Ewolucja shooterów FPP - dokąd zmierzamy, w kogo strzelamy?
Obecnie strzelaniny multiplayerowe przechodzą rewolucję za sprawą wydanego pod koniec 2017 roku PLAYERUNKNOWN’S BATTLETGROUNDS (potem też Fortnite). Pozornie kolejna adaptacja moda stworzyła zupełnie nowy podgatunek zwany battle royale wzięty od tytułu japońskiej powieści Koshuna Takamiego. Pierwotnie wyszła we wczesnym dostępie tylko jako TPP, ale szybko pojawił się tryb FPP, który zdominował grę. Tytuły z tej kategorii charakteryzują się meczami na wielkich, otwartych mapach wymuszając na graczach ciągłą walkę o przetrwanie. Postacie zrzucane są bez żadnego ekwipunku, który mogą zdobyć tylko poprzez eksplorację na piechotę lub przy odrobinie szczęścia z użyciem pojazdów. Istotną cechą jest też duża liczba graczy, oscylująca przeważnie w okolicach 100 osób na mapę. Brak respawnów przynosi ogromne dawki adrenaliny, a liczna konkurencja sprawia, że początek każdej rozgrywki to zajadła walka o przetrwanie. Praktycznie zawsze wybieramy też miejsce, z którego zaczynamy zabawę.
Po popularyzacji sieciowch gier, singlowe mocno ucierpiały tracąc coraz więcej rynku. Ocalenie przyniosły rewolucje w postaci zmiany podejścia do rozgrywki. Pojawienie się serii pokroju Far Cry czy S.T.A.L.K.E.R. pokazało, że zamiast starannie utkanych poziomów, prowadzących nas po sznurku, można stworzyć otwarty świat oraz dać pełną swobodę przy wykonywaniu misji, a nawet snuć się bez celu obserwując świat żyjący własnym tempem. Rozwiązanie okazało się na tyle trafione, że przeniosło się do innych gatunków i teraz duża część produkcji oferuje sandbox spuszczając graczy ze smyczy i skupiając się na sztucznym życiu zamiast opowiadaniu historii. W chwili pisania tego tekstu jestem w okolicy premiery RAGE 2, które stara się połączyć oldschool lat 90. z rasowymi piaskownicami. Jest szansa, że znowu nazwa Id Software stanie się synonimem wyznaczania kolejnych kamieni milowych.
Na koniec zostawiłem niuans w postaci mixów z grami RPG. Pojawiły się też inne eksperymenty jak Savage łączące RTS z shooterami, ale nie zyskały one popularności, ani tym bardziej nie miały realnego wpływu na rozwój gatunku. Z RPGami sprawa ma się jednak inaczej. Pojawienie się Deus Ex rzuciło świat na kolana, a sam tytuł stanowi do dzisiaj złoty standard, który doczekał się nawet nowych części po wielu latach od wyjścia pierwowzoru. Zdobywanie poziomów doświadczenia, podstawowe statystyki, a nawet klasy są dzisiaj tak naturalne jak obecność oceanów na Ziemi.
Ktoś - rzecz jasna - zrobił krok dalej. Twórcy Diablo opuścili Blizzard Entertainment i pod własnym szyldem wypuścili hack’n slasha z elementami strzelanki o nazwie Hellgate: London. Projekt szybko ucichł, ale stał się inspiracją dla jednej z najpopularniejszych serii wśród molochów AAA – Borderlands. Większy nacisk na statystyki, zbieranie losowych zabawek oraz generacja poziomów rodem z action RPG podbiły serca milionów graczy.
No dobra, to jeszcze nie koniec. Jako wisienkę na torcie zostawiłem jeden akapit dla gry, która według mnie zmieni na 100% zasady tworzenia singlowych strzelanek i przyniesie zupełnie nową jakość. Mowa tutaj o Cyberpunku 2077 autorstwa rodzimego CD Projekt RED, które zamierza być duchowym następcą pierwszego Deus Ex, a przy tym oferować nie tylko swobodę, lecz także głęboką immersję. Ponadto developerzy współpracują z twórcą oryginalnego systemu fabularnego Cyberpunk 2020 stanowiącego do dziś biblię dla wielu fanów futurystycznych gier RPG. To może być też znak, że produkcje przeznaczone dla pojedynczego gracza zaczną zacierać granice między gatunkami do tego stopnia, że trudno będzie jakkolwiek zaszufladkować dany tytuł.
Kto by pomyślał, że coś co zaczęło się od prostego strzelania w ciasnych korytarzach do zlepku pikseli udającego potwory zamieni się w ogromne światy, symulowanie rzeczywistości i wielomilionowe produkcje rządzące przemysłem.
Co przyniesie przyszłość? Nie mogę się tego doczekać.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler