Heroes of Might and Magic III świętuje 20. urodziny

Dziś minęło 20 lat odkąd w 1999 roku zadebiutowała gra-legenda: Heroes of Might and Magic III. Choć cykl zapoczątkowany przez New World Computing doczekał się wielu odsłon, to trójka pozostaje tą najbardziej rozpoznawalną. I mimo że nikt nigdy nie prowadził statystyk w tej kwestii, to chyba nie minę się z prawdą jeśli napiszę, że to jedna z najczęściej ogrywanych gier w historii.
Jest kilka takich tytułów, które kojarzy niemal każdy - nie tylko gracz. I ja, i Ty znamy ludzi, którzy w gry na co dzień nie grają, no może czasami pocinają w coś na smarphonie dla zabicia nudy. Wspomnisz jednak przy nich o Grand Theft Auto, powiesz coś na temat The Sims, czy serii FIFA, a na pewno podchwycą temat. Jest jeszcze jedna produkcja, która była i będzie tematem rozmów w niejednym towarzystwie przez kolejne lata - to właśnie Heroes of Might and Magic III.
Swoją przygodę z Heroes III rozpocząłem gdzieś w okolicach 2 klasy podstawówki. To był chyba 2002 rok. Pamiętam, że miałem wtedy Komunię, zjechali się goście, była pokaźna rodzinna imprezka. Nagle wyświęcony kilka godzin wcześniej solenizant gdzieś znikł. Okazało się, że od ponad 2 godzin był przyklejony do komputera i z fascynacją "ciorał" w trzecie "Hirołsy". Do dziś pamiętam, że grałem wtedy Twierdzą. Byłem już bliski rekrutacji Behemotów, czego cholernie nie mogłem się doczekać - była to jedna z tych jednostek, których jeszcze nie testowałem. Wcześniejsze starcie z przeciwnikiem dysponującym Królewskim Nagami skończyło się dla mnie jednak drastycznie i musiałem poczekać kilka tur, by rozpocząć rekrutację wymarzonej jednostki (no nie mówcie, że te wielkie pazury nie robiły na Was wrażenia!). Bardziej tragiczne wydarzenia miały jednak miejsce kilka chwil później, gdy otworzyły się drzwi od pokoju, weszła przez nie rodzicielka i brutalną interwencją z użyciem przycisku Power wyłączyła mi komputer... Behometów się nie doczekałem, wróciłem za to do stołu i musiałem siedzieć z lekko wesołymi już wujkami. Samo życie - wiecie jak jest!
Bana na komputer jednak nie dostałem, więc kolejne miesiące spędziłem właśnie przy Heroes of Might and Magic III. Zaliczyłem niemal wszystkie kampanie i to bez używania kodów, bo nie wiedziałem nawet o ich istnieniu. Pamiętam, że przez ten czas praktycznie nie wychodziłem na dwór, chyba że mnie wygonili albo akurat kumple nie mogli do mnie wpaść i grać razem ze mną - oczywiście w "Hirołsy". Za pieniądze z komunii kupiłem sobie Heroes of Might and Magic IV, czyli odsłonę mocno przez fanów hejtowaną. Ponieważ "trójkę" już zaliczyłem, a gdzie by tam 8 czy 9-latek przejmował się jakimś hejtem (albo w ogóle wiedział, że takie coś istnieje), to w "czwórkę" także zacząłem grać. Pamiętam, że początkowo całkiem mi się podobało - szczególnie przemawiała do mnie idea walczącego bohatera, którego dopakowywałem do granic możliwości. Moja miłość, a raczej przelotny romans z Heroes IV trwał kilka, może kilkanaście tygodni. Do czasu aż kumpel przyniósł na płycie (tak, kiedyś gry instalowało się z płyt!) WarCrafta III.
RTS od Blizzarda praktycznie zakończył moją przygodę z cyklem Heroes of Might and Magic, bo wciągnął mnie tak, że nawet po nocach próbowałem ratować królestwo Azeroth (nocki z Heroes mimo wszystko mi się nie zdarzały). "Hirołsy" poszły w zapomnienie, choć czasami naturalnie do nich wracałem, czy to gdzieś w gimnazjum, gdy wpadali kumple, czy na studiach, gdy "radośni" (dość częsty stan u studenta) szukaliśmy jakiejś nieco bardziej ambitnej rozrywki.
Mimo że dziś już do Heroes of Might and Magic III nie wracam (brak czasu robi swoje), to na każdą wzmiankę o tej grze budzi się we mnie sentyment. Podobnie jest ze wspomnianym WarCraftem III oraz Diablo II. Dziś takich gier się już nie robi. Te produkcje miały w sobie coś unikatowego. Jakąś "grową duszę" czy coś w ten deseń. Nie wiem czy faktycznie wyróżniały się na tle innych produkcji, czy może po prostu będąc dzieciakiem miało się niższe wymagania i bardziej podniecało byle czym. W każdym razie, gdy odpalam muzyczkę z menu wspomnianych tytułów nadal przeszywa mnie jakiś taki wewnętrzny dreszczyk i zarazem mam uczucie, że wychowywałem się we wspaniałych dla gracza czasach. Czy za 20 lat obecne dzieciaki będą równie ciepło wspominać Fortnite? Tego im życzę.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler