Hideo Kojima - deweloper bez wyobraźni?


juve @ 01:51 17.02.2016
Patryk "juve" Jankowski
Jestem szczęśliwym, wieloletnim i oddanym użytkownikiem konsol PlayStation. Lubię dopracowane, rozbudowane i ambitne gry wideo z najwyższej półki. Osobiście znam Solid Snake'a, z Larą Croft umawiałem się na randki i mieszkam w Residencji. Rzekłem.

Gdy wszystko to sobie wyobrazicie, wyklaruje się Wam jeden wniosek. Wyjaśniający anulowanie Silent Hills. Ekonomiście musi się wszystko zgadzać, nie może być dziur, nieścisłości i braków. Wydawnictwo poniosło ogromne koszty w związku z produkcją Metal Gear Solid V: The Phantom Pain, a na horyzoncie pojawiło się i, o zgrozo, podbiło publiczność, Silent Hills.

Hideo Kojima, rozkręcając się, zaprasza do współpracy popularnego aktora, kojarzonego z bijącym rekordy serialem The Walking Dead. Noman Reedus staje się "maskotką" gry, a do projektu wkrótce dołącza też genialny reżyser, Guillermo Del Toro, mający czuwać nad kwestiami merytorycznymi i scenami przerywnikowymi. W międzyczasie mistrz kontaktuje się z kolejnymi sławami, m.in. Cliffem Bleszinskim, jednym z założycieli Epic Games - jego także zachęca do współpracy. Finalnie Cliff odmawia, ale sytuacja pokazuje, jakie ambicje miał Kojima. Już na wstępie projekt zdawał się być tak kosztowny, że wydawnictwo po prostu "wymiękło" i nie sposób się temu dziwić.

Konami nie mogło sobie pozwolić na kolejną tak wielką inwestycję, a w dodatku w gatunku, który już dawno nie jest na tzw. topie. Fakt, Silent Hill to nadal kultowa i popularna marka, ale jej właściciele najwyraźniej nie byli do końca przekonani, że stać ich na tak ogromny finansowy wysiłek, idący w dziesiątki, jeśli nie setki milionów dolarów. I to najprawdopodobniej było przyczyną anulowania gry oraz późniejszych problemów na linii Kojima - wydawca. Wiele wskazuje na to, że słynny projektant, choć potrafił tworzyć wspaniałe rzeczy, nie posiadał na tyle wyobraźni, aby uwzględnić w tym wszystkim budżet oraz możliwości swojego pracodawcy.

Wydawał pieniądze na lewo i prawo, nie mając pewności co do tego, czy inwestycja się zwróci. Był odważny, to trzeba przyznać. Potrafił ryzykować, to także nie ulega wątpliwości, ale być może w tym wszystkim potrzebny jest umiar. Kojima był po jednej stronie spektrum, a wydawca po drugiej. Szkoda, że w dzisiejszych czasach tak trudno znaleźć złoty środek. W rezultacie coraz mniej mamy wyjątkowych gier, a coraz więcej rokrocznych tasiemców, pokracznych spin-offów, pokroju Battlefield: Hardline oraz klonów, które powstają jak tylko zrodzi się coś ciekawego. Po samym SIlent Hills mieliśmy przecież wysyp lepszych i gorszych horrorów, wyraźnie wzorowanych na dziele Konami (z udanym Layers of Fear od krakowskiego Bloober Team). Być może to dziedzictwo sprawi, że P.T. będzie żyło i nie zostanie zapomniane. Może będzie to też jakaś lekcja dla innych wydawców, za co trzymam kciuki.

Jeśli chodzi o animozje pomiędzy Kojimą, a Konami, najpewniej nigdy nie dowiemy się, co było powodem rozejścia się ich dróg. W biznesie, jak w związkach - wina nigdy nie leży tylko po jednej ze skłóconych stron. Miejcie na uwadze, że popularny producent też jest winny zaistniałej sytuacji i mimo ogromnego szacunku, jakim darzę jego osobę, wydaje mi się, że popełnił on i nadal popełnia grzech megalomanii, co finalnie wpłynęło na rozbrat z firmą, dzięki której jest legendą. Jakkolwiek by nie było, teraz pracuje dla Sony. Trzymam zatem kciuki, aby ich współpraca układała się jak najlepiej. Pierwsze jej owoce na pewno poznamy wkrótce.

Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosBubtownik   @   17:18, 17.02.2016
Zawsze mnie to zastanawiało.Oprócz płacenia pensji pracownikom firmy (również sławnym twarzą gry) oraz promowania gry na różnego rodzaju zjazdach,gamescom'ach w TV to na co idzie ta cała kasa?Nie wiem jak to wygląda więc prosiłbym aby ktoś kto wie coś na ten temat, to mi to przybliżył.Klepanie kodu i tworzenie silnika, aż tyle kosztuje?A jak tak to dlaczego?Jak by ktoś mógł to był bym wdzięczny.
0 kudosjuve   @   17:15, 18.02.2016
Cytat: Bubtownik
Zawsze mnie to zastanawiało.Oprócz płacenia pensji pracownikom firmy (również sławnym twarzą gry) oraz promowania gry na różnego rodzaju zjazdach,gamescom'ach w TV to na co idzie ta cała kasa?Nie wiem jak to wygląda więc prosiłbym aby ktoś kto wie coś na ten temat, to mi to przybliżył.Klepanie kodu i tworzenie silnika, aż tyle kosztuje?A jak tak to dlaczego?Jak by ktoś mógł to był bym wdzięczny.

Tak w skrócie, każda osoba zatrudniona przy tak dużych projektach to specjalista w swojej dziedzinie na kierowniczym stanowisku otoczony grupą programistów, grafików i inżynierów. Pensa każdego z nich jest wysoka, a jeżeli pracuje przy takiej grze nawet 100/150 osób, to miesięczny koszt ich utrzymania jest wysoki.
Do tego dochodzi płacenie podwykonawcom za dodatkowe usługi - soundtrack, piosenki promocyjne i concept arty plakatów. Doliczmy do tego jeszcze kolejną grupę inżynierów pracujących nad FOX Engine przez dłuższy okres, koszt wynajmowania (albo budowy) studia motion-capture (do animacji), a za tym idzie koszt opłacenia aktorów i doradców. Dużym kosztem są też czynniki dystrybucji, bo trzeba opłacić Sony, Microsoft i sieci sklepów, że wpuszczą grę na swoje półki.
Podsumowując, przy topowych grach pracują najlepsi i najdrożsi pracownicy. Oczywiście możliwe, że czegoś nie uwzględniłem.
0 kudoskupflup   @   07:30, 19.02.2016
Myślę, że jest w tym sporo racji i zastanawiam się czy nie można było wrzucić MGS V na kickstartera (tak jak z Shenmue 3 - cześć pieniędzy wkłada Sony, a część ze zbiórki), to by z pewnością odciążyło Konami i pozwoliło Kojimie na więcej swobody.
Jednak wydaje mi się, że kropką nad i w tym artykule powinno być to, że pomimo tej ogromnej ilości pieniędzy wpompowanej w projekt Konami nie straciło, lecz zyskało i chyba to się liczy.