Kończ się już! Czyli dlaczego krótkie gry mają sens?


Dirian @ 14:53 16.10.2014
Adam "Dirian" Weber
Chwalmy Słońce!

Wraz z premierą Zaginięcia Ethana Cartera wśród graczy, zarówno polskich jak i zagranicznych, na nowo rozgorzała dyskusja na temat długości gier. Projekt studia The Astronauts wywołał niemałe poruszenie na rynku, bo zaoferował nieco bardziej ambitną rozgrywkę od przeciętnej gry, połączoną z przepięknymi doznaniami wizualnymi.

Wraz z premierą Zaginięcia Ethana Cartera wśród graczy, zarówno polskich jak i zagranicznych, na nowo rozgorzała dyskusja na temat długości gier. Projekt studia The Astronauts wywołał niemałe poruszenie na rynku, bo zaoferował nieco bardziej ambitną rozgrywkę od przeciętnej gry, połączoną z przepięknymi doznaniami wizualnymi. Tytuł zebrał w mediach całkiem wysokie noty, co potwierdza średnia na Metacritic, wynosząca 82 punkty na 100 możliwych. Okazuje się jednak, że największe poruszenie wywołała nie tyle sama gra, co czas potrzebny na jej przejście, wynoszący w najlepszym przypadku około 4 godzin. To z kolei sprawiło, iż wielu recenzentów zaznaczyło długość tytułu jako minus, o co sam Adrian Chmielarz głośno i donośnie burzył się na swoim Facebooku, rozkręcając przy okazji niemałą dyskusję w komentarzach.

Do czego jednak zmierzam? Otóż uważam, że rynek potrzebuje krótkich, trwających maksymalnie kilka godzin gier. Choć z radością śledzę newsy pokroju "najnowsza odsłona Assassin's Creed” starczy na 25 godzin", to jednocześnie zdaję sobie sprawę, że liczba tak długich tytułów, które z własnej nieprzymuszonej woli (czyli pomijając gry do recenzji) przejdę w ciągu roku, zamyka się w okolicach ilości palców na jednej dłoni. Po prostu nie starczy mi czasu by zaliczyć każdy duży tytuł AAA, a gdy spojrzę na ilość godzin, jakie trzeba spędzić w Skyrim by dość dokładnie poznać jego świat, to mój wzrok jedynie wędruje na półkę, gdzie dumnie spoczywa pudełkowa kopia ostatniej części The Elder Scrolls, a przez myśl przewija się legendarne już "może kiedyś..."



Tego typu zaległości mam zresztą znacznie więcej. Ostatnio kupiłem za śmieszne pieniądze wciąż dość świeże Splinter Cell: Blacklist, w które od dawna chciałem zagrać, a mimo tego jakoś nie mogę się przemóc i odpalić gry, bo przecież jej przejście to – olaboga – kilkanaście godzin. Podobna sytuacja tyczy się Remember Me, na które napalony byłem od dawna i nawet udało mi się pograć w nie prawie godzinę. Ale co z tego, skoro znów nie mogę się przemóc i włączyć ponownie. Myśl, że do ujrzenia końcowych napisów będę musiał poświęcić jakieś 13 godzin z życia, jakoś dziwnie mnie przytłacza. Być może coś ze mną jest nie tak, bo ostatnio nawet wydałem kilka eurasów na dodatek do Dishonored, które piekielnie mi się podobało i które uważam za jedną z najlepszych gier zeszłej generacji. I co? Od prawie dwóch miesięcy nie udało mi się zebrać by zaliczyć – podobno całkiem niezłe – DLC do ulubionej szpili.

Z drugiej jednak strony, gdy słyszę, że daną produkcję da się przejść w kilka godzin i naprawdę mnie ona interesuje, to nie sprawia mi problemu rozpoczęcie rozgrywki po południu i zakończenie jej wieczorem, czy nawet w nocy. Tak było chociażby w przypadku PeCetowego Ryse: Son of Rome, które niedawno miałem przyjemność recenzować. Choć nie jest to wybitny kawał kodu, to jednak ulubiony okres historyczny w połączeniu z wciągającym systemem walki i świadomością, że "to tylko 6 godzin" sprawiły, iż od blaszaka odchodziłem tylko w celu załatwienia potrzeb fizjologicznych, kończąc zabawę w okolicach 1:00 w nocy. I nie miałem moralnego kaca, mimo konieczności stawienia się o 9:00 na uczelni. W końcu raz na jakiś czas można "zaszaleć".

Dlatego właśnie jestem zdania, iż gry pokroju Ethana Cartera, Gone Home, The Stanley Parable, Journey, Ryse: Son of Rome czy Spec Ops: The Line znajdą zainteresowanych. Będą to osoby zapracowane, grające głównie w weekendy lub "godzinkę wieczorem", wychowujący potomstwo rodzice czy – jak ja – studenci, mający rozmaite dodatkowe rzeczy do roboty, którym wewnętrzne ja nie pozwala na spędzanie z grami ogromnych nakładów czasu. Tacy ludzie dużo chętniej siądą do tytułu, mającego opinię "krótkiego", do zaliczenia w góra dwa-trzy dni, niż rozległego kolosa, pokroju wspomnianego Skyrima.



Aby krótkie produkcje miały rację bytu, muszą jednak spełniać garść warunków. Przede wszystkim krótkość ta wiąże się z tym, iż gra powinna coś sobą reprezentować, tak byśmy po zakończeniu czuli, iż to było kilka naprawdę fajnych i wartych poświęcenia godzin. Najczęściej twórcy "krótkodystansowców" ratują się fabułą – Spec Ops: The Line było nie tyle dobrym TPS'em, bo strzelanka to, co najwyżej, przeciętna; ale zaskakująco mocną przygodą. Przedstawiona w sposób wpływający na emocje fabuła sprawiła, iż grę Yager Development do dziś wspomina się w kolejnych artykułach. W Ethana z kolei nie grałem, ale nawiązując do opinii redakcyjnych kolegów – pod względem gameplayu to zwykły przeciętniak, momentami doprowadzający do ziewania. Całkiem nieźle opowiedziana historia i, przede wszystkim, wspaniałe widoki sprawiają jednak, iż rodzima produkcja została ciepło przyjęta i w ciągu dwóch tygodni znalazła 50 tysięcy nabywców (pamiętajmy, że to tytuł indie). Podobnie sprawa wygląda w przypadku Gone Home czy The Stanley Parable – gameplayowo to nie były porywające propozycje, ale ich inność sprawiła, że ludzie chętnie po nie sięgali, nawet jeżeli zapewniały zabawę na zaledwie jeden wieczór. I właśnie takie gry zostają w pamięci na dłużej, nawet jeżeli bawiły nas dosłownie przez kilka chwil.

Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosUxon   @   15:57, 16.10.2014
Jeśli chce się docenić jakość gry, naprawdę się ją lubi, to jej długość nigdy nie przytłacza. I w sumie dziwne, że komuś może się podobać, że szybko się kończy. Ale jeśli ma się jedynie parcie na przejście wszystkiego co leci, by być cool i hardkorem na fejsbuku czy innym śmiesznym tworze, służącym jedynie do lansu, to stanowi to dla takich ludzi problem. I im krócej, tym lepiej, bo odfajkowane. Osobiście wolę zagrać w trzy, cztery gry w ciągu roku i mieć satysfakcję z pełnego ich poznania, doceniając wszelkie szczegóły. Czy słuchając muzyki kupuje się płyty, by raz odsłuchać i mieć ją odbębnioną, czy docenić kunszt artystów ją tworzących? Tutaj jest analogicznie.
0 kudosshuwar   @   17:02, 16.10.2014
Zgodzę się, jest zapotrzebowanie na krótkie gry. Sam takich szukam, bo nie zawsze chce mi się angażować na miesiąc. Gram średnio 1-2h dziennie, więc tytuł, który daje 6h zabawy to 5 dni rozrywki. Tylko, że szukając takich tytułów zawsze zestawiam jej długość z ceną. 70 zł jak dla mnie za 4h to i dużo i mało, choć powoduje, że z kupnem wstrzymam się, gdy cena będzie oscylować w granicach 40 zł = 10 zł / 1h grania.
0 kudosFestus_   @   20:44, 16.10.2014
Ja niedawno skończyłem mój kolejny tytuł AAA - Watch Dogs. Przejście kolejnych misji odkładałem na tydzień, dwa, bo tylko w weekendy mam czas na dobranie się do komputera na więcej niż godzinkę. Gra nie wciągnęła mnie jakoś specjalnie, ale momentami byłem ciekaw co się wydarzy i przytłaczał mnie właśnie brak czasu na to, żeby przysiąść do gry porządnie.
Przeczytałem recenzję Zaginięcia Ethana Cartera i doszedłem właśnie do wniosku, że krótki czas tej gry będzie miłą odmianą, co było świetną decyzją. Grą jestem zauroczony! Jej klimat i grafika, to strzał w dychę przez co niczym nie wyróżniający się gameplay w ogóle nie ma znaczenia! I tu pojawia się paradoks tej gry - chciałoby się, żeby była dłuższa ; )
Dlatego bez względu na długość gry najważniejsze jest, co gra sobą prezentuje, abyśmy odczuwali radość z grania i wracali do niej myślami. A ze względu na to, że mnóstwo ludzi ma coraz mniej czasu, krótkie gry zawsze znajdą nabywców.
0 kudosfrycek88   @   21:00, 16.10.2014
To zależy czy gra jest dobra. Jak gra jest krótka ale ciekawa to jestem w stanie mizerną długość przeboleć, z drugiej strony granie w długą słabą grę to katorga. Z drugiej strony jeśli gra kosztuje 200 lub 170 zł i trwa trzy godziny to trochę przegięcie.
0 kudostomekreg   @   10:36, 17.10.2014
Oby producenci nie wpadali w pewną skrajność, polegającą na wydawaniu dodatków i sprzedawanie jak pełnoprawnej podstawki. Mam tu na myśli np. ostatnią część "Metal Gear Solid". W podobną praktykę wpada "Dead Man Walking" tyle że tu producent chociaż nie ściemnia i wydaje "Chaptery" tylko jak się tak doda koszt każdej części osobno to wychodzi całkiem niezła sumka.
0 kudospetrucci109   @   11:44, 17.10.2014
A mi się wydaje, że tak jak i we wszystkim tak i w grach najlepszym rozwiazaniem jest zachowanie pewnych proporcji. Jak gra jest za krótka to niedobrze bo nie zdąży nas porządnie wciągnąć, a jak za długa to też niedobrze bo potrafi zmęczyć na tyle, że nie mamy ochoty jej dalej przechodzić. Najlepszy jest zloty środek - chociaż jesli już szala miałaby się przeważyć w którąś stronę to lepiej jest zostawić delikatny niedosyt niż przesyt (co tyczy się nie tylko gier ale i wszelakich przejawów szeroko pojmowanej rozrywki).
Osobiście dla mnie najważniejsza w grach jest wciągająca historia - jeśli ten warunek jest spelniony to tak na prawdę nie ma znaczenia, czy gra ma 40 godzin (jak Mass Effect, czy Wiedźmin), czy 6 (jak Outlast).
0 kudosSzymono111   @   12:19, 17.10.2014
Jako gracz uważam, że potrzebujemy gier długich, jak i krótkich. Po co? By mieć porównanie. Gdy przechodzę kolejnego słabego COD-a, w jakieś 6-8h, to wiem, że gdzieś tam jest RPG, które ukradnie mi nawet 300h z życia. po prostu, to jest uwarunkowane gatunkiem i targetem. Gry dla casuali są krótsze i prostsze, a dla hardcorowych graczy dłuższe i bardziej złożone, z tym że to nie jest reguła.
0 kudosdenilson   @   21:26, 17.10.2014
Segmentacja rynku. Twórcy nie robiliby takich gier jakby nie było popytu. Miałem styczność z różnymi grami o różnej długości rozgrywki. Niektóre muszą być długie jak RPG czy symulatory jak GT4. Zwłaszcza GT 4 nie da się szybko przejeść bo długo dochodzi się do jako takiej wprawy. Tylko sprawa jednostkowa determinuje czy ogarnie się i chce się masterować.

Ostatnia krótka gra u mnie to Rochard. Zajęło mi to ok. 7 godzin i nie przeszkadzało mi, że taka krótka. Z drugiej strony takie jRPG P3P zajęło mi ponad 105 godzin.
0 kudosFox46   @   12:15, 19.10.2014
Zależy co mamy na myśli pisząc krótkie, bo np: fpsy są zbyt krótkie ogólnie gra powinna starczyć na 8-10H by być zadowolonym z zakupu. 6H to dla mnie przegięcie bo wydajesz na grę 120zł by mieć 6H gry, bo innego kupić w promocji ale na to zaś trzeba poczekać kilka dobrych miesięcy.

Lubię długie gry, krótkie są ok ale tylko na raz, bo jakoś drugi raz nie chce mi się masterować krótkiej gry. Zwłaszcza że są takie tytuły które trzeba przechodzić 2-3 razy pod rząd. W przypadku tych długich, są tak skonstruowane że wymasterować je można za pierwszym podejściem (długim bo długim ale pierwszym)
0 kudosnovy13   @   10:13, 21.10.2014
Ja ostatnio jestem na etapie potrzeby krótkich gier bo ostatnio nie udaje mi się ukończyć gier. Może są już bardziej nudne niż inne gry kiedyś dlatego wole krócej zagrać i ukończyć zanim się znudzę. Ostatnia gra której poświęciłem dużo czasu to Skyrim jakieś prawie 3 lata temu i to było pół roku, od tego czasu raczej krótsze gry mi "wchodzą". Ostatnie lata to można wymienić tytuły dla których bardziej mi się chciało grać to Diablo 3, Bioshock Infinite i Metro Last Light ale są to gry raczej krótsze, gry RPG są z tych dłuższych ale ostatnio nic ciekawego mi nie wpada w ręce
0 kudosamdep50   @   00:18, 22.10.2014
Cytat: Uxon
Jeśli chce się docenić jakość gry, naprawdę się ją lubi, to jej długość nigdy nie przytłacza. I w sumie dziwne, że komuś może się podobać, że szybko się kończy. Ale jeśli ma się jedynie parcie na przejście wszystkiego co leci, by być cool i hardkorem na fejsbuku czy innym śmiesznym tworze, służącym jedynie do lansu, to stanowi to dla takich ludzi problem. I im krócej, tym lepiej, bo odfajkowane. Osobiście wolę zagrać w trzy, cztery gry w ciągu roku i mieć satysfakcję z pełnego ich poznania, doceniając wszelkie szczegóły. Czy słuchając muzyki kupuje się płyty, by raz odsłuchać i mieć ją odbębnioną, czy docenić kunszt artystów ją tworzących? Tutaj jest analogicznie.

Zgadzam się całkowicie z powyższym. Puszcza oko
Dodam, że ja lubię grać równolegle w 2-3 gry, możliwie różniące się od siebie, ale takie, które ma się ochotę dobrze poznać i "przejść wzdłuż i wszerz".

Do tego dorzucę jeszcze gry, nie preferowane raczej przez większość tutaj, czyli gry "bez końca".
Czyli typu SimCity lub typu The Sims.
Może to być tworzenie świata / budowanie / upiększanie itd. Mam potrzebę tworzenia i lubię gry, które częściowo ją zaspokajają.
Kiedy coś mi się podoba i lubię to, to lubię do tego wracać. Dla mnie gra na kilka godzin, to wyrzucone pieniądze. Puszcza oko
0 kudosshuwar   @   07:10, 22.10.2014
Zdarza mi się grać w 2 gdy równolegle ale muszą to być zupełnie inne gatunki, np. RPG i wyścigi / strzelanki. Obecnie siedzę już nad TES online już z 60-70h i nadal mi mało a za miesiąc czeka mnie DAI i chyba dla odpoczynku będę potrzebował czegoś krótkiego do ogrania, by odpocząć.
0 kudosKreTsky   @   12:58, 23.10.2014
Długie gry są przyjemne, nawet jak gramy tylko w weekendy. Problemem są gry, które są wydłużane na siłę przez różne żmudne bajery, a tak się teraz osiąga 25h grania.
0 kudosshuwar   @   12:56, 07.11.2014
No i skusiłem się, czekam na premierę DAI i mam z tydzień wolnego czasu i okazuje się, że taka krótka gra jest jak znalazł dla mnie na tą chwilę Uśmiech
Dodaj Odpowiedź