Game, Set, Maps - przegląd kilku z najlepszych multiplayerowych map - część 2


Itchytude @ 21:38 20.03.2015
Kacper "Itchytude" Kutelski
I AM ERROR.

O tym, jak wielkie znaczenie może mieć dobra mapa przekonał się dowódca nikaraguańskiej armii, Eden Pastora, który podążając za wskazówkami Google Maps omyłkowo wprowadził wojska swojego kraju na teren sąsiedniej Kostaryki.

O tym, jak wielkie znaczenie może mieć dobra mapa przekonał się dowódca nikaraguańskiej armii, Eden Pastora, który podążając za wskazówkami Google Maps omyłkowo wprowadził wojska swojego kraju na teren sąsiedniej Kostaryki. Pomyłkę szybko wyjaśniono i na szczęście ta przypadkowa inwazja nie została odebrana jako zaproszenie do zbombardowania Bogu ducha winnych żołnierzy piechoty. My - gracze - również wiemy co nieco na temat map, jednak w naszym wypadku eksplozje są zazwyczaj wskazane. Przed wami kolejna porcja zestawienia najlepszych multiplayerowych map.

BLOOD GULCH (Halo: Combat Evolved)

Przy okazji premiery pierwszego Xboxa (nie mylić z Xbox One) przed Microsoftem stanęło bardzo trudne zadanie - w końcu rzucił on rękawicę jednogłośnemu mistrzowi wagi ciężkiej konsolowej rozgrywki tamtych czasów - Sony. Bez sporej dawki imponujących “ekskluziwów” odniesienie sukcesu graniczyłoby z cudem, nawet mimo karykaturalnie wielkich worków pieniędzy, które gigant z Redmond był gotów wpompować w rywalizację o serca graczy. Seria o Master Chiefie towarzyszy nam od wielu lat i zdążyliśmy się już przyzwyczaić do świetnie zbalansowanej rozgrywki wieloosobowej spod dłuta Bungie, jednak w roku 2001 stanowiła ona prawdziwą rewolucję, przez długi czas będąc kartą przetargową Microsoftu w walce o klienta. W serii Halo łatwo wyróżnić kilka innych map zasługujących na wzmiankę, jednak chyba żadna nie przyciągnęła przed ekrany telewizorów takiej rzeszy ludzi, co legendarny Blood Gulch.



O popularności mapy zadecydował w głównej mierze minimalizm. Poziom umiejscowiono w sporych rozmiarów kanionie, a do dyspozycji graczy oddano zaledwie dwie symetrycznie rozmieszczone bazy (w których w trybie Capture the Flag skrywały się sztandary drużyn) oraz oddzielającą je ogromną połać niezagospodarowanego terenu pełnego pagórków i kotlin. Otwarta przestrzeń prowokowała szaleńcze szturmy piechoty i Warthogów, co pozwalało doznać iście wariackiej wymiany ognia. Nie brakowało również punktów widokowych ułatwiających zadanie snajperom, którzy z łatwością przerzedzali odsłonięte szeregi wroga, a całości dopełniały strategicznie porozmieszczane teleportery i wytworzone w skale tunele, pozwalające na zaskoczenie wroga bądź ułatwiające przejęcie flagi przeciwnika. Ogromna popularność Blood Gulch sprawiła, że, po drobnych szlifach, mapa powróciła w kolejnej części gry pod nazwą Coauglation.

TERMINAL (Call of Duty: Modern Warfare 2)

Ze względu na odtwórczość, szablonowość, skostnienie i inne syndromy “zjadania własnego ogona” był moment, gdy łatwo było nabijać się z wieloosobowej rozgrywki w Call of Duty. Pod względem wtórności w ramach serii, Modern Warfare 2 można uplasować w ścisłej czołówce. Złośliwcy powiedzą nawet, że wszystkie zmiany wprowadzone do formuły znanej z pierwszej odsłony wyszły grze na gorsze. Niezależnie od opinii krytyków, już sama miażdżąca popularność marki wystarczyłaby, aby gra rozeszła się niczym choroba weneryczna w akademiku. Zwłaszcza, że wtedy jeszcze charakterystyczny dla CoD'a gameplay był wystarczająco świeży, by “nowe mapy” stanowiły główny cel zakupu dla dużej części graczy. W tym względzie “dwójka” dostarczyła kilka klasyków, jak np. ciasną i zapewniającą wartką akcję Favelę, czy gwarantujący stuprocentowy chaos, mikroskopijny Rust. I o ile “1v1 me on Rust” słyszało się kilka razy dziennie, to w historii serii nie ma chyba jednak innej mapy która pasowałaby do charakteru marki tak idealnie jak Terminal.



Nowoczesny lotniczy terminal nie tylko stanowił miły kontrast dla jałowych, pokrytych piachem i błotem widoczków znanych innych map w grze, ale również oferował interesujący i zróżnicowany teren zmagań - dwupoziomowe lotnisko zawiera wiele zakamarków, skrzyżowań i otwartych przestrzeni, nie pozwalając zaznać wytchnienia ani na moment. Gracze preferujący walkę na odległość czuli się jak w domu na obszernym pasie startowym znajdującym się przed głównym wyjściem z tytułowego Terminalu, a zaparkowany na nim samolot pasażerski, połączony tunelem z wnętrzem budynku (znacznie ciaśniejszym, oferującym dobre warunki do wymiany ognia na niewielkiej przestrzeni), stanowił strategiczny punkt zmagań. Terminal to również jeden z niewielu tak uniwersalnych poziomów w grze - dzięki sensownemu rozmiarowi i wielopoziomowemu designowi świetnie sprawdzał się zarówno w bezmózgich deathmatchach, jak również w nieco bardziej strategicznych trybach rozgrywki.

FINAL DESTINATION (seria Super Smash Bros.)

Super Smash Bros. to jedna z najpopularniejszych serii Nintendo, w której postaci z różnych uniwersów tej firmy okładają się czym popadnie, ku uciesze tłumów miłośników japońskiego potentata branży gier. W przeciwieństwie do typowych bijatyk, w których dwóch śmiałków staje naprzeciw siebie na statycznej planszy, celem wyłonienia zwycięzcy w uczciwej walce, w Smash Bros. walki odbywają się na wymyślnych, dynamicznych arenach zasypywanych powerupami i orężem, a jednocześnie do bitki przystąpić może aż czterech graczy. Mimo pozornej prostoty rozgrywki system walki jest zaskakująco skomplikowany, nic więc dziwnego, że od wielu lat ulubioną planszą “weteranów” serii jest Final Destination, której prosta forma pozwala zminimalizować czynnik losowy - zwłaszcza, że niezależnie od ilości otrzymanych obrażeń, tylko zostanie zmuszonym do “opuszczenia” planszy skutkuje w grze utratą życia.



Brzmi to może mało ekscytująco ale Final Destination zasługuje na wyróżnienie, ponieważ przeradza tę pozornie prostą nawalankę, w zupełnie inną grę. Przy ograniczeniu panującego na planszy chaosu nowsze odsłony SSB przechodzą zauważalną metamorfozę i znacznie łatwiejsze staje się zaobserwowanie systemu rozgrywki w pełnej krasie, wliczając w to wszelkie niuanse związane z wavedashami, cancelami, frame trapami i całą resztą niezrozumiałych dla niedzielnego fana Nintendo terminamów. A dla zwykłych śmiertelników, którzy od Super Smash Bros. oczekują relaksującej młócki, cóż - nam pozostaje powrót do Hyrule Castle lub na Mario Circuit.

Sprawdź także:

Halo: Combat Evolved

Premiera: 30 września 2003
PC, XBOX

Halo: Combat Evolved to pierwszoosobowa strzelanina w klimatach science-fiction, opowiadająca o walce ludzkości przeciwko koalicji zjednoczonych ras obcych - Covenant. Gł...

Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?