Command & Conquer 4: Tyberyjski Zmierzch (PC)

ObserwujMam (37)Gram (18)Ukończone (14)Kupię (10)

Command & Conquer 4: Tyberyjski Zmierzch (PC) - recenzja gry


@ 09.04.2010, 21:32
Wojtek "SpajderBot" Cichoń

Stworzenie kontynuacji dobrze przyjętej przez fanów gry jest nie lada problemem. Trzeba przygotować coś lepszego niż pierwowzór, zachować choć część klimatu i sprostać ciągle rosnącym wymaganiom graczy.

Stworzenie kontynuacji dobrze przyjętej przez fanów gry jest nie lada problemem. Trzeba przygotować coś lepszego niż pierwowzór, zachować choć część klimatu i sprostać ciągle rosnącym wymaganiom graczy. Proces ten jest jeszcze trudniejszy kiedy mamy do czynienia z finałem wieloletniej sagi. Konieczne jest wówczas wyprostowanie wszelkich niewyjaśnionych dotychczas kwestii oraz, co najważniejsze, zamknięcie historii w prawdziwie epickim stylu. Tak, by gracze na długo zapamiętali końcówkę. Tego właśnie oczekiwałem od Command & Conquer 4, które w zeszłym miesiącu trafiło na półki sklepowe. Niestety, jak to w życiu bywa, nie można mieć wszystkiego. Konkluzja wojny o tyberium okazuje się nie do końca przemyślaną produkcją, w której niepotrzebnie zmieniono elementy do tej pory sprawnie funkcjonujące w wielu RTS’ach, podmieniając je na jakieś prototypowe, nieprzetestowane rozwiązania, wprowadzające do zabawy chaos i niepotrzebną frustrację. Zmieniają one prawie wszystko to, do czego zdążyliśmy się przyzwyczaić przez ostatnie dwie dekady, modyfikując rozgrywkę do tego stopnia, że ciężko jest graczowi uwierzyć, iż wciąż ma do czynienia z serią Command & Conquer.



Choć wstęp niniejszej recenzji nie nastraja zbyt optymistycznie co do ewentualnego zakupu C’n’C 4, nie odpuszczajcie sobie dalszej lektury, przedwcześnie kreując obraz całej produkcji. Ostatni rozdział bitwy między NOD i GDI, mimo że znacznie przerobiony i niedopracowany, nie jest całkowicie do bani. Gra oferuje elementy pozwalające przyjemnie spędzić przy niej kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt godzin zabawy. Konieczne jest jednak posiadanie otwartego umysłu i zapomnienie o wielu rozwiązaniach znanych z edycji poprzednich. Tyberyjski Zmierzch jest skierowany głównie w stronę graczy lubiących rozgrywki wieloosobowe, a w szczególności łączenie sił z innymi graczami. Tryb współpracy jest mocno eksponowany, a przez to ucierpiał wątek fabularny dedykowany pojedynczemu graczowi.
Jeśli o historię chodzi, nie jest ona niestety zbyt rozbudowana. Akcja rozgrywa się 10 lat po wydarzeniach ukazanych w Gniewie Kane’a. Ziemia została prawie doszczętnie pochłonięta przez rozprzestrzeniające się kryształy tyberium. Kane, nie widząc alternatywy, postanawia połączyć siły bractwa NOD z armią GDI, a powstały w ten sposób sojusz ma zapewnić przetrwanie gatunku ludzkiego, którego los spoczywa, jak to zazwyczaj bywa, w rękach gracza. To od nas zależy jak potoczy się wojna oraz po której stronie konfliktu się opowiemy, obserwując wydarzenia z dwóch różnych perspektyw. Zabrakło niestety rasy obcych zwanych Scrin, która odegrała ważną rolę w C’n’C 3. Nie wiadomo dlaczego deweloper z niej zrezygnował, ale stawiam na problemy z odpowiednim zbalansowaniem zabawy, która tym razem znacząco odbiega od tego, do czego przyzwyczaili nas poprzednicy.

Pierwszą i zarazem najważniejszą innowacją w Command & Conquer 4 jest całkowita rezygnacja z budowy bazy. Nie zajmujemy się już stawianiem struktur i gromadzeniem tyberium, bowiem oba te elementy zostały całkowicie wycięte. Przyznam szczerze, że operacja nie do końca się powiodła i pacjent odrobinę kuleje. Brak tyberium jest całkowicie bezsensowny, gdyż to właśnie dookoła tego surowca toczy się cała saga. Również tym razem winno ono odegrać istotną rolę. Teraz, rozrzucone gdzieniegdzie fragmenty kryształów służą do upgradowania jednostek, nie są już najważniejszym surowcem w grze, od którego zależy porażka lub zwycięstwo. Brak bazy można natomiast przeboleć ponieważ miast stawiania budynków, skupiamy się na czystej zadymie.

Command & Conquer 4: Tyberyjski Zmierzch (PC)

Przed rozpoczęciem walki możemy wybrać jedną z trzech mobilnych kwater głównych, zwanych Pełzaczami. Każdy z nich to baza, ośrodek szkoleniowy oraz centrum technologiczne w jednym. Pełzacze występują w trzech odmianach, tudzież klasach: ofensywnej, defensywnej oraz wsparcia. Wszystkie posiadają odmienne typy jednostek do dyspozycji, a zatem przed przystąpieniem do akcji konieczne jest dobranie odpowiedniego rodzaju giganta. Pierwszy z kolosów skupia się przede wszystkim na walce. Po jego wybraniu, na front poprowadzimy czołgi, działa artyleryjskie oraz piechotę, a naszym zadaniem będzie likwidowanie jednostek nieprzyjaciela i przejmowanie specjalnych punktów kontrolnych. Pełzacz defensywny skupia się głównie na jednostkach obronnych. Jego zadaniem jest też stawianie wieżyczek oraz ochrona zasobów ludzko-sprzętowych. Wsparcie, czyli ostatni rodzaj pełzacza, dysponuje samolotami oraz wieloma różnymi umiejętnościami specjalnymi, wpływającymi na wybrany fragment pola bitwy.


Screeny z Command & Conquer 4: Tyberyjski Zmierzch (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosbartosz55   @   13:43, 10.04.2010
Grałem W Grę Fajna Polecam Fajna Gra Jak Się Komuś Nudzi
0 kudosALVegeta   @   15:39, 13.04.2010
Grałem we wszystkie gry z serii C&C wiec i ta mnie nie ominęła z początku miałem mieszane uczucia, ale rzeczywiście gra jest godna polecenia Uśmiech
0 kudosadzik221993   @   13:34, 17.04.2010
gra wygląda dość fajnie mam nadzieje że dobrze się będzie grało mam zamiar ją kupić bo chyba jest tego warta
0 kudosMrPajax   @   07:47, 08.06.2010
Gra jest dość fajna. Niepowiem, że jest najlepsza z całej serii C&C lecz ogólnie gra spoko. Czekam aż pojawi się U MNIE w sklepach ;)