były większe, otrzymalibyśmy nie tylko produkt głupi, ale też denerwujący. Paradoksalnie, mimo nielogiczności, w obecnej formie gra jest zadziwiająco łatwa, wystarczy niecały wieczór.

Humor (a zatem i zagadki, dialogi itd.) obraca się wokół seksualno-skatologiczno-narkotycznych tematów. Niechaj przykładem będzie robot strażnik, który zobaczywszy rozkładówkę wyrusza znaleźć "gołą babę". A może potrzeba papieru toaletowego by przejść przez portal w odbycie małego zwierzątka? Sam nie wiem.

Zwierzęta z Elektrowni (PC)

Co jakiś czas będziemy męczyć się też z mni-gierkami. O ile rozwiązywanie zagadek niesie w sobie minimum satysfakcji, to gry zręcznościowe są zwyczajnie irytujące. Najbardziej rozdrażniła mnie ta polegająca na przeskakiwaniu nad kupami by dojść do elektrowni. Jedno wdepniecie i wracamy na koniec poziomu. Nie dość, że nie dało się w trakcie zapisać, to jeszcze sterowanie było źle skalibrowane. "Na szczęście" twórcy pozostawili na drodze Bruna rolki z papierem toaletowym, co odrobinę ułatwią tą głupią grę.

Po każdej z mini gierek zobaczymy tandento-absuralno-niesmieszny filmik, oczywiście z Lisycyną. Opowiada jakieś głupoty, na które i tak mamy nie zwracać uwagi, gdyż cały czas jesteśmy rozpraszani przez kocie ruchy Mileny, w założeniu twórców bardzo erotyczne, dla mnie zaś niezwykle pocieszne. Tak, Lisycyna to najjaśniejszy punkt Zwierząt z Elektorowni, chociaż w sposób kompletnie nieoczekiwany i różny od zamierzeń. Zastanawia mnie tylko po co ocenzurowano jej krocze, wszak to gra dla dorosłych, tak? Podczas rozgrywki zobaczymy kawałek filmu pornograficznego, tak? Zobaczymy inne rzeczy nie dla dziatwy szkolnej, tak? To po co ta cenzura? Może dlatego, że targetem nie są dorośli, ale dzieci? Co by nam się młodzież nie speszyła w pierwszym kontakcie. Chociaż, to może być zwykła niekonsekwencja twórców...

Zwierzęta z Elektrowni (PC)

Zmutowało się też innym zwierzaczkom Zony, a napotkamy ich., nie licząc cywilizacji „uszatych” całe pięć. Możemy doliczyć również naszą rudą nimfę, Lisycynę, jednakże konwersacje z nią nie popychają rozgrywki do przodu (z drugiej strony, jej tłumaczenie jakim cudem potrafi być w kilku miejscach naraz było jedynym zabawnych momentów tej gry). Dialogi, jak to bywa w tej grze, to mieszanka przekleństw i infantylno-perwersyjnych żartów. Nieśmiesznych, rzecz jasna. Mądrzejsze rzeczy usłyszymy pod sklepem nocnym.

Tła ocierają się o amatorszczyznę. Perspektywa jest wyraźne zaburzona, przypominają nieco wycinanki. Nie są zbyt rozległe, a przy tym, interakcja z lokacjami znikoma. Jak już wspomniałem, przedmiotów jest niewiele, poza tym, bohater nie udziela zbyt wielu komentarzy na temat otaczającej go rzeczywistości. Może to i lepiej, jeżeli już to robi i tak nie ma nic ciekawego/śmiesznego do powiedzenia.

W grze występuje coś takiego jak cykl dobowy, nie ma on większego wpływu na zabawę, poza jedną lokacją. Możemy wtedy zmieniać porę dnia łykając zerwane grzybki LSD (komuś się pomerdały LSD i grzyby halucynogenne). Dubbing, wbrew pozorom, nie jest zły. Głosy pasują do postaci, chociaż nie wiem czy moja ocena nie jest zawyżona przez ogólną tandetę produkcji. Muzyki brak.


Długość gry wg redakcji:
4h
Długość gry wg czytelników:
nie podano

oceny graczy
Słaba Grafika:
Prymitywna, graficy ewidentnie mieli z nią kłopot, lepiej by zrobili gdyby użyli ręcznie namalowany teł.
Okropny Dźwięk:
Czasem coś usłyszymy, lecz gama dźwięków jest bardzo niewielka.
brak Grywalność:
Nie zaznałem tej przyjemności.
Okropne Pomysł i założenia:
Absurdalna gra w klimatach post-radzieckich to naprawdę świetny materiał na zabawną przygotówkę. Niestety, wciąż nie zrealizowany.
Słaba Interakcja i fizyka:
Niewiele jej, bohater nigdy nie komentuje czegoś, z czym nie będzie wchodził w interakcję.
Słowo na koniec:
Ta gra nie ma jakości. No nie ma i już.
Werdykt - Okropna gra!
Screeny z Zwierzęta z Elektrowni (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosMicMus123456789   @   20:08, 31.12.2010
Werdykt dużo mów o tej grze. Ja tam nie wiem co chcieli przekazać przez tą grę i może lepiej nie wiedzieć jedna wielka masakra/