Rok 2015, rokiem PlayStation 4? Niekoniecznie

Firma Sony opublikowała niedawno wyniki sprzedaży swojej najnowszej platformy - PlayStation 4. Japoński gigant chwali się w informacji prasowej, że gracze z całego świata zdecydowali się już zakupić ponad 30 milionów sztuk urządzenia. Trzeba przyznać, że wynik robi wrażenie. PlayStation 4 sprzedaje się szybciej niż jakakolwiek inna konsola Japończyków. Nie oznacza to jednak, że wynik jest w pełni zasłużony. Mam bowiem wrażenie, że Sony spoczęło ostatnio na laurach. Korporacja nie zaliczyła większych wpadek w ostatnich miesiącach, ale nie uczyniła też niczego wyjątkowego, a hasło 4theplayers straciło trochę na sile.
Pocznijmy od tego, co tygryski lubią najbardziej, czyli gier ekskluzywnie dostępnych na platformę Japończyków. A.D. 2015 zaczął się dla Sony dość pechowo. Głównie za sprawą zamieszania dotyczącego DriveClub. Każdy szef korporacji, tudzież jakiegoś oddziału twierdził co innego. Jedni uważali, że DriveClub dla posiadaczy PlayStation Plus zadebiutuje wkrótce, inni natomiast doniesienia te dementowali, twierdząc że trzeba jeszcze poczekać. W czerwcu gra wreszcie wyszła z cienia, by chwilę później zniknąć z PlayStation Store. Finalnie produkcję udało się udostępnić wszystkim subskrybentom 25 czerwca 2015 roku. W ogólnym rozrachunku, wyszło jednak kiepsko. Raz, że obsuwa była ogromna, a dwa, że wersja PS Plus została okrojona do granic możliwości. Gracze nie dostali pełnego wydania, ale szczątkowe, zawierające jedynie garść samochodów oraz część tras. Właściciele PlayStation 4 nie byli szczególnie zadowoleni i nie sposób się im dziwić, zostali - kolokwialnie pisząc - nabici w butelkę.
Radością nie pałało też liczne grono osób, które zdecydowały się na zakup innego, wielkiego „hitu” Sony – The Order: 1886. Wszystkie zwiastuny i materiały filmowe z rozgrywki przedstawiały nam produkcję nastawioną na akcję, pełną fantastycznych scenek przerywnikowych i przyprawioną niesamowitą oprawą audio-wizualną. W przypadku dwóch elementów zapowiedzi się sprawdziły: oprawy oraz scenek. Jeśli natomiast chodzi o grywalność, zawód wielu graczy był dość spory. Dostaliśmy bowiem samograja, w którym faktyczna rozgrywka to jakieś 3 godziny. Reszta to przerywniki oraz plątanie się pustymi ulicami i wysłuchiwanie dialogów, tudzież monologów, podczas tychże spacerów. W rezultacie z – potencjalnie – wielkiego hitu został tytuł co najwyżej dobry.
Na szczęście sytuację w pierwszym kwartale, zbliżającego się ku końcowi, roku uratowało studio From Software, które, na zlecenie Sony, opracowało Bloodborne – projekt nawiązujący do serii Souls, ekskluzywnie dostępny dla PlayStation 4. Gra okazała się wyśmienita. Chociaż ekran wczytywania doprowadzał do szewskiej pasji (ciągle go oglądaliśmy, jak to w Soulsach, a loading trwał niemiłosiernie długo), to mieliśmy do czynienia z naprawdę solidnie przygotowanym tytułem. Klimat wręcz emanował z ekranu, a mechanika rozgrywki sprawiała, że nie sposób było się oderwać. W rezultacie, recenzje (w tym nasza) były bardzo przychylne, a i gracze chętnie popędzili do sklepów po swoje pudełka.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler