Słów kilka o Michaelu, Trevorze i Franklinie - bohaterach GTA V


Materdea @ 17:35 19.10.2013
Mateusz "Materdea" Trochonowicz
Klikam w komputer i piję kawkę. ☕👨‍💻

Grand Theft Auto V to jedna z największych, najbardziej potężnych, najdroższych i posiadających zdecydowanie imponujący zasób ludzkiej siły roboczej gra po tej stronie branży rozrywkowej. Krótko mówiąc: Rockstar się nie patyczkowało i zatrudniając jednocześnie ponad 1000 osób do prac nad tym projektem stworzyło coś na miarę godnego pożegnania obecnej generacji konsol.

Grand Theft Auto V to jedna z największych, najbardziej potężnych, najdroższych i posiadających zdecydowanie imponujący zasób ludzkiej siły roboczej gra po tej stronie branży rozrywkowej. Krótko mówiąc: Rockstar się nie patyczkowało i zatrudniając jednocześnie ponad 1000 osób do prac nad tym projektem stworzyło coś na miarę godnego pożegnania obecnej generacji konsol. Czy aby na pewno? Nie zrażajcie się tą figurą retoryczną postawioną na końcu wstępu. Nie mam zamiaru obalać teorii GTA V jako „przecudownego bytu powodującego rozkoszne ochy i achy”. Sam w produkcję Rockstara pykałem od dnia premiery i z sukcesami robię to do tej pory. Na szczęście udało mi się już skończyć nieziemsko wciągającą przygodę Trevora, Michaela i Franklina. I wiecie co? Ci popaprańcy dali mi ostro do myślenia.



Jednak co spowodowało, że charakter Trevora ukształtował się w tę psychopatyczną stronę, a nie inną? Przyczyn należy szukać już u podstaw, czyli w znanym nam wszystkim dobrze okresie – dzieciństwie. To właśnie wtenczas młody "T" był przez ojca bity, poniżany, a także wykorzystywany seksualnie. Matka w tego typu przypadkach powinna zareagować, niemniej jednak z pobłażliwością traktowała wyczyny ojca jej dzieci. Być może dlatego, że sama była zapracowana. Mówiąc eufemistycznie trudziła się w najstarszym zawodzie świata. Sam bohater wspomina tylko ulotnymi tekstami o swoim bracie, Rayu. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że podczas jednej z przejażdżek z kumplem – Wadem – Trevor zmyśla mu bajkę o małym Trishia (płeć odmienna od imienia to nie przypadek), który w młodości przeżył wiele złych rzeczy. Wspomina mu także o przelotnym romansie z hokejem, aczkolwiek ten sport nie zakończył się dobrze dla… trenera naszego protagonisty. Anegdotka, w której główną rolę gra właśnie ten pan i kij przeznaczony do uderzania krążka po tafli lodu będzie siedziała w mojej głowie przez kolejnych kilka tygodni i wywoływała uśmiech na twarzy.

Ofiary wielu takich incydentów rodzinnych są raczej nieśmiałe, skryte i nie chcą mówić o swoich problemach. Choć Trevor na początku nie porusza tych kwestii wprost, to wraz z postępami w scenariuszu zdradza coraz więcej sekretów z bujnej przeszłości. W pewnych momentach nawet afiszuje się z tym i robi z tego alibi dla niecnych uczynków (zastępcza fraza użyty na potrzeby młodszego grona czytelników). A musicie wiedzieć, że to, co wyprawia Trev czasami przeradza się w pełne krwi i brutalności widowisko zarezerwowane wyłącznie dla osób powyżej osiemnastego roku życia. Zresztą oznaczenie PEGI na okładce gry powinno być wystarczającą przestrogą dla rodziców.



Jako ciekawostkę przytoczę pewien fakt z ostatnich kilku dni: Czerwony Krzyż, czyli dosyć znana organizacja (pomoc humanitarna dla ludności w krajach ogarniętych wojną itd.), chce pewnego rodzaju ograniczenia brutalności, tudzież wprowadzenia regulacji, które skutecznie ograniczyłyby łamanie Konwencji Genewskich w grach wideo. Jak twierdzą ichniejsi urzędnicy, branża rozwinęła się na tyle, że po prostu imituje rzeczywistość – a jak wiemy, coś co wygląda niemal jak prawdziwe, i to w dodatku pokazujące złe rzeczy, jest niekorzystne dla młodych umysłów etc. etc. Bajki? Oby tak – scena tortur biednego pracownika lotniska to jedna z lepszych nie tylko w tym tytule, ale ogólnie na przestrzeni roku/dwóch. Patrząc oczywiście przez pryzmat moralizatorskiej końcówki, gdzie protagonista dosadnie i z sarkazmem w głosie piętnuje takie zachowanie, twierdząc, że nie przynosi to korzyści nikomu, bo kto chce i tak się wygada. Proste? Aż kole w oczy.

Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosurban1212   @   21:11, 19.10.2013
Mnie tam zdecydowanie najbardziej do gustu przypadł Franklin.
0 kudosMaterdea   @   11:29, 21.10.2013
Cytat: urban1212
Mnie tam zdecydowanie najbardziej do gustu przypadł Franklin.
Ja, szczerze mówiąc, nie mam ulubionego bohatera - z żadnej części GTA. Jakoś nikt nie przemówił do mnie na tyle, bym określił go mianem "najlepszego". Uśmiech
0 kudosDuchLuk   @   14:59, 21.10.2013
A dla mnie Franklin jest drugą po Claudzie najmniej lubianą postacią. Jest taki nijaki, ciężko go polubić. Blado wypada na tle Michaela i Trevora.