RetroStrefa - Doom
Powiadają, że ojcem wszystkich FPS-ów jest Wolfenstein 3D. I choć przygody herosa z polskimi korzeniami trwale zapisały się w annałach historii i praktycznie otworzyły worek z pierwszoosobowymi strzelankami, tak growy światek ogarnęło prawdziwe szaleństwo rok później, z chwilą pojawienia się Dooma. Hit od id Software miał najlepsze cechy samca alfa: rewelacyjną na owe czasy grafikę, ciężki, mroczny klimat, miodny gameplay i kontrowersyjne elementy, które zapewniły mu dodatkowe grono odbiorców. Wpłynął na branżę do tego stopnia, że wszystko, co wyszło później w obrębie gatunku zwykło się nazywać grami „doomopodobnymi”. „Zagłada” była po prostu piekielnie (nomen omen) grywalna!
Dziś rozpikselowana oprawa video może odstraszyć młodzików skupionych na graficznych wodotryskach, lecz w 1993 roku Doom szokował. Carmack i spółka znów podnieśli poprzeczkę, wprowadzając możliwość ruchu postaci w 3 wymiarach – Blazkowicz ganiał po płaszczyźnie, natomiast Doomguy korzystał już z rozmaitych schodów, wind i pochylni. Walczyć przyszło mu w różnorodnych, ładnie oteksturowanych lokacjach, które nie przypominały już tego samego szablonu malowanego na rozmaite barwy i pokrytego jedną z kilku faktur. Swoje robił także zaawansowany system oświetlenia, dzięki czemu gracze odpierali inwazję demonów w sugestywnym półmroku czy nawet niemal egipskich ciemnościach. W parze z tymi ficzerami szły wymagania sprzętowe – procesor taktowany 33 MHz i 4 MB pamięci RAM obecnie śmieszą już kalkulatory, ale ongiś oznaczały zaiste mocny sprzęt. Zachodzi więc pytanie: dlaczego pisząc o legendarnej, kultowej produkcji od razu skupiam się na aspektach technologicznych? Odpowiedź jest bardzo prosta: w przypadku gier id Software były one równie istotne, co sam gameplay, zaś developer przez lata cieszył się pionierską pozycją w wytyczaniu nowych szlaków . W końcu być może część z Was już wie, że John Carmack już w połowie lat 90. pracował na monitorze o popularnej dziś rozdzielczości full HD. W czasach, gdy zabawę we VGA uznawano za satysfakcjonującą…
Czy wiesz, że? Doomguy, czyli bohater Dooma, pojawia się jako grywalna postać w Quake'u III. Ta część serii to swoista aleja sław, gdyż trafił tam również Ranger z pierwszego Quake'a i Grunt z sequela. Ponadto na jednej z map można znaleźć pomnik tego pogromcy demonów. Z kolei zwłoki herosa są jednym z easter eggów w Duke Nukem 3D. |
Biorąc pod uwagę nieustanny rozwój sprzętu id Software niespecjalnie oglądało się na posiadaczy słabszych maszyn, ale fenomenalny gameplay sprawiał, że m.in. dzisiaj wspominanego Dooma krzywdzi określenie mianem „dema technologicznego”. Produkcja fantastycznie syciła: bronie imponowały mocą, wtedy też po raz pierwszy pojawiło się BFG 9000, kojarzone z potężną giwerą nawet przez ludzi tytułu nie znających, aczkolwiek mnie najbardziej przypadła do gustu strzelba. Amunicja do niej walała się praktycznie wszędzie, a przyjęta na klatę i oblicze porcja śrutu odesłała w niebyt całe hordy demonów, których inwazji rzeczony Doomguy musiał samodzielnie stawić czoła. Zasadniczo tutejszy arsenał łatwo dziś streścić terminem „generic”, bo do chwili obecnej stanowi podstawę zbrojowni w FPS-ach trzymających się z dala od „współczesnego pola walki”: pistolet, shotgun, chaingun, wyrzutnia rakiet, futurystyczny karabin plazmowy, Big Freaking (czy jak kto woli) Gun oraz… piła motorowa. Ten zestaw mutował w rozmaitych konfiguracjach, niemniej jednak zawsze trzymał się pewnych, wytyczonych także przez Wolfensteina 3D, granic.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler