Recenzja Deadpool - takich filmów trzeba nam więcej!

Świat komiksów, czy to Marvela, czy DC Comics, pełen jest fantastycznych postaci oraz opowieści, które wręcz proszą się o to, aby przenieść je na ekrany kin oraz telewizorów. Czasem proces ten wychodzi wyśmienicie, a czasem, siedząc na seansie, człowiek nie bardzo wie w jaki sposób skryć zażenowanie. Na szczęście podczas blisko dwóch godzin, jakie spędziłem na oglądaniu Deadpool, ani razu nie miałem ochoty skryć głowy pomiędzy nogami, a tym bardziej wyjść z kina. Filmowcy serwują nam świetną produkcję, w dodatku przeznaczoną dla nieco starszego odbiorcy, a nie kolejną bajeczkę dla dzieciaków. Z tym większą przyjemnością pochłaniałem więc kolejne sceny.
Całość zaczyna się od dość konkretnego uderzenia. Widzimy jak protagonista szatkuje, przebija, rozcina, nacina, filetuje… grupę bandziorów. Co istotne, niczego nie próbowano tuszować. Gdzie ma być krew, tam takowa jest. Gdzie ma pofrunąć jakiś palec czy ręka, także takowe szybują w powietrzu. Od razu widać, że Deadpool się nie patyczkuje, a twórcy mieli kreatywną swobodę w robieniu tego, co chcieli. Najpewniej ze względu na to, że obraz nie kosztował zbyt wiele ($58 mln), a więc 20 th Century Fox było raczej pewne, że uda się chociaż odzyskać zainwestowaną sumę. Z tego względu, jak podkreśla sam bohater, nie mamy kolejnej opowiastki o miłości czy jakieś komedii romantycznej, ale… no w sumie nie będę za bardzo wyjaśniał o co biega. Oglądniecie, sami się przekonacie.
Jak napisałem, film rozpoczyna się od bardzo efektownej sceny walki. W pewnym momencie następuje stopklatka, a wówczas akcja przenosi się kilka lat wcześniej i dowiadujemy się w jaki sposób Deadpool stał się Deadpoolem. Co wydarzyło się w jego życiu, że postanowił odrzucić propozycję dołączenia do X-Menów i dlaczego nie boi się, ani mieczy, ani pocisków, ani granatów – w zasadzie to niczego.
Postępy w filmie przebiegają w genialny sposób. Zarówno reżyser (debiutujący w tej roli Tim Miller), jak i scenarzyści spisali się celująco. Nie mamy cały czas do czynienia z bieganiem i strzelaniem, są bowiem także sceny rozmów, w których protagonista nie oszczędza uszu oglądających, regularnie serwując soczyste faki i inne epitety. Co istotne, nic się nie dłuży. Każda chwila ma tutaj sens i jest bardzo dobrze wpleciona w ogólny charakter produkcji. Całość jest też zrobiona tak, że nawet latające głowy nie wzbudzają w widzu obrzydzenia. Za moment bowiem dzieje się coś, co delikatnie rozluźnia atmosferę i nawet na twarzach kobiet (z reguły wrażliwszych) rysuje się uśmiech.
Wiedzieć bowiem musicie, że choć Deadpool to film akcji, humorystycznych scen jest tu zdecydowanie więcej, niż w niejednej komedii. Humor prezentowany przez głównego bohatera nie jest jakoś szczególnie wyrafinowany. To proste, banalne rzekłbym gagi, ale sprawdzają się świetnie. Idealnie pasują do charakteru „herosa”, a w związku z tym nie czuć, aby cokolwiek było wymuszane. Zdaję sobie sprawę, że nie każdemu tutejsze żarty przypadną do gustu, jam jest jednak prosty człowiek i mi podobało się praktycznie wszystko. Osobiście mam dość zakompleksionych Supermanów i Spider-Manów, lubię jak bohater (choć Deadpool nienawidzi tego słowa, określając siebie samego draniem, zabijającym większych draniów) wie czego chce, zna swoją wartość oraz umiejętności. Deadpool taką właśnie personą jest.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler