Słów kilka o ludzkim obliczu wiedźmińskich questów
Ostatnimi czasy mam pewien problem z angażowaniem się w wątki fabularne dzisiejszych gier wideo. Mało który tytuł potrafi przykuć mnie do ekranu opowiadaną historią i nie do końca jestem pewien, co konkretnie jest tu źródłem problemu. Zdaje się, że nie ma jednego, określonego elementu. Czasami fabuła jest zbyt przekombinowana, jak w Bioshock: Infinite, innym razem zbyt trywialna i mało ciekawa, jak w Skyrimie. Szczęśliwie problem ten nie dotyczył Wiedźmina 3, który - choć nie okazał się produkcją idealną - nie zawiódł w jednym i zarazem najważniejszym aspekcie - fabule. Wątek wciągał od początku do końca zabawy, a nawet gdy miewał słabsze momenty, nie pozwalał mi oderwać się od ekranu. Przede wszystkim zwróciłem jednak uwagę na jeden szczegół, którego brakuje wielu historiom opowiadanym w grach - mowa tu o czynniku ludzkim.
Czym jest ten czynnik? Pokażmy to na przykładzie questu z Krwawym Baronem, jednej z najlepszych misji, w jakich kiedykolwiek dane było mi wziąć udział. Geralt, nieco przypadkowo, trafia do grodu Wrońce - całkiem sporawej twierdzy, stanowiącej niejako serce Velen, Ziemi Niczyjej. Tam poznaje Filipa Strengera, władcę osady, zwanego Krwawym Baronem. Szybko okazuje się, że facet ma problem. W zasadzie to cały worek problemów. Jest alkoholikiem, pobił (niejednokrotnie) żonę, a ta od niego uciekła razem z córką, nie mogąc znieść napadów agresji i wiecznego pijaństwa męża, niszczących małżeństwo, czy też to co z niego pozostało, od dobrych kilku lat. Gdzieś w tym wszystkim przewija się drastyczny wątek z poronionym dzieckiem. Mężczyzna zleca wiedźminowi odnalezienie niewiast, lecz nie dzieli się z Geraltem drastycznymi szczegółami - dopiero z czasem poznajemy prawdziwą sytuację rodziny, którą Baron nakreśla niesiony wyraźnymi wyrzutami sumienia, wywołanymi stanem upojenia alkoholowego i ogólną rozpaczą.
Cała ta opowieść jest niesamowicie, przerażająco wręcz, naturalna, tak bardzo zbliżona do realnych problemów, o jakich się słyszy na co dzień, czy to z telewizji, czy nawet w otaczającym nas środowisku. CD Projekt RED wykreowało wątek bardzo brudny, ale jednocześnie cholernie realistyczny. Choć nikt nie chciałby doświadczyć historii Krwawego Barona na własnej skórze, to gdzieś tam w czeluściach świadomości człowiek zdaje sobie sprawę, że, no kurde, taka historia mogła zdarzyć się naprawdę. Jest jakiś cień szansy, że to nawet my moglibyśmy odgrywać w niej główną rolę. Choć zdaje się to mało prawdopodobne i nikt sobie nie życzy podobnych przeżyć, to przecież nieznane są losy ludzkie.
Baron, baronem, ale jego perypetie to nie jedyna intensywna historia, opowiedziana przez polskie studio. Kolejna przewija się w dodatku Serca z Kamienia. Nie jest tak obszerna, jak quest w kasztelu Wrońce, ale porusza podobne tematy - motyw rodziny, żalu, smutku czy - przede wszystkim - nieszczęśliwej miłości. Otóż Geralt w ramach skomplikowanego układu musi spełnić trzy życzenia porywczego szlachcica Olgierda. Jednym z nich jest przyniesienie fioletowej róży, dokładnie tej samej, którą podarował swojej żonie Iris przy ich ostatnim spotkaniu – kwiat jest symbolem rozstania, niespełnionego uczucia. Gdy jednak wiedźmin zjawia się w podupadłej od upływu czasu rezydencji von Evereców, znajduje tam jedynie wysuszone zwłoki przepięknej niegdyś kobiety, które nie doczekały się pochówku.
Najciekawsza i zarazem najbardziej wpadająca w pamięć część questa zaczyna się tuż po improwizowanej ceremonii pogrzebu, gdy z grobu wyłania się duch dziewczyny, a następnie przechodzi przez obraz. Wiedźmin podążając za nim trafia do alternatywnego, malowanego świata, gdzie poznaje dalsze losy nieszczęśliwego małżeństwa i koszmary, jakie trapią błąkającą się duszę Iris. Widzimy delikatną, piękną kobietę, która usiłuje wzbudzić zainteresowanie u swojego męża, zamyślonego nad czymś zupełnie innym i lekceważącego małżonkę. Jesteśmy świadkami rosnącej, niewidzialnej ściany, jaka dzieli dwoje ludzi. W końcu doświadczamy widoku na wpół oszalałego Olgierda, który odprawia demoniczne rytuały i w napadzie agresji zabija teścia, doszczętnie tym samym rujnując swoje małżeństwo. Finalnie mężczyzna opuszcza własny przybytek, zostawiając swoją wybrankę samotną w ogromnej posiadłości, która niedługo później umiera z rozpaczy, i z braku pochówku, zdaje się, na zawsze zostaje uwięziona pośród kamiennych czterech ścian.
I znów dociera do nas, jak wielce bliskie realizmowi są przedstawione tu sceny. Choć to wszystko wizja nakreślona przez scenarzystów, to porusza nas jej autentyczność. Jesteśmy świadkami i zarazem uczestnikami kolejnego ludzkiego dramatu, jaki w podobnej formie mógł wydarzyć się w niejednej rodzinie. Wypełniając ten wątek utożsamiłem się z von Everecami do tego stopnia, że w końcowej rozmowie z duchem Iris czułem wyraźny żal do Olgierda, że tak obrzydliwie potraktował tę niewinną, piękną dziewczynę, która oczekiwała jedynie rodzinnego ciepła i miłości ze strony męża.
I choćby dla tych dwóch misji w Wiedźmina 3 i dodatek Serca z Kamienia powinien zagrać każdy, niezależnie od tego czy gra na co dzień, czy tylko od święta. To autentyczne, absolutnie, fantastycznie napisane opowieści, odstające o lata świetlne od prostych, często nie wzbudzających większych emocji scenariuszy większości współczesnych produkcji. Po raz kolejny trzeba to napisać - dobra robota, CD Projetkt RED.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler