Historia serii Dawn of War!


Raaistlin @ 01:55 26.02.2009
Wojciech "Raaistlin" Onyśków

Gdyby spisać historię komputerowych RTSów, powstałby wielki podręcznik - istna skarbnica wiedzy na temat elektronicznej rozgrywki, traktującej głównie o tym, jak zostać wspaniałym dowódcą. Kolejne rozdziały opisywałyby największe wzloty i upadki wielkich producentów.

Gdyby spisać historię komputerowych RTSów, powstałby wielki podręcznik - istna skarbnica wiedzy na temat elektronicznej rozgrywki, traktującej głównie o tym, jak zostać wspaniałym dowódcą. Kolejne rozdziały opisywałyby największe wzloty i upadki wielkich producentów. O ile w wielu przypadkach umieszczenie konkretnych tytułów w poszczególnych działach stanowiłoby nie lada wyzwanie, tak seria Dawn of War znalazłaby swoje miejsce bez żadnego problemu. Rewolucja, innowacja i całkowicie odmienne podejście do samej walki – kilka cech, które z pewnością przyczyniły się do wielkiego sukcesu strategii ze stajni Relic. Kanadyjczycy już wcześniej pokazali światu, iż gry tworzyć potrafią. Wystarczy wspomnieć o chociażby Homeworldzie. Po premierze Dawn of War, tytuł mistrzów gatunku przypadł im nieodwracalnie.

Rewolucja nadeszła w roku 2004. Wszystko za sprawą innowacyjnych myśli, jakie w swojej produkcji przekazali deweloperzy. Całkowite zrezygnowanie z pozyskiwania surowców na rzecz ciągłej i zaciętej walki było rozwiązaniem ryzykownym. Jednak jak wiadomo, ryzyko popłaca, a Dawn of War od samego początku przypadł do gustu graczom. Poza wartką akcją tytuł oferował również wciągającą fabułę. Już przy pierwszym kontakcie naszym oczom ukazywało się znakomite intro, nad wyraz ilustrujące tempo i rodzaj rozrywki, w jakiej przyszło nam uczestniczyć. Zacięta walka pomiędzy Kosmicznymi Marines a Orkami początkowo stanowiła meritum sprawy. W późniejszych etapach jasnym stawał się fakt, iż konflikt z Zielonoskórymi był jedynie swoistym wprowadzeniem przed prawdziwą konfrontacją ze złem. W rolę głównego przeciwnika wcielił się Chaos, a w międzyczasie na naszej drodze stanęli także Eldarowie, stawiający na szybkość i moment zaskoczenia. Trzeba przyznać, iż historia przedstawiona w Dawn of War jest jedną z ciekawszych, jaką zdarzyło mi się przeżyć podczas obcowania z jakąkolwiek strategią. Autorzy mieszali wątki w taki sposób, aby pojawianie się kolejnych stron konfliktu było w stu procentach uzasadnione i nie wyglądało sztucznie. Trzeba przyznać – ową sztukę opanowali do perfekcji. Każda misja składała się z szeregu celów, jakie gracz musiał osiągnąć, aby ruszyć wątek do przodu. Niby nic szczególnego, w większości ówczesnych strategii sprawa właśnie tak się ma. Wspominam jednak o tym, gdyż w dwóch ostatnich dodatkach ciekawe zadania zostały zastąpione monotonnymi potyczkami.



Jak już wspomniałem, główną innowacją Dawn of War stanowiło zupełne zrezygnowanie z wydobywania surowców. Zabieg ten pozwolił znacząco podkręcić tempo rozgrywki. Zamiast typowego drewna czy złota otrzymaliśmy natomiast rekwizycję. Uzyskiwało się ją poprzez kontrolowanie specjalnych punktów rozsianych po całej mapie. Tak więc, jeśli chcieliśmy rozwijać własną bazę, gra zmuszała nas do biegania po lokacji i zaciętej walki o każdą strategiczną miejscówkę już od pierwszych minut potyczki. O ile w kampanii tempo bitwy i tak mogliśmy dostosowywać w miarę własnych potrzeb, tak podczas sesji w Internecie dochodziło do wielu ciekawych, szybkich akcji. Jeśli brakowało nam determinacji, przegrana stanowiła tylko kwestię czasu. Hardcore’owi gracze początkowo kręcili nosem na takie rozwiązanie, twierdząc, iż nie ma tu miejsca na planowanie a jedynie na szybkie klikanie. Po pewnym czasie przekonali się jednak, ze każde kolejne zwycięstwo jest wielce satysfakcjonujące. Tym bardziej, iż cztery strony konfliktu były mocno zróżnicowanie. Prowadzenie do boju każdej z nich znacząco się od siebie różniło. Przykładowo waleczni Orkowie polegali na wielkiej armii, nie szczędząc przy tym poległych wojowników. Eldarowie lubowali się w zasadzkach i szybkich akcjach dywersyjnych, ich wojska natomiast były wątłe i łatwo padały pod naporem jakichkolwiek oddziałów do walki w zwarciu. Kosmiczni Marines nad wszystko przedkładali rozmiar giwery – im większy tym lepszy. Odziani w potężne pancerze, dzierżąc w rękach ciężki bolter mogą przeciwstawić się każdemu wrogowi i wyjść z większości opresji bez szwanku. Chaos natomiast oprócz broni konwencjonalnej, wykorzystywał także demoniczne moce i zdolności. Widok opętanych żołnierzy i wielkich demonów nie był niczym szczególnym, jeśli tylko zdecydowałeś się na walkę po ciemnej stronie mocy.

Sprawdź także:

Warhammer 40 000: Dawn of War

Premiera: 20 września 2004
PC

Warhammer 40 000: Dawn of War jest pierwszym tytułem, reprezentującym gatunek gier strategicznych, osadzonym w słynnym uniwersum Warhammer 40 000. Produkcja powstała w ut...

Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?