Każdy gracz doskonale wie, że burmistrz nie tylko płaszczy swoje opasłe cztery litery i żłopie kawę, ale także decyduje o miejscu powstania rurociągów, dróg wszelakich, parceli, budynków mieszkalnych, sklepów, Wież Eifla, lotnisk, a w przypływie złości dzwoni po UFO, zamawia potężne tornado czy wygląda deszczu meteorytów. No dobra, takie rzeczy tylko w SimCity. Ale czy na pewno? Wszystkim fanom tego znanego city buildera polecam zapoznać się z najnowszą produkcją Focus Home Interactive - Cities XL 2011, która niedługo trafi do polskich sklepów.
Wymieniony wyżej gatunek stanowi niszę w świecie gier, co zauważyło mało znane studio i spróbowało zarobić na owym fakcie trochę zielonych. Nim jednak podnieceni wizją budowy własnej metropolii, pobiegniecie do sklepów z banknotem w ręku, polecam lekturę poniższego tekstu – bo tak do końca różowo nie jest.
Tradycyjnie, na samym początku jesteśmy częstowani znośnym samouczkiem, który w miarę przejrzyście powinien wytłumaczyć wszystkie zawiłości gry, z systemem budowania na czele. Podczas wykonywania kolejnych zadań jesteśmy zmuszeni przebywać w towarzystwie dość przygłupawego burmistrza oraz jego przemądrzałego doradcy, który znowuż uczy nas, jak zająć jego miejsce (albo i obu panów jednocześnie). Wspomnę jedynie, iż poziom żartów owych kolegów jest nadzwyczaj mizerny, więc jak najszybciej pozbywamy się imbecyli i rzucamy na głęboką wodę, przechodząc do głównej części gry.
Ta wita nas wielkim globem, mnóstwem lokacji do wybrania oraz brakiem jakichkolwiek celów. No właśnie, jeśli lubicie nałożone z góry wyzwania, to Cities XL 2011 Was nie zadowoli. Rozwiązanie dość ryzykowne, a przy tym trochę dziwne – tryb wolnej budowy można przecież wrzucić jako bonus, a kampanię wypełnić ciekawymi i wymagającymi zadaniami. Niestety nie tutaj.
Abstrahując od modelu rozgrywki, warto pochwalić różnorodność lokacji, na jakich przyjdzie nam stawiać cegły. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zmierzyć się z pustynnym pustkowiem, górą lodową, amerykańskim wybrzeżem czy też typowymi, europejskimi równinami. Oczywiście każda miejscówka posiada odmienny poziom trudności. Ponadto możemy po prostu kliknąć na jakąkolwiek część globu, wybrać interesujące nas miejsce i rozpocząć rozwój przyszłego hegemona.
Każdą zabawę zaczynamy od wybudowania drogi, poczynając od krawędzi mapy. Później w ruch idzie urząd miasta, a dalej… co dusza zapragnie. Ciekawym rozwiązaniem jest ograniczenie ilości dostępnych budynków wprost proporcjonalnie do wielkości miasta tudzież ilości mieszkańców. Tak więc nie zgubimy się w natłoku możliwości, a spokojnie rozpoczniemy planowanie mieściny. W miarę powiększania naszych włości, odblokowujemy kolejne budynki, a przy tym otrzymujemy przeogromną ilość „Achievementów”. Fani kolekcjonowania wirtualnych punktów będą wprost wniebowzięci.
Oczywiście, jako dobry burmistrz, musimy dbać o potrzeby naszych mieszkańców. Ci dzielą się na cztery grupy, poczynając od zwykłych roboli, poprzez wykwalifikowaną kadrę, a na elicie społeczeństwa kończąc. Ci ostatni spełzną do miasta dopiero po konkretnym rozbudowaniu naszych włości. Aby poziom ogólnego zadowolenia rósł, należy budować sklepy ( nie przesadzając jednocześnie z ich ilością, gdyż prowadzi to do zwycięstwa podażu nad popytem, co równoznaczne jest z bankructwem sklepików), zapewniać miejsca pracy, opiekę medyczną, rozrywkę etc. Oczywiście wszystko działa na zasadzie pewnych zależności. Zwykłe fabryki zapewniające miejsce pracy robolom, potrzebują paliwa, by funkcjonować, oraz kadry kierowniczej, która zapewni zbyt produkowanym dobrom. Kadra kierownicza rozbija się natomiast po biurach, co wymusza na nas postawienie osobnych budynków oraz zapewnienie dobrej komunikacji drogowej pomiędzy nimi. Do tego w późniejszym czasie dochodzą manufaktury, laboratoria techniczne itp., zatem na nudę narzekać nie możemy. Każdy budynek dodatkowo posiada stopień zaludnienia, ot przykładowo parcele mieszkalne mogą być domkiem jednorodzinnym albo wysokim blokiem, co pozwala zaoszczędzić sporo miejsca.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler