Kryzys dzisiejszych FPS-ów, czyli gdzie jest Medal of Honor?
Electronic Arts – wydawca MoH'a – zwietrzył błyskawicznie okazję do zarobku. I tak od 1999 roku, czyli debiutu marki na rynku, byliśmy zasypywani kolejnymi jej odsłonami. Najpierw na PlayStation, później na innych konsolach, a finalnie także na komputerach PC. W ostatnim przypadku mowa o Medal of Honor: Allied Assault, czyli szczytowym osiągnięciu twórców w dziedzinie shooterów, których akcja toczy się podczas II Wojny Światowej. Chyba każdy z dzisiejszych graczy kojarzy ten tytuł, misję na plaży Omaha oraz niezmiernie wciągający tryb wieloosobowy. To był nowy standard. Gracze zostali nakarmieni emocjami, a po kampanii singlowej czekał na nich jeszcze świetny multiplayer, w który zagrywał się cały świat. Niestety nic nie trwa wiecznie i seria wreszcie zaczęła tracić swój blask. Na rynek trafiały projekty oparte ciągle o ten sam schemat, w których zmieniano tylko miejsce akcji. Electronic Arts poczuło się zbyt pewnie i przesyciło rynek, a dodatkowo ucierpiała jakość gier i zainteresowanie graczy.
Byliśmy żołnierzami, teraz jesteśmy tylko sentymentalnymi weteranami
Premiera Medal of Honor to moment, kiedy FPS-y drugowojenne zaczęły znajdować się w kręgu zainteresowań wszystkich liczących się wydawców i deweloperów. Wielu z nich postanowiło spróbować swoich sił i choć rezultaty były różne, warto wymienić kilka projektów, które były zrealizowane przynajmniej poprawnie. Z ciekawszych nie sposób nie wspomnieć o niedocenianym Iron Storm (PC, rok 2002). Tytuł z fikcyjną fabułą, w której konflikt (w tym przypadku I Wojna Światowa) trwał o wiele dłużej, a nasz bohater wychował się w okopach. Gra była często pomijana przez komentatorów, a szkoda, bo wprowadzała wiele innowacyjnych pomysłów, m.in. możliwość przełączania się pomiędzy trybami FPP/TPP i okraszono ją całkiem unikatową oprawą wizualną. Wypada wymienić też markę Wolfenstein, ale tutaj raczej przez pryzmat Enemy Territory i trybów wieloosobowych, albowiem pozostałe gry z tej sagi to dość luźne potraktowanie wojny. Niemniej klasyczną grą w tych realiach jest Battlefield 1942, tutaj też koncentrowano się jednak na trybach wieloosobowych. Co jeszcze? Hidden & Dangerous, Brothers in Arms, czy polski Mortyr. Wszystkie mają wspólny mianownik – II Wojnę Światową.
Wreszcie też, w tym całym zgiełku, a konkretniej w 2003 roku, czyli rok po premierze Allied Assault, przyszło pierwsze Call of Duty, autorstwa Infinity Ward, które jeszcze mocniej podsycało w graczach rządzę strzelania do wirtualnych nazistów i nie tylko. Nowa seria Activision przejęła pałeczkę po Medal of Honor i była częściowo przyczyną upadku sagi od Electronic Arts. U konkurencji (czyt. Acti) pracowali niegdysiejsi pracownicy „Elektroników”, którzy zabrali ze sobą swój talent, pomysły oraz umiejętności. Medal of Honor zaczęło tracić, a Call of Duty zyskiwało na popularności. Po kilku udanych odsłonach drugowojennych nadeszło Call of Duty 4: Modern Warfare. Jego premiera odbyła się w 2007 roku i wtedy też nastąpił koniec ery. Współczesne pole bitwy wygrało z historycznym. Sentymentalni weterani wierzyli w markę zapoczątkowaną przez Spielberga, ale na rynku pojawił się nowy, potężniejszy gracz, wykorzystujący sukces poprzedników.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler