Recenzja książki Tryumf Postprawdy w uniwersum Toma Clancy'ego


Dirian @ 22:55 30.07.2019
Adam "Dirian" Weber
Chwalmy Słońce!

Tajni agenci, rządowy zamach i odpowiednik Snowdena.

Uniwersum stworzone przez nieżyjącego od kilku lat pisarza Toma Clancy'ego rozrosło się do ogromnych rozmiarów, a z dobrodziejstwa pozostawionego przez Amerykanina czerpią do dziś kolejne gry i książki. Nie tak dawno temu debiutowała gra Tom Clancy's The Division 2, a także książka Tryumf Postprawdy. O grze powiedzieliśmy już sporo (recenzja), natomiast niedawno w moje ręce wpadła wspomniana lektura. Sprawdźmy, czy warto ją przeczytać.

Książki, rzecz jasna, nie napisał Tom Clancy, ale kontynuator jego "spuścizny" - Mark Greaney. Nie jest to pierwsza książka Greaneya w uniwersum wykreowanym przez Clancy'ego, więc facet generalnie wie "co się z czym je", a patrząc na opinie (nie czytałem innych jego dzieł) - pisanie idzie mu całkiem sprawnie.

Podobne wrażenie można odnieść po lekturze Tryumfu Postprawdy. To bardzo dobrze napisana książka reprezentująca gatunek powieści sensacyjnej. Pochłania się ją błyskawicznie, niczym dobry film akcji.

Pozycja opowiada o losach kilku osób, których łączy pewne niewygodne dla rządu USA wydarzenie (głównie - jego następstwa), a konkretniej zlecony atak na statek przewożący pokojowych aktywistów. Cała akcja miała zostać skutecznie zatuszowana, ale w wyniku pewnego zbiegu okoliczności i działań osób trzecich, dochodzi do wycieku.

Fabuła obraca się wokół całej tej akcji i konsekwencji wycieku. Poznajemy ją oczami agenta specjalnego Dominica Caruso, który przypadkowo zostaje powiązany z tymi wydarzeniami. Jest też Ethan Ross, wzorowany chyba nieco na Edwardzie Snowdenie, niespełniony pracownik Rady Bezpieczeństwa Narodowego, który staje się jedną z podejrzanych osób w sprawie wycieku. Kolejnym z bohaterów jest redaktor Harlan Banfield, prasowy dziennikarz, powiązany jednak z pewną organizacją, zajmującą się ujawnianiem rządowych przekrętów.

Nie zdradzając więcej, powiem tylko, że fabuła od samego początku stawia garść pytań, na których odpowiedź dostajemy wraz z rozwojem akcji i kolejnymi przeczytanymi kartkami. To sprawia, że w zasadzie od początku do końca w książce cały czas się dzieje i choć zdarzają się pewne przestoje (szczególnie chwilę po dynamicznych pierwszych stronach), to lektura nawet przez moment nie nudzi i trudno tym samym się od niej oderwać.

Jeśli lubicie niezłe, nieco bardziej ambitne filmy / gry akcji z lekką nutką klimatów szpiegowskich, to polecam sięgnąć po Tryumf Postprawdy od Marka Greaneya - książka nie powinna was zawieść!

Za udostępnienie książki do recenzji dziękujemy wydawnictwu W.A.B.

Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?