RetroStrefa - Half-Life
19 listopada 1998 roku narodziła się legenda. Legenda, która do tej pory trzęsie fasadami całej branży, a wzmianka o kolejnej części wywołuje ciarki na plecach wszystkich fanów. Pomarańczowa legenda, która na nowo zdefiniowała gatunek strzelanek i pokazała, że wraz z wartką akcją mogą iść także elementy łamigłówek, zaszczucia i horroru. Czy ten tytuł trzeba w ogóle komuś przedstawiać? Panie i panowie, na salony z czerwonym łomem w ręku wchodzi Gordon Freeman i legendarny Half-Life!
Co by o tej grze nie napisać, należy rozpocząć od tego, że jest absolutnie jedyna w swoim rodzaju, grywalna i po prostu wspaniała. Wybaczcie aż tak subiektywne podejście, ale sądzę, że za mną ustawią się rzesze graczy, mogących recytować podobne sentencje.
Cóż takiego zatem spowodowało, że Half-Life jest wielbiony przez tłumy i ceniony na całym świecie? Przede wszystkim niezwykle wykreowany świat, w którym samotny naukowiec stawia czoło nie tylko przybyszom z kosmosu, żołnierzom próbującym zatrzeć ślady katastrofy, ale także fizyce, czy też dokładniej – sile grawitacji. Świat pełny niebezpieczeństw, mrocznych zakamarków i odważnych policjantów w niebieskich mundurach. Świat toksycznych odpadów i siedlisk zmutowanych bestii.
No dobra, ale jaka znowu katastrofa? W Half-Life wcielamy się w postać Gordona Freemana – doktora fizyki teoretycznej, który przybywa do kompleksu badawczego Black Mesa, by wraz ze swoimi towarzyszami przeprowadzić ważny eksperyment. Po długim wstępie, jakże charakterystycznym dla całej serii, kiedy to zza szyby kolejki zwiedzamy kolejne poziomy ogromnej placówki badawczej, w końcu docieramy do umówionego wcześniej miejsca. Ubieramy się w kombinezon i przystępujemy do testów… Coś jednak idzie nie po naszej myśli, laboratorium targają silne wstrząsy, przed oczami robi nam się zielono, po czym otwiera się portal do innego świata. Innej planety, z której przedostają się kosmici. Różnej maści kosmici.
Dalej możecie sobie już dopowiedzieć sami. Chwytamy łom i próbujemy wydostać się z najbardziej niebezpiecznego terenu. Cały kompleks badawczy pogrążony jest w chaosie. Tu i ówdzie do kanałów wentylacyjnych z głośnym chrupotem kości wciągani są kolejni bezbronni naukowcy. Tam znowuż dzielny ochroniarz osłania eskapadę, wtórując nieśmiertelnym – Man, did you see that shoot!? Piętro wyżej włącza się automatyczna wieżyczka podwieszona na suficie, strzelając do wszystkiego, co się rusza. Jest źle, a będzie jeszcze gorzej.
Po pewnym czasie, gdy wydaje się, że najgorsze za nami, do akcji wkraczają wojskowi, którzy mają za zadanie posprzątać cały bałagan. Przekłada się to na wyeliminowanie wszystkich świadków zdarzenia – łącznie z naszym protagonistą. Na ogonie siedzą nam już nie tylko kosmici, ale także zatwardziali żołnierze, wieszczący zniszczenie głosem stłumionym przez kiepskiej jakości połączenie radiowe.
A w tym wszystkim niesamowicie udziela się klimat zaszczucia, beznadziejnej sytuacji i tragedii, która dosięgnęła nie tylko nas, ale także innych naukowców. Dramatyczna walka przeciwko kosmitom ramię w ramię z pracownikami kompleksu to tutaj norma. W ogólnym rozrachunku nie chodzi jednak o heroizm, a po prostu o przetrwanie.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler